Wypadek premier Beaty Szydło. Zarzut dla kierowcy BOR?
Kierowca szefowej rządu może usłyszeć zarzut współsprawstwa wypadku w Oświęcimiu. Śledztwo ma się zakończyć w czerwcu.
Jak informuje Radio Zet, na możliwość postawienia zarzutu kierowcy Biura Ochrony Rządu wskazuje materiał dowodowy zebrany przez śledczych. Tak kończyły się też postępowania w podobnych, wcześniejszych sprawach.
- Nawet jadąc w kolumnie na sygnale kierowca zobowiązany jest do zachowania szczególnej ostrożności - mówią stacji anonimowo osoby, które znają szczegóły postępowania.
Śledczy ustalili, że kierowca BOR jechał zbyt szybko i przeciął podwójną linię ciągłą. Dodatkowo nie zachował odpowiednich odstępów pomiędzy pojazdami w rządowej kolumnie.
Problematycznym dla samego kierowcy, ale także jego przełożonych, ma być też czas pracy - wyjaśnia Radio Zet. Mężczyzna nie powinien prowadzić samochodu premier Szydło, bo pracę tego dnia zaczął bardzo wcześnie.
Wypadek premier Szydło
Do wypadku doszło 10 lutego w Oświęcimiu. Policja podała, że rządowa kolumna trzech samochodów (pojazd premier Beaty Szydło jechał w środku) wyprzedzała fiata seicento; jego 21-letni kierowca przepuścił pierwszy samochód, a następnie zaczął skręcać w lewo i uderzył w auto szefowej rządu, które następnie uderzyło w drzewo.
W wyniku wypadku poważne obrażenia ciała, utrzymujące się dłużej niż 7 dni, odnieśli premier i jeden z funkcjonariuszy BOR - szef ochrony Beaty Szydło. U drugiego funkcjonariusza BOR - kierowcy pojazdu - stwierdzono lżejsze obrażenia. Beata Szydło do 17 lutego przebywała w Wojskowym Instytucie Medycznym w Warszawie.
Kierowca z zarzutem
14 lutego prokuratorski zarzut nieumyślnego spowodowania wypadku usłyszał kierowca fiata Sebastian K. Kierowca nie przyznał się do winy, prokuratura nie podaje treści jego wyjaśnień. Śledztwo w tej sprawie prowadzi zespół trojga prokuratorów z Prokuratury Okręgowej w Krakowie. Nadzór nad śledztwem sprawuje Prokuratura Regionalna w Krakowie.
Jak podawały w kwietniu krakowskie media, bezpośrednio po wypadku na miejscu obecna była m.in. wiceszefowa Prokuratury Okręgowej w Krakowie prok. Maria Zębala i biegły z Instytutu Ekspertyz Sądowych, jeden z dwóch specjalistów ds. odczytu danych i jedyny dostępny w tym czasie - Jakub Zębala, jej mąż. Według tych mediów, mogło to zagrażać obiektywizmowi śledztwa.