W Warszawie zniszczono wielkie dzieło Picassa

Podczas wizyty w Warszawie 3 września 1948 roku Pablo Picasso zostawił nam prezent: wielki rysunek naścienny warszawskiej Syrenki. Dzieło okazało się być na tyle kłopotliwe, iż kilka lat później - zamiast trafić do muzeum - zmyto je ze ściany i zamalowano.

W sierpniu 1948 roku we Wrocławiu odbył się Pierwszy Światowy Kongres Intelektualistów w Obronie Pokoju. Ta szlachetna, choć pozbawiona mocy sprawczej idea, miała być protestem elity przeciwko politycznemu podziałowi świata. Wśród gości specjalnych pojawił się Pablo Picasso - artysta zaangażowany politycznie, od 1945 roku członek Francuskiej Partii Komunistycznej. Namówienie go na udział w kongresie nie było prosta sprawą: Picasso nie miał paszportu, nie lubił podróżować ani wyjeżdżać z Francji. Ale w końcu dał się przekonać. Może także dlatego, że polski rząd zorganizował dla niego prywatny samolot?

Był to radziecki pomalowany na zielono Li-2 i to właśnie on wzniósł Picassa w jego pierwszy podniebny rejs. Artystę zafascynowały "kubistyczne", jak to określił, widoki z góry. Hiszpan miał spędzić w Polsce trzy dni, które ostatecznie przedłużyły mu się do dwóch tygodni i w tym czasie odwiedził Kraków, Oświęcim oraz Warszawę, gdzie zamieszkał w wytwornym hotelu Bristol.

Warszawa niemal doszczętnie zniszczona w czasie wojny, wciąż podnosiła się z gruzów. Na Kole, w nowoczesnym stylu odbudowywano osiedle, którego projektantami byli Helena i Szymon Syrkusowie, prywatnie przyjaciele Picassa. I właśnie tam, na to niezamieszkałe jeszcze osiedle Syrkusowie 3 września 1948 r. zawieźli artystę. Picasso był podekscytowany, zachwycał się funkcjonalnością bloków i wygodami w mieszkaniach. Najbardziej podobała mu się jednak idea budowlanego recyclingu – materiał do budowy domów wykonano z mielonego warszawskiego gruzu, który pozostał po zniszczeniach.

W jednym z pustych parterowych mieszkań Picasso spontanicznie i na całą ścianę narysował węglem ogromną postać syrenki z gołym biustem i młotkiem zamiast miecza. Było to jednopokojowe mieszkanie z kuchnią i wnęką sypialną – to właśnie tu Picasso zostawił swoje dzieło.

Wkrótce wprowadziła się tu Franciszka Sawicka-Prószyńska z mężem. Odbierając klucze ze spółdzielni dowiedziała się, że będą mieszkać z dziełem sztuki, które są zobowiązani chronić przed zniszczeniem. A jak się szybko okazało, nie tylko to. Będą także prowadzić w domu – w czynie społecznym - małe muzeum. Ludzie z całej Polski, delegacje krajowe i zagraniczne, wycieczki szkolne – wszyscy chcieli obejrzeć syrenę namalowaną przez wielkiego artystę. Zdarzało się, że przez mieszkanie pani Franciszki przewijało się 400 osób w ciągu jednego dnia! Raz o 7 rano w niedzielę rysunek chciała zobaczyć odświętnie ubrana grupa górników, następnym razem przyszedł tu sam Bolesław Bierut, ówczesny prezydent Warszawy. Pani Franciszka, początkowo dumna z powierzonego jej zadania (zrobiła księgę gości i prosiła odwiedzających, aby się wpisywali), zaczęła być coraz bardziej zmęczona całym tym zamieszaniem. Zasłoniła syrenę kotarą, żeby choć na chwilę jej nie widzieć, ale wkrótce podjęła bardziej radykalne kroki.

W mieszkaniu pojawiały się różni specjaliści, którzy zastanawiali się nad możliwością przeniesienia rysunku w inne miejsce. Niestety z debat nic nie wynikło.

Wobec tego, pod koniec 1952 roku pani Franciszka zwróciła się do zarządu spółdzielni z pytaniem, czy może przeprowadzić remont. Odpowiedź przyszła pół roku później. Towarzysz Wyrzykowski wydał telefonicznie zgodę na to, aby zamalować syrenę wymalowaną na ścianie przez Picacco (tak było zapisane w oryginalnym piśmie ze spółdzielni).

- Więc przyszli malarze. Rozstawili te swoje drabiny. Jeden zabrał się za ścianę z Picassem. "Rany – powiedział malarz – kto to pani zrobił, mój szwagier by to namalował". I chlapnął farbą. No i nie było już syrenki Picassa - opowiadała Franciszka Sawicka-Prószyńska w latach 70.

Marta Tychmanowicz specjalnie dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu: WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Szef MON o strategii Trumpa. "Nie może ponieść porażki"
Szef MON o strategii Trumpa. "Nie może ponieść porażki"
Paweł S. małym świadkiem koronnym. "Składa obszerne wyjaśnienia"
Paweł S. małym świadkiem koronnym. "Składa obszerne wyjaśnienia"
Atak psów pod Zieloną Górą. Miały być szkolone dla policji
Atak psów pod Zieloną Górą. Miały być szkolone dla policji
Śmigłowiec LPR na miejscu. 19-latek w wypadku miał ogromne szczęście
Śmigłowiec LPR na miejscu. 19-latek w wypadku miał ogromne szczęście
Akty oskarżenia wobec Wosia i Mateckiego. Prokurator zapowiada
Akty oskarżenia wobec Wosia i Mateckiego. Prokurator zapowiada
Auto doszczętnie zniszczone. 19-letni kierowca wyszedł baz szwanku
Auto doszczętnie zniszczone. 19-letni kierowca wyszedł baz szwanku
Nieobowiązkowe szkolenia wojskowe. Wśród posłów chętnych nie brakuje
Nieobowiązkowe szkolenia wojskowe. Wśród posłów chętnych nie brakuje
Tragedia w Pudliszkach. 77-latek nie żył od dwóch tygodni
Tragedia w Pudliszkach. 77-latek nie żył od dwóch tygodni
Szukała kobiet w trudnej sytuacji i oferowała pracę. Resztę robili oni
Szukała kobiet w trudnej sytuacji i oferowała pracę. Resztę robili oni
Poranek Wirtualnej Polski. Pasmo publicystyczne
Poranek Wirtualnej Polski. Pasmo publicystyczne
Dziennikarz latał dronem nad obiektami wojskowymi. Nikt nie reagował
Dziennikarz latał dronem nad obiektami wojskowymi. Nikt nie reagował
Nawrocki kontra rząd. Polacy negatywnie o braku współpracy
Nawrocki kontra rząd. Polacy negatywnie o braku współpracy