PolskaGenerał, który dowodził operacją "Smoleńsk"

Generał, który dowodził operacją "Smoleńsk"

Jednym z kluczowych momentów katastrofy smoleńskiej było sprowadzenie Tu-154 na wysokość 100 m nad ziemią przez rosyjską kontrolę lotu. Było to prawdopodobnie niezbędne, aby mógł nastąpić ciąg zdarzeń zakończony zniszczeniem samolotu. Wszystkie dane wskazują bowiem niezbicie na fakt, że właśnie od wysokości 100 m tupolew zaczął zachowywać się tak, jak gdyby załoga straciła nad nim kontrolę - pisze Artur Dmochowski w "Gazecie Polskie Codziennie".

Generał, który dowodził operacją "Smoleńsk"
Źródło zdjęć: © AFP | Natalia Kolesnikova

Rozkaz sprowadzenia samolotu był o tyle dziwny, że wcześniej zarówno wszyscy obecni na wieży kontroli w Smoleńsku, jak i inne osoby zaangażowane w naprowadzanie polskiego samolotu (m.in. oficer dyżurny w Moskwie mjr Kurtiniec) byli przekonani, że wobec pogorszenia warunków atmosferycznych lądowanie jest niemożliwe. Kontrolerzy lotów chcieli zamknąć lotnisko w Smoleńsku. Uzgodniono nawet, że najlepszym lotniskiem zapasowym w tej sytuacji będzie podmoskiewskie Wnukowo. Nieoczekiwanie jednak dowodzący operacją generał nie zezwolił na zamknięcie lotniska i polecił płk. Krasnokuckiemu, który nadzorował wieżę na lotnisku, sprowadzenie polskiego Tu-154. Kiedy pułkownik przekazał polecenie kontrolerom lotu, wywołało to ich opór i krótki spór z Krasnokuckim, szybko przecięty wydanym przez niego podniesionym głosem rozkazem: „Doprowadzamy do 100 metrów, 100 metrów i koniec rozmowy!” Nazwiska tajemniczego generała nie chciała ujawnić komisja MAK. Nam udało się jednak znaleźć więcej informacji na jego temat.

Kryptonim „Logika”

Sprowadzenie Tu-154 na 100 m nastąpiło na bezpośredni rozkaz z moskiewskiego centrum dowodzenia całą operacją. Nosiło ono kryptonim „Logika”. Kryje się pod nim dowództwo wojskowego lotnictwa transportowego Rosji, odpowiednik polskiego Centrum Operacji Powietrznych.

To zresztą kolejny dowód na to, że lot polskiego tupolewa był lotem wojskowym, a nie cywilnym. Zatem śledztwo w sprawie katastrofy powinno toczyć się w całkowicie inny sposób, niż przebiegało.

A nazwisko dowodzącego 10 kwietnia „Logiką” generała znalazło się jednak, pomimo prób ukrycia go, w stenogramie rozmów na smoleńskiej wieży. Chyba przez nieuwagę, gdyż Krasnokucki wyjątkowo uważał, aby nie wypowiedzieć go na głos ani razu. Generał zadzwonił jednak o 9.45 na Siewiernyj, akurat w chwili, gdy Krasnokucki wyszedł na zewnątrz. Oto moment ze stenogramu, w którym pada jego nazwisko:

9:45:12 Telefonistka: Halo?
9:45:22 Kierownik lotów w Smoleńsku, ppłk Paweł Plusnin: Podpułkownik Plusnin.
9:45:23 Telefonistka: Tam Krasnokuckiego dla Benediktowa wywołują.
9:45:26Plusnin: On na lotnisko wyszedł.
9:45:28 Telefonistka: Wy porozmawiacie?
9:45:29 Plusnin: Dawajcie…
9:45:34 Telefonistka: Wywołują Benediktowa…
9:45:46 Plusnin: Halo?
9:45:51 Benediktow: Słucham.

Rozmówca z „Logiki” odezwał się jednak tylko raz i przerwał połączenie natychmiast, gdy się zorientował, że po drugiej stronie nie ma Krasnokuckiego. Od tej chwili Plusnin jeszcze przez dwie minuty bezskutecznie czekał na rozmowę i próbował nawiązać kontakt z generałem:

9:46:25Plusnin: Halo, tak, tak, tak, czekam.
9:46:48 Plusnin: Halo?
9:46:58 Plusnin: Halo?
9:47:13 Plusnin: Jest nawiązana łączność na tym kierunku?
9:47:17 Telefonistka: Tak, tak, mówcie.
9:47:18 Plusnin: No na razie czekam...

Po upływie pół minuty Plusnin znowu próbował wywołać rozmówcę:

9:47:56 Plusnin: Halo, halo, halo, halo!
9:48:12 Telefonistka: „Antena-35”.
9:48:13Plusnin: To oni rozłączyli z „Logiką”?
9:48:14Telefonistka: Nie, nie ja nic nie rozłączałam, u nich odwołało.
9:48:17 Plusnin: Odwołało?

Plusnin był wyraźnie zawiedziony. Najwyraźniej zależało mu na rozmowie z Benediktowem. Sądził zapewne, że usłyszy decyzję o odesłaniu polskiego samolotu na lotnisko zapasowe. Kim był generał Benediktow, który wydał ów kluczowy rozkaz?

Doświadczenie trzech wojen

Jego znalezienie nie było łatwe. Wyszukiwarki internetowe, także w języku rosyjskim, zachowują się bowiem tak, jakby były zaprogramowane na omijanie jego nazwiska, choć zajmuje jedno z najwyższych stanowisk w siłach zbrojnych Rosji.

Generał-major Władimir Benediktow, bo to on dowodził operacją, urodził się w 1963 r. w Niżnym Tagile na Uralu. Ukończył Bałaszowską Wyższą Szkołę Lotniczą i Wojskową Szkołę Sił Lotniczych im. J. Gagarina, po której dowodził pułkami lotnictwa wojskowego i kierował szkoleniami młod-szych pilotów. W 2006 r. skończył Akademię Sztabu Generalnego Rosji, awansując do ścisłej grupy najwyższych dowódców sił zbrojnych.

W 2007 r. Władimir Putin mianował go zastępcą dowódcy i szefem sztabu dowództwa całego wojskowego lotnictwa transportowego Federacji Rosyj-skiej. Wcześniej w rosyjskiej nomenklaturze wojskowej nosiło ono nazwę 61. Armii Powietrznej.

Ma specjalność wojskowego pilota-snajpera. Uczestniczył w trzech wojnach: w Afganistanie i w obu wojnach czeczeńskich, w 1994 i 1999 r. A całkiem niedawno, we wrześniu 2011 r., był jednym z dowodzących wspólnymi międzynarodowymi manewrami Rosji, Kazachstanu, Tadżykistanu i Kirgizji pod kryptonimem „Centr-2011”. Prowadzono je pod osobistym zwierzchnictwem prezydenta Miedwiediewa, z zaangażowaniem pełnego składu Sztabu Głównego Sił Zbrojnych i dowódców wszystkich rodzajów rosyjskiego wojska oraz ministrów obrony państw regionu. Benediktow kierował ćwiczenia-mi wojsk lotniczo-transportowych: Iły-76 zrzuciły desant 3 tys. żołnierzy sił specjalnych w różnych rejonach Rosji.

Wojskowi aferzyści

Interesujące światło na osobę Benediktowa i możliwość jego uczestnictwa w działaniach przestępczych rzuca opis środowiska, w którym toczyła się je-go szybka kariera. Należy on bowiem już od wielu lat do grupy ścisłego dowództwa lotnictwa transportowego Rosji, którym wstrząsa ogromna nawet jak na Rosję afera korupcyjna. Do grupy tej należeli m.in. generałowie Denisow i Kaczałkin, najwyżsi dowódcy tego rodzaju sił zbrojnych, a także, na niż-szym szczeblu, płk Krasnokucki, dowodzący w ciągu swojej kariery bazami lotniczymi w Smoleńsku i Twerze. Za ich zgodą powołano w 1993 r. dwa specjalne oddziały, 223 i 224, w największych bazach lotnictwa transportowego w Twerze i Szczołkowie pod Moskwą. Stały się one prywatnym bizne-sem generałów. Wojskowe samoloty transportowe były wykorzystywane do masowego przewozu nielegalnego spirytusu „Royal”, obsługiwały też handel bronią i narkotykami. Samoloty były „wypożyczane” gangom. Generalicja zarabiała na tym miliony. Od 2002 r. trwa w tej sprawie prokuratorskie śledz-two.

Co ciekawe, Ił-76, który próbował 10 kwietnia lądować w Smoleńsku godzinę przed polskim Tu-154, należał właśnie do oddziału nr 224 i przyle-ciał z bazy Twer. Generał Benediktow, który znajdował się w grupie najwyższych dowódców lotnictwa transportowego, nie mógł nie wiedzieć o trwającym przez wiele lat przestępczym procederze, choć nie wiemy, czy osobiście brał w nim udział. Jednak patologie i dość nędzne morale rosyjskiej generalicji są sprawami ogólnie znanymi. Aprobata tego środowiska wobec działań kryminalnych każe zadać pytanie, czy miałby on jakieś opory przed wyko-naniem zbrodniczego rozkazu, łamiącego podstawowe zasady prawa międzynarodowego i moralności oraz będącego istotnym fragmentem zapla-nowanej na 10 kwietnia operacji. (Dzwoniliśmy do sekretariatu gen. Benediktowa. Odmówił rozmowy. Sekretarka powiedziała, że był zły i wzburzony...).

W przygotowaniu tekstu współpracowała Olga Alehno. Wykorzystałem także informacje, pochodzące z niezależnych śledztw prowadzonych przez blogerów piszących m.in. pod pseudo-nimami amelka222, ander i seaclusion, którym dziękuję za ich wysiłek.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (965)