PolskaStrajk generalny na Śląsku - największy od kilkudziesięciu lat

Strajk generalny na Śląsku - największy od kilkudziesięciu lat

Przed bramą Huty Pokój w Rudzie Śląskiej Międzyzwiązkowy Komitet Protestacyjno-Strajkowy oficjalnie zainaugurował strajk generalny na Górnym Śląsku i w Zagłębiu Dąbrowskim. Związki szacują, że w sumie od pracy powstrzyma się nawet 100 tys. osób.

26.03.2013 | aktual.: 26.03.2013 09:53

Jako pierwsza, jeszcze zanim protest został oficjalnie rozpoczęty, strajkowała komunikacja miejska. Tramwaje i autobusy komunalnych przewoźników w aglomeracji katowickiej zaczęły wyjeżdżać na trasy ok. 4.15, czyli godzinę później niż zwykle. Ze względu na wczesną porę protest - zgodnie z intencją związkowców - nie był szczególnie dotkliwy dla pasażerów. Większe niedogodności mają zacząć się o 8, kiedy staną pociągi. Zamiast nich Koleje Śląskie podstawią autobusy - ich rozkład dostępny jest w internecie i na dworcach.

- Strajk jest wyrazem ogromnej determinacji społeczeństwa Śląska; jest to żółta kartka dla strony rządowej, za tych blisko sześć lat rządów, sześć lat upodlenia pracowników i społeczeństwa (...). Nie może być tak, że strona rządowa potrzebuje społeczeństwa tylko raz na cztery lata - mówił przed bramą rudzkiej huty szef śląsko-dąbrowskiej Solidarności Dominik Kolorz.

- Wierzę w to, że ta dzisiejsza iskra ze Śląska da wyraźny sygnał reszcie kraju, że można się zorganizować, że trzeba walczyć o swoją godność i swoje prawa - dodał szef regionalnej "S. Kolorz wyjaśnił, że protest nieprzypadkowo rozpoczęto właśnie w hucie, ponieważ - jak mówił - hutnictwo to dział gospodarki najbardziej obecnie zagrożony utratą miejsc pracy i możliwością spadku produkcji.

- Chcemy podkreślić, że jest to strajk solidarnościowy, gdzie jeden staje za drugiego; jeden za wszystkich, wszyscy za jednego - dodał Kolorz, wskazując, że w proteście biorą udział zarówno pracownicy o długim stażu pracy, jak i młodzi, często zatrudniani na tzw. umowach śmieciowych.

- Strajkują przedstawiciele wszystkich branż, którzy zdają sobie sprawę, że gospodarka jest systemem naczyń połączonych - mówił Kolorz, według którego w proteście weźmie udział "co najmniej kilkadziesiąt tysięcy osób"; dzień wcześniej lider regionalnej "S" szacował, że będzie to nawet ok. 100 tys. pracowników. Po raz pierwszy w takim proteście uczestniczą też energetycy, którzy jednak nie zamierzają wstrzymać dostaw prądu.

Szef związku Sierpień 80 Bogusław Ziętek wyraził przekonanie, że strajk przyniesie zamierzony skutek, a strona rządowa ponownie usiądzie do rozmów na temat związkowych postulatów. - To nie jest strajk po to, żeby rząd się na nas obraził, ale po to, żeby usiadł to negocjacji - powiedział Ziętek.

Szefowie regionalnych struktur OPZZ i Forum Związków Zawodowych, Henryk Moskwa i Dariusz Trzcionka, zarzucali stronie rządowej, że traktuje strajk jako polityczny, podczas gdy - co podkreślali - "naprawdę jest to strajk w obronie miejsc pracy". W inauguracji protestu w Rudzie Śląskiej uczestniczyło kilkudziesięciu związkowców. "Bronimy swoich miejsc pracy" - napisali na jednym z transparentów.

Strajkujący nie zgadzają się z polityką społeczno-gospodarczą rządu. Sprzeciwiają się zmianom w Kodeksie pracy. Chcą ograniczenia patologii związanych ze stosowaniem tzw. umów śmieciowych, wsparcia dla przemysłu energochłonnego, rozwiązań antykryzysowych dla dotkniętych spowolnieniem gospodarczym firm, a także uzdrowienia systemu ochrony zdrowia i zmian w szkolnictwie.

Strajk w kopalniach

Strajk rozpoczął się tzw. masówkami, czyli spotkaniami związkowców z załogą, podczas których informowano o przyczynach protestu. W niektórych kopalniach - jak w katowickiej kopalni Staszic - masówki trwały już od 5 rano. Normalnie pracują służby odpowiedzialne m.in. za wentylację, odmetanowanie oraz inne ważne dla bezpieczeństwa kopalni czynności.

Rzecznik Katowickiego Holdingu Węglowego (KHW) Wojciech Jaros poinformował, że obowiązkiem kopalnianego dozoru jest przygotowanie list pracowników deklarujących chęć podjęcia pracy. Te osoby mogą rozpocząć zjazd na dół. Pozostali mają dołączyć do nich po dwóch godzinach. Strajkujący nie otrzymają wynagrodzenia za czas protestu.

- Najważniejsze, by strajk nie spowodował strat w infrastrukturze dołowej kopalń. W górnictwie, ze względu na ciągły charakter pracy, nie możemy sobie pozwolić na to, że dojdzie np. do blokady szybów, czy sytuacji, które pogorszyłyby bezpieczeństwo - wskazał prezes KHW Roman Łój, podkreślając, że wszystkie osoby, których praca w trakcie strajku jest niezbędna, muszą mieć możliwość zjazdu, udania się na stanowiska i podjęcia obowiązków.

- Podobnie ci z pracowników, którzy nie mają woli by strajkować, muszą mieć zapewnioną możliwość udania się na swoje stanowiska pracy - powiedział prezes. Dane, dotyczące ilości strajkujących oraz podejmujących pracę, mają być w KHW znane między godz. 8 a 9.

Wiceszef Związku Zawodowego Górników w Polsce Wacław Czerkawski ocenił, że strajk nie spowoduje znaczących strat. Jak mówił, w sytuacji, gdy kopalnie mają kłopoty ze sprzedażą węgla (na przykopalnianych zwałach leży blisko 9 mln ton niesprzedanego surowca - przyp.red.) "niewielki" ubytek w wydobyciu nie powinien wpłynąć na wyniki kopalń, tym bardziej, że będzie łatwy do nadrobienia. Związkowiec podkreślił, że obecny strajk ma charakter solidarnościowy i dotyczy postulatów Międzyzwiązkowego Komitetu Protestacyjno-Strajkowego, jednak także w samym górnictwie sytuacja jest napięta. Górnicy obawiają się m.in. restrukturyzacji, związanej z obniżeniem sprzedaży węgla; jest też niepewność co do przyszłości systemu emerytur górniczych.

Strajkujący nie zgadzają się z polityką społeczno-gospodarczą rządu. Sprzeciwiają się zmianom w Kodeksie pracy. Chcą ograniczenia patologii związanych ze stosowaniem tzw. umów śmieciowych, wsparcia dla przemysłu energochłonnego, rozwiązań antykryzysowych dla dotkniętych spowolnieniem gospodarczym firm, a także uzdrowienia systemu ochrony zdrowia i zmian w szkolnictwie.

Strajk w służbie zdrowia

Pracownicy służby zdrowia, którzy przyłączyli się do strajku generalnego w woj. śląskim zgodnie z zapowiedziami nie odeszli od łóżek pacjentów, lecz wybrali łagodniejsze, często jedynie symboliczne formy protestu.

Strajk w służbie zdrowia rozpoczął się o godz. 7 i zakończył o 9, w części szpitali potrwa nieco dłużej. W wielu placówkach ochrony zdrowia w regionie we wtorek rano pojawiły się związkowe flagi. Rozdawano ulotki informujące o przyczynach protestu.

Tak było np. w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym nr 2 w Jastrzębiu Zdroju, gdzie rano związkowcy zorganizowali też kilkunastominutowe spotkanie informacyjne dla personelu. "Można z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że pacjenci w żaden sposób nie odczuli strajku" - powiedziała PAP kierowniczka działu kadr w jastrzębskim szpitalu Agata Twardowska.

- Pacjenci, z którymi rozmawialiśmy popierali akcję protestacyjną i nasze postulaty. Nieraz rozmowom towarzyszyły duże emocje - powiedziała Elżbieta Żuchowicz, przewodnicząca Solidarności ze Szpitala Specjalistycznego im. Starkiewicza w Dąbrowie Górniczej. Związkowcy z tego szpitala oflagowali gmach i rozdawali ulotki informacyjne personelowi i pacjentom.

W szpitalu im. św. Barbary w Sosnowcu, jednym z największych w regionie, związkowcy ograniczyli się do wywieszenia flag. - Nie było żadnych ograniczeń w dostępie do świadczeń - zaznaczył rzecznik szpitala Mirosław Rusecki.

Jak w każdym innym dniu pracowało też pogotowie ratunkowe. Dyrektor Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Katowicach Artur Borowicz ocenił, że protest miał charakter wręcz symboliczny. Według niego tylko nieliczni pracownicy manifestowali swój sprzeciw wobec polityki rządu, związkowe flagi pojawiły się jedynie w 6 z 28 stacji pogotowia - powiedział dyrektor.

Część pracowników służby zdrowia wzięła też udział w pikiecie Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego. WPR zabezpieczało tę manifestację, wysyłając na miejsce dwie karetki pogotowia.

Strajk w szkolnictwie

Do wtorkowego protestu na Górnym Śląsku i w Zagłębiu Dąbrowskim przystąpiła ponad połowa z 350 szkół, które poparły strajk generalny we wcześniejszych referendach - poinformował szef regionalnej Solidarności w oświacie Lesław Ordon.

Według niego najwięcej szkół strajkuje m.in. w Jaworznie, Dąbrowie Górniczej, Rybniku. - Ze wstępnych informacji wynika, że np. w Rybniku strajkuje ok. 20 placówek oświatowych. W pięciu z nich w strajku bierze udział ok. 95 proc. załogi - powiedział szef regionalnej Solidarności w oświacie.

Równolegle - jak poinformowała rzeczniczka Śląskiego Kuratorium Oświaty w Katowicach Anna Wietrzyk - dane na temat liczby szkół, w których odbywa się strajk, zbiera kuratorium oświaty. Pierwsze informacje na ten temat mają się pojawić przed południem. Wcześniej samorządy zgłaszały do kuratorium możliwość strajku w ok. 70 szkołach.

Śląski wicekurator oświaty Dariusz Wilczak zapewnił, że wszyscy uczniowie mają zapewnioną opiekę w szkołach - także tam, gdzie nie odbywają się lekcje. Na razie nie wiadomo dokładnie, ile jest przypadków odwołania zajęć lekcyjnych.

Z powodu strajku generalnego odwołane zostały także zajęcia w Uniwersytecie Śląskim. Rzecznik uczelni Jacek Szymik-Kozaczko poinformował, że w związku z utrudnieniami spowodowanymi strajkiem generalnym prorektor ds. kształcenia i studentów ogłosił godziny rektorskie od 8 do 11.30.

- W tym czasie nie odbywają się zajęcia na uniwersytecie. Wprowadzono je w związku z utrudnieniami w komunikacji miejskiej i kolejowej - powiedział rzecznik uczelni.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (3077)