Świat"Selfie z kosmosu" i wszechobecna inwigilacja. Nadmiar informacji dezorientuje służby specjalne

"Selfie z kosmosu" i wszechobecna inwigilacja. Nadmiar informacji dezorientuje służby specjalne

2 lata temu Edward Snowden i ujawnione przez niego rewelacje sprawiły, że kwestie inwigilacji i monitorowania obywateli stały się jednym z tematów wiodących w publicznych dyskusjach. Rozwój technologii, który pozwolił na poszerzenie możliwości służb, sprawił, że już nie z roku na rok, a z miesiąca na miesiąc, stajemy się coraz mniej anonimowi. Pod koniec listopada, w USA, ma zakończyć się pewna era - pracownicy Narodowej Agencji Bezpieczeństwa (NSA) stracą dostępy do archiwum z danymi z podsłuchów telefonicznych, które zdobywano od 2001 roku. Czy rzeczywiście kończy się jakiś etap w inwigilacji obywateli, czy raczej - w świetle wydarzeń w Paryżu - możemy oczekiwać, że stare sposoby zdobywania informacji zostaną zastąpione nowymi, które wywołają jeszcze większe kontrowersje?

"Selfie z kosmosu" i wszechobecna inwigilacja. Nadmiar informacji dezorientuje służby specjalne
Źródło zdjęć: © Fotolia | weerapat1003
Kacper Świsłowski

Przede wszystkim - prowadzona przez służby inwigilacja najczęściej tłumaczona jest troską o życie i bezpieczeństwie obywateli. Pozyskiwane informacje mają bądź miały pomóc w ochronie państwa - tak wyjaśniano powody realizowania programu PRISM przez USA, który od 2007 roku szpiegował serwery firm (m.in. Google, Skype czy Facebook)
i zbierał informacje na temat każdego Amerykanina, korzystającego z konkretnych witryn. Oprócz tego w ramach PRISM zbierano tzw. metadane z rozmów obywateli USA, a wszystko to było robione, by - jak tłumaczono - zapobiec powtórce wydarzeń z 11 września 2001 roku.

Wydawać by się mogło, że w świetle doniesień sprzed dwóch lat, pojawi się spory opór społeczeństwa wobec władzy, która tak naprawdę dała NSA i agentom wszelakich służb nieograniczone możliwości. Tak się jednak nie stało - po chwilowym ogromnym oburzeniu, sprawa powoli cichła.

Jej finał ma miejsce ponad dwa lata później. Sprawą podsłuchów najpierw zajął się najpierw prezydent Barack Obama, a później Kongres. W czerwcu tego roku podpisano Freedom Act (to zmodyfikowana wersja USA Patriot Act, który wprowadzał w życie m.in. program PRISM), na mocy którego od 29 listopada pracownicy NSA stracą swoje przywileje, czyli dostęp do archiwów danych, które pozyskali podczas podsłuchów telefonicznych. W ten sposób pewien etap w historii USA ma się zakończyć.

- To o tyle ciekawe, że taki "Big Brother", monitoring, nie przeszkadza nam na co dzień. Wiadomo przecież, że karty płatnicze, z których korzystamy w sklepach, też pozwalają na zbieranie informacji na nasz temat. I te dane są przechowywane, a później wykorzystywane przez np. działy marketingowe - ocenia dr Krzysztof Liedel z Centrum Badań nad Terroryzmem i dodaje, że zastanawia się, czy w ogóle w obecnych czasach można mówić o jakiejkolwiek formie obrony przed takimi działaniami.

"Selfie z kosmosu" i koniec granic

Jednak jak wiadomo, natura nie znosi próżni. W miejsce wcześniejszych metod, wchodzą nowe. Jak twierdzi dr Liedel, na obecną chwilę w kwestii inwigilacji nie da się już wiele wymyślić. - W zasadzie już można każdego podsłuchać, każdego podejrzeć. To nie jest specjalny problem, to jest tylko kwestia określonych możliwości technicznych - mówi.

Jego słowa potwierdzają doniesienia dotyczące samolotów wyposażonych w kamery i nadajniki, które pojawiły się niedawno nad miastami Stanów Zjednoczonych. Dokumenty rejestracyjne maszyn wskazywały co prawda na to, że należą do prywatnych firm, jednak po jakimś czasie udało się ustalić, że w rzeczywistości są to fikcyjne przedsiębiorstwa, a za całą akcją stoi FBI.

Wykorzystując samoloty w taki, a nie inny sposób, FBI ma omijać prawo - nie posiadając zgody sądu, prowadzi własny monitoring. A współczesna technologia pozwala na to, by z pokładu tych samolotów prowadzić skuteczną inwigilację, która pozwala na całkowitą identyfikację osób, znajdujących się w polu widzenia kamer. Jeżeli korzystają one w tym czasie z telefonów komórkowych, sprawa jest jeszcze łatwiejsza i identyfikacja jest przyspieszona. - Z technologicznego punktu widzenia jesteśmy w stanie przechwycić wszystko, tutaj nie ma dyskusji. My dawno temu przekroczyliśmy pewną granicę w tej kwestii - komentuje dr Liedel.

Po publikacji tych informacji, FBI broniło się, że maszyny mają służyć jako wsparcie w dochodzeniach biura i ewentualna pomoc dla policji.

W sieci można znaleźć kilka map przedstawiających aktywność FBI w przestrzeni powietrznej. Według szacunków jednej z nich (The Domestic Surveillance Directorate, powstała po opublikowaniu przez Snowdena informacji o masowej inwigilacji) takich "szpiegowskich samolotów" ma być ponad 80. Na razie nie wiadomo jedynie, jak dokładne i jak wiele danych, potrafią one zebrać.

To, jak daleko rządy mogą zapuszczać się w kontroli obywateli, widać też na przykładzie technologii, w jakimś stopniu dostępnej cywilom. W 2014 roku wystartował program NASA - HDEV (High Definition Earth Viewing ), który pozwala każdemu zerkać na naszą planetę. Na stronie UrTheCast, możemy oglądać na żywo obraz z kamer w jakości Ultra HD z satelitów, które zamieszczone są 400-600 km nad Ziemią. Zdjęcia, pomimo tego, że wykonane z kosmosu, są w bardzo dobrej jakości. Przykładowo, serwis opublikował fotografie, które zrobiono Wielkiemu Meczetowi w Mekce. Widać na nich dokładnie, jak wyglądała budowla przed zwaleniem się na nią żurawia budowlanego oraz jakie zniszczenia towarzyszyły tej katastrofie.

Jeżeli z kosmosu da się wykonać na tyle dokładne zdjęcia, które mogą być udostępnione cywilom, to możliwości wojskowego sprzętu, na pewno są większe. Zwłaszcza, że Scott Larson, CEO UrtheCast, przekonuje, że za pomocą ich systemów można wykonać „selfie z kosmosu” w przyzwoitej jakości. Czy to już czas na nerwowe zasłanianie okien, by chronić prywatność? - To jest ten moment, w którym nie możemy i nie jesteśmy w stanie zachować anonimowości. Można już mówić o „Wielkim Bracie” - dopowiada dr Liedel.

Lekkomyślni terroryści i zbyt doinformowane służby

Dyskusja na temat tego, na ile mogą pozwolić sobie rządy poszczególnych państw i służby specjalne, powróciła po zamachach w Paryżu. - Po takich wydarzeniach, jak ataki z 13 listopada, służby zawsze starają się wykorzystać taki moment, który generuje przyzwolenie społeczne, by poszerzyć swoje uprawnienia i możliwości. Tak stało się po 11 września 2001 roku w Stanach Zjednoczonych - twierdzi ekspert Centrum Badań nad terroryzmem.

Według wielu źródeł, zamachowcy z Paryża nie byli mocno zakonspirowani. Jeden z odnalezionych przez śledczych telefonów (znaleziono go w koszu), który był niezaszyfrowany, zawierał informacje dotyczące planów zamachu. Ponieważ aparat był całkowicie niezabezpieczony, z łatwością przeanalizowano bilingi i to właśnie te dane najprawdopodobniej naprowadziły służby na trop zamachowców. Jak twierdzi dr Liedel, takie zachowanie terrorystów nie było kwestią lekkomyślności, a bardziej "rodzajem filozofii". - Oni działali trochę według zasady „najciemniej pod latarnią” - ocenia.

Pomimo szybkiej reakcji Francuzów, pojawiły się głosy, że służby zaniedbały sprawę. Zwłaszcza, że ich sąsiedzi, Belgowie, na początku tego roku przechwycili takie nieszyfrowane rozmowy i udaremnili atak planowany przez zamachowców. - Te doniesienia to obiegowa informacja medialna. Francuzi w ostatnich miesiącach udaremnili co najmniej pięć dużych spisków, które miały zakończyć się zamachami. Wiem, że przed zamachami nie było tygodnia, by kogoś nie aresztowano czy zatrzymano - mówi ekspert.

Czy można więc winić francuskie służby za to, co zdarzyło się 13 listopada? Według dr Liedela - nie. - Francuzi byli zalewani setkami, jak nie tysiącami informacji, że ktoś planuje zamach, że ktoś się przygotowuje. One nie były w stanie tego wszystkiego przetworzyć, przeanalizować w 100 procentach - przekonuje. Jego zdaniem problemem współczesnych służb jest nie brak informacji, a ich nadmiar. - Ciężko jest zbudować obraz rzeczywistości w tym zalewie danych, jakie trafiają do służb, a już w ogóle ciężko wyciągnąć najistotniejsze informacje, ważne z punktu widzenia strategicznego - dodaje.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (47)