Rodziny wyszły w trakcie spotkania z premierem
Małgorzata Wassermann, Ewa Kochanowska i Beata Gosiewska opuściły spotkanie premiera Donalda Tuska z rodzinami ofiar katastrofy smoleńskiej przed jego zakończeniem. Powiedziały dziennikarzom, że nie usłyszały odpowiedzi na swoje pytania.
"Wygłaszał expose"
- Wyszłam ze spotkania w ramach protestu - mówiła Małgorzata Wassermann, córka Zbigniewa Wassermanna. Według niej premier zachował się "skandalicznie". - Wygłaszał expose, nie odpowiadał na nasze merytoryczne pytania, nie uzyskałam żadnych odpowiedzi, nie było nawet mikrofonów - dodała.
Również Ewa Kochanowska, wdowa po Januszu Kochanowskim, powiedziała dziennikarzom, że nie udało jej się uzyskać od premiera odpowiedzi na jej pytania. - Nie dowiedziałam się niczego nowego - zaznaczyła.
Jak relacjonowała, tematami rozmów były m.in. umiędzynarodowienie śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej oraz pomysł ewentualnego powołania w Sejmie specjalnej komisji do zbadania okoliczności tragedii pod Smoleńskiem, co zaproponował klub poselski Polska Jest Najważniejsza.
"Obrażał część z nas"
Beata Gosiewska, żona posła PiS Przemysława Gosiewskiego, powiedziała, że premier na spotkaniu z rodzinami ofiar katastrofy smoleńskiej obrażał część osób.
- Premier chciał wykpić nasze pytania, posądzał nas o obłudne insynuacje. Zachowanie premiera było niedopuszczalne, pokazał brak kultury - powiedziała Gosiewska. Podkreśliła też, że premier obraził Ewę Kochanowską, zarzucając jej "obłudną insynuację".
Oceniła również, że nie dowiedziała się nic nowego od premiera. Jak dodała, kolejny raz nie udało jej się uzyskać od premiera i ministrów jego gabinetu deklaracji, aby zgłosili się na ochotnika - jako świadkowie - do prokuratury badającej okoliczności tragedii smoleńskiej. - Premier jak zwykłe usiłuje wykpić nasze pytania - podkreśliła.
Gosiewska powiedziała też, że chciałaby mieć dostęp do odczytów z czarnych skrzynek, które - jej zdaniem - są bezpodstawnie ukrywane. Przyznała, że nie wie, czy weźmie udział w kolejnym spotkaniu w połowie stycznia.
"Nie działo się nic nienormalnego"
Według Pawła Deresza, męża Jolanty Szymanek-Deresz, posłanki SLD, na spotkaniu nie działo się nic nienormalnego. - Była ostra dyskusja ze strony rodzin, a pełnomocnicy rodzin wykazywali nadmierną aktywność - ocenił. - To było spotkanie nie rodzin, ale pełnomocników, którzy wykazywali nadmierną aktywność, chcąc być może pochwalić się przed swoimi klientami.
Deresz był także pytany o sformułowanie premiera dotyczące wypowiedzi Ewy Kochanowskiej. - Nie wiem, o co poszło, trzeba o to pytać panią Kochanowską - mówił. Podkreślił jednak, że premier nie powiedział, że pytanie Kochanowskiej jest "bezczelne". - To konfabulacje ze strony pani Kochanowskiej - ocenił.
Przyznał też, że nie dowiedział się nic nowego o okolicznościach katastrofy smoleńskiej.
Spotkanie, które odbywało się w kancelarii premiera, już się zakończyło. Oprócz premiera, ministrów z jego kancelarii Tomasza Arabskiego i Michała Boniego, minister zdrowia Ewy Kopacz, uczestniczyli w nim także szef MSWiA Jerzy Miller oraz wiceminister spraw zagranicznych Jacek Najder.
Podczas rozmów ustalono, że kolejne spotkanie odbędzie się w styczniu.