Proces Korwin-Mikkego ws. spoliczkowania Boniego ma ruszyć we wrześniu. Grozi mu do 3 lat więzienia
• Stołeczny sąd odmówił umorzenia procesu europosła Janusza Korwin-Mikkego
• Wyznaczył datę procesu ws. spoliczkowania Michała Boniego na 3 wrzesnia
• Do incydentu doszło w lipcu 2014 r. podczas spotkania zorganizowanego przez MSZ
• Korwin-Mikke mówił po zajściu, że "spoliczkował Boniego, bo tak mu obiecał"
• Michał Boni: "to nie jest normalne (...) z pokorą przyjmuję ataki! Ale jest granica"
13.06.2016 | aktual.: 13.06.2016 15:29
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Stołeczny sąd odmówił umorzenia procesu europosła Janusza Korwin-Mikkego (KORWIN) za spoliczkowanie innego europosła Michała Boniego (PO). Postanowiono, że proces Korwin-Mikkego, któremu grozi do 3 lat więzienia, ma ruszyć 9 września.
O umorzenie sprawy wnosiła obrona Korwin-Mikkego, kwestionując przyjętą przez prokuraturę kwalifikację prawną czynu zarzucanego europosłowi: naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariusza publicznego podczas lub w związku z pełnieniem obowiązków służbowych. Według jego obrońcy mec. Andrzeja Ceglarskiego, taka kwalifikacja nie ma racji bytu, bo spotkanie europosłów, gdy doszło do incydentu, nie miało związku z wykonywaniem funkcji europosła.
Prokuratura Okręgowa w Warszawie i pełnomocnicy oskarżyciela posiłkowego, którym jest Boni, wnieśli o oddalenie wniosku obrony. Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia uznał go za nieuprawniony.
Do incydentu doszło w lipcu 2014 r., podczas zorganizowanego przez MSZ spotkania polskich europosłów. Korwin-Mikke mówił potem, że spoliczkował Boniego, bo tak mu obiecał. - Kiedy w czasie debaty w sprawie uchwały lustracyjnej (w 1992 r.) Boni wypierał się, że był agentem SB i wyzywał mnie od idiotów, dałem mu słowo i go dotrzymałem. Przyznał się potem, że był agentem, od początku miałem rację - mówił Korwin-Mikke.
28 maja 1992 r. 73-letni dziś Korwin-Mikke jako poseł na Sejm był inicjatorem tzw. uchwały lustracyjnej, w wyniku której powstała "lista Macierewicza" (gdzie jako tajny współpracownik SB figurował Boni). W wyniku m.in. realizacji tej uchwały 4 czerwca 1992 r. Sejm odwołał rząd Jana Olszewskiego.
W październiku 2007 r. Boni - gdy dostał propozycję wejścia do rządu Donalda Tuska - ujawnił, że podpisał pod wpływem szantażu w 1985 r. deklarację współpracy z SB, choć nigdy jej nie podjął. Po incydencie na spotkaniu Boni napisał na portalu społecznościowym: "Powiedziałem 'dzień dobry' posłowi Korwin-Mikkemu, uderzył mnie w twarz. To nie jest normalne!!". Zaznaczył też, że za różne rzeczy już przepraszał. "Z pokorą przyjmuję ataki! Ale jest granica!" - podkreślił.
Zawiadomienie w całej sprawie złożyło MSZ. Prokuratura uznała, że doszło do naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariusza publicznego i wystąpiła do PE o uchylenie immunitetu Korwin-Mikkemu. W maju 2015 r. Parlament Europejski uchylił mu immunitet. Korwin-Mikke mówił wtedy PAP, że sam za tym głosował, ponieważ "chce z zainteresowaniem śledzić, jak prokuratura będzie zajmowała się tą sprawą". On sam uznaje ją za honorową. Pytany, czy nie żałuje swojego czynu, odparł: "Ależ skąd! Po raz drugi bym mu dołożył".
W czerwcu 2015 r. prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia. Korwin-Mikke nie przyznał się do winy. - Wyjaśnił, iż w jego przekonaniu spoliczkowanie nie jest przestępstwem, a jedynie "czynnością dyshonorującą człowieka" - informował ówczesny rzecznik prokuratury Przemysław Nowak. Mówił, że z materiału dowodowego wynika, iż cel spotkania polskich posłów do PE pozostawał "w bezpośrednim związku" ze sprawowaniem mandatu. Prokuratura uznała więc, że do naruszenia nietykalności doszło więc podczas pełnienia obowiązków służbowych przez pokrzywdzonego.
Art. 222 Kodeksu karnego stanowi: "Kto narusza nietykalność cielesną funkcjonariusza publicznego lub osoby do pomocy mu przybranej podczas lub w związku z pełnieniem obowiązków służbowych, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 3". Czyn taki jest ścigany z urzędu przez prokuraturę.
Adwokat Michała Bonego mec. Piotr Schramm: czasy pojedynków już się skończyły
Obrońca nieobecnego w sądzie Korwin-Mikkego podkreślał, że spotkanie w MSZ miało wyłącznie charakter "towarzysko-kurtuazyjny" i nie miało związku z wykonywaniem obowiązków europosła, a w dodatku do incydentu doszło przed samym spotkaniem. Działanie Korwin-Mikkego jego adwokat przedstawił jako "odwołanie się do tradycji aktu dyshonorującego z czasów II RP". - Prokuratura wtedy za to nie ścigała - oświadczył mec. Ceglarski.
Obrona złożyła wniosek o umorzenie postępowania z powodu "braku wymaganego zezwolenia na ściganie lub wniosku o ściganie pochodzącego od osoby uprawnionej". Mec. Ceglarski mówił w sądzie, że co najmniej należałoby zmienić kwalifikację prawną z art. 222 na art. 217, który za "zwykłe" naruszenie nietykalności cielesnej przewiduje grzywnę, karę ograniczenia wolności albo do roku pozbawienia wolności (ściganie odbywa się zaś z oskarżenia prywatnego).
Broniący oskarżenia prok. Radosław Cieśliński - opowiadając się przeciwko umorzeniu sprawy w tym momencie - powiedział sądowi, że aby w sprawie poczynić wiążące ustalenia, musi być przeprowadzony proces i pełne postępowanie dowodowe. - Parlament Europejski nie uchyla immunitetu, jeśli dany czyn budzi jakiekolwiek wątpliwości co do przyjętej kwalifikacji prawnej - argumentował.
- Czasy pojedynków już się skończyły - mówił reprezentujący nieobecnego w sądzie Boniego mec. Piotr Schramm, odnosząc się do słów obrońcy. Ironizował, czy nie należałoby przywrócić zasady "oko za oko, ząb za ząb" z kodeksu Hammurabiego (babilońskiego zbioru praw z XVIII w. p.n.e. - przyp. red.). Schramm przekonywał, że nie była to impreza towarzyska, lecz zamknięte spotkanie w MSZ wyłącznie dla europosłów.
Sąd uznał umorzenie na wskazanej przez obronę podstawie za nieuprawnione. "Na obecnym etapie, przed postępowaniem dowodowym, zmiana kwalifikacji prawnej na art. 217 Kk byłaby zdecydowanie przedwczesna" - podkreśliła sędzia Anna Tyszkiewicz. Na 9 września do sądu będą wezwani i Korwin-Mikke, i Boni.
Mec. Ceglarski powiedział, że jest zaskoczony decyzją sądu i zapowiedział walkę o uniewinnienie swego klienta. Mec. Schramm był z postanowienia sądu zadowolony.