Południowosudańska wojna o ogień - ropa naftowa dzieli, ropa naftowa łączy
Południowosudańska wojna domowa toczy się o władzę, ale dodatkowo komplikuje ją fakt, że rozgrywa się na tamtejszych polach naftowych, należących do najbogatszych w całej Afryce.
08.01.2014 | aktual.: 08.01.2014 15:13
W luksusowym hotelu Sheraton w etiopskiej stolicy Addis Abebie wysłannicy prezydenta Południowego Sudanu Salvy Kiira i zbuntowanego przeciwko niemu byłego wiceprezydenta Rieka Machara pozorują rozmowy o zawieszeniu broni. Jedni i drudzy chcą wywalczyć jak najsilniejszą pozycję przetargową, zająć (lub utrzymać) jak największe terytorium. Rządowe wojska starają się odbić z rąk rebeliantów obfitujące w pola naftowa stany Jonglei i Unity, a także nie dać sobie ponownie odebrać stanu Górny Nil, głównego zagłębia naftowego. Rebelianci, uznając, że najlepszą obroną jest atak, odgrażają się, że zamierzają ruszyć na Dżubę, stolicę państwa.
Rozejm nie na rękę
Riek Machar stawia warunki, z których najważniejszym jest dymisja prezydenta. Salva Kiir ani myśli rezygnować i wie, że Afryka nigdy nie stanie po stronie buntowników, lecz panującego władcy.
Nie pali się więc do rozejmu, bo wie, że przynajmniej na początku oznaczałby on zachowanie status quo, czyli utrzymanie w rękach rebeliantów najważniejszych pól naftowych. Na to nie może się zgodzić, bo pieniądze ze sprzedaży ropy są jedynym (poza zagraniczną pomocą) źródłem dochodów niepodległego od 2011 r. Południowego Sudanu. Pozostawienie pól naftowych w rękach rebeliantów groziłoby też, że mogliby pomyśleć o secesji i ogłoszeniu na swoim terytorium jeszcze jednego sudańskiego państwa. Naftowe pola leżą bowiem na ziemiach, które za swoją ojczyznę uważają Nuerowie, rodacy przywódcy buntowników Rieka Machara.
Zaognienie etnicznego konfliktu
Polityczny spór między prezydentem Salvą Kiirem i zdymisjonowanym przez niego w lipcu wiceprezydentem Riekiem Macharem, za ich sprawą przerodził się w konflikt etniczny i regionalny. Nuerowie stanowią dziesiątą część kilkunastomilionowej ludności Południowego Sudanu. Salva Kiir jest Dinką, którzy w Południowym Sudanie są najliczniejsi (ponad połowa ludności). Od połowy grudnia, gdy Kiir oskarżył Machara o próbę zamachu stanu, obaj napuszczają przeciwko sobie swoich rodaków - w Dżubie Dinkowie masakrują Nuerów, w Bor i Bentiu Nuerowie mordują Dinków.
Walczyli ze sobą zresztą od lat, nawet gdy wspólnie w latach 70, 80. i 90. prowadzili wojnę przeciwko rządzącym w Chartumie Arabom. Nierozwiązane konflikty między przywódcami obu ludów sprawiały, że powstającemu w pospiechu Południowemu Sudanowi wróżono jak najgorzej.
Będący w większości Dinkowie szybko zawłaszczyli władzę i petrodolarowe bogactwo. Nuerowie poczuli się pokrzywdzeni tak samo, jak w niepodzielonym jeszcze Sudanie mieszkańcy południa kraju, gdzie odkryto ropę, uważali się za dyskryminowanych przez Arabów z Chartumu, którzy przejmowali petrodolarowe zyski.
Kraina wojen i mekka terrorystów
Ropa naftowa nie była główną przyczyną wojny domowej w Sudanie, najdłuższej wojny współczesnej Afryki, ale odgrywała w niej niemałe znaczenie. Odkryte pod koniec lat 70. sudańskie złoża naftowe okazały się trzecimi, najbogatszymi na południe od Sahary. Czerpiąc z nich zyski, muzułmańscy, arabscy władcy z Chartumu chcieli utrzymać w poddaństwie murzyńskie i chrześcijańskie ludy z południa, a kiedy w latach 90. w Sudanie zapanowali muzułmańscy radykałowie pozującego na nowego mahdiego Hassana Turabiego próbowali nawet siłą narzucić Południu islam.
W pierwszej połowie lat 90. Chartum był mekką najgroźniejszych terrorystów z Osamą Ben Ladenem, "Carlosem Szakalem" i Abu Nidalem na czele. Ale wsparcie dla dżihadystów uczyniło Sudan pariasem i utrudniało handel ropą. Dlatego w 1996 r. wojskowy dyktator Omar al-Baszir kazał aresztować Turabiego, a jego gościom, dżihadystom wynosić się z kraju (Osama wyjechał do Afganistanu). Poprawiwszy stosunki z Zachodem, Sudan mógł sprzedawać mu ropę.
Droga do niepodległości i złoża ropy w tle
Naftowe pola rozdęły polityczne ambicje Rieka Machara i podsunęły mu myśl o secesji. Najpierw próbował przejąć kierownictwo południowosudańskiego powstania od Johna Garanga, przywódcy rebelii i Dinki. Kiedy mu się to nie udało, wystąpił przeciwko Dinkom, sprzymierzył z Chartumem, licząc, że w podzięce dostanie naftowe pola. Garang, który w 2005 r. zginął w katastrofie powietrznej i został zastąpiony przez Salvę Kiira, nie myślał o secesji Południa. Chciał utrzymania jedności Sudanu, w którym demokracja miała zastąpić szarijat. Niepodległości najgłośniej domagał się Machar, przekonany, że z łatwością przechytrzy Salvę Kiira.
Petrodolary, a raczej groźba ich utraty, sprawiły, że Salva Kiir zaproponował niedawno Omarowi al-Baszirowi wspólne zajęcie naftowych pól na ziemiach Nuerów i strzeżenie ich przed rebeliantami Machara. Tamtejsza ropa jest dla Sudanu głównym źródłem zaopatrzenia, ale także przysparza mu dochodów za tranzyt przez rurociąg wiodący do czerwonomorskiego Port Sudanu. Znawcy Sudanu twierdzą jednak, że jeśli Kiir nie zapewni Chartumowi nieprzerwanych dostaw ropy, Omar al-Baszir równie dobrze może zawrzeć przymierze z Macharem.
Tym bardziej, że o względy Dżuby i jej ropę naftową zabiega Uganda, stary wróg Chartumu, która posłała już nawet swoich żołnierzy, by pomagali Salvie Kiirowi. Ugandyjczycy przejęli lotnisko w Dżubie, a według buntowników Machara ugandyjskie śmigłowce i samoloty bombardują ich pozycje pod Borem i Bentiu.
Wojciech Jagielski, PAP