Polak wywołał fałszywy alarm bombowy w samolocie. Zapłaci 130 tysięcy złotych kary
64-letni mężczyzna, który na pokładzie samolotu lecącego z Warszawy do egipskiej Hurghady, wywołał fałszywy alarm bombowy, będzie musiał zapłacić liniom lotniczym 130 tysięcy złotych. Na taką kwotę linie lotnicze Small Planet Airlines wyceniły koszt przymusowego lądowania w bułgarskim Burgas - informuje rmf24.pl.
Pasażerowie lecącego do Egiptu Airbusa A320 przeżyli chwile grozy, gdy załoga samolotu, na skutek żartu 64-letniego Polaka, zdecydowała o awaryjnym lądowaniu na lotnisku w Burgas w Bułgarii. Mężczyzna, który awanturował się z personelem pokładowym, w pewnej chwili poinformował, że na pokładzie jest bomba.
Nie pomogły późniejsze tłumaczenia 64-latka, że to był "tylko żart". Na lotnisku wszyscy pasażerowie musieli opuścić samolot, wyładowano i ponownie drobiazgowo sprawdzono ich bagaże. Do akcji wkroczyły także służby specjalne, które drobiazgowo przeszukały maszynę.
Żartowniś trafił do aresztu, a pozostali turyści do hotelu, gdzie czekali na drugi samolot podstawiony przez linie lotnicze.
Small Planet Airlines zamierzają wyegzekwować od 64-latka koszty, jakie poniosły na skutek jego nieodpowiedzialnego żartu. Rachunek żartownisiowi wystawią prawdopodobnie także bułgarskie służby, które przeszukiwały samolot.