PolskaNowoczesne pociski manewrujące JASSM dla Polski. Potężny oręż, który ma też swoje słabości

Nowoczesne pociski manewrujące JASSM dla Polski. Potężny oręż, który ma też swoje słabości

Takiego oręża w polskiej armii jeszcze nie było. Amerykańskie pociski manewrujące AGM-158 JASSM dadzą naszym F-16 możliwość rażenia wrogich celów z dala od polskich granic. To ważne, ponieważ nowoczesne rakiety mają być jednym z kluczowych elementów polskiej strategii odstraszania. Ale to rozwiązanie ma też swoje słabości.

Nowoczesne pociski manewrujące JASSM dla Polski. Potężny oręż, który ma też swoje słabości
Źródło zdjęć: © Lockheed Martin
Tomasz Bednarzak

AGM-158 JASSM to broń niezwykle zaawansowana nawet jak na warunki amerykańskie, jeden z najnowocześniejszych tego typu systemów na świecie. Do służby w siłach zbrojnych USA weszła ledwie kilka lat temu, a od tamtej pory władze zezwoliły na jej sprzedaż jedynie do dwóch krajów - Australii i Finlandii. W przypadku tej ostatniej starania o nowoczesne rakiety rozpoczęły się jeszcze w fazie testów i trwały aż osiem lat. Nam udało się uzyskać zgodę amerykańskiej administracji w kilkanaście miesięcy. Nie da się ukryć, że szybka decyzja Waszyngtonu miała związek z kryzysem ukraińskim.

Umowa może zostać podpisana w ciągu najbliższych miesięcy. Wszystko zależy od USA, ale jak deklarował w ostatnich dniach minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak, widać, że strona amerykańska chce jak najszybciej przeprowadzić tę procedurę. Gdyby sprawy poszły po naszej myśli, nowe rakiety mogą znaleźć się w Polsce już za półtora roku.

Poza zasięgiem wroga

JASSM to skrót od Joint Air-to-Surface Standoff Missile. Kluczowy jest tu człon "standoff", oznacza on bowiem klasę pocisków i bomb, którymi można razić wroga pozostając poza zasięgiem jego systemów obronnych. Amerykańskie rakiety teoretycznie mogą dosięgnąć celów oddalonych nawet o 370 kilometrów, więc doskonale wpisują się w ten schemat. Ich pozyskanie poważnie rozszerzy potencjał uderzeniowy naszych sił zbrojnych, ponieważ systemy będące aktualnie na wyposażeniu polskich sił powietrznych pozwalają na zaatakowanie obiektów oddalonych maksymalnie o 70 kilometrów. Różnica jest zatem znacząca.

- Pociski JASSM mogą skutecznie razić kluczowe cele na zapleczu ewentualnego frontu - lotniska, bazy, stanowiska dowodzenia. Potencjalny przeciwnik, czyli Rosja, ma bardzo mocną obronę powietrzną i przeciwlotniczą. Dzięki temu uzbrojeniu nasze F-16 będą mogły bezpiecznie uderzyć na cele naziemne, pozostając poza zasięgiem tej obrony - mówi Wirtualnej Polsce Tomasz Szatkowski, prezes Narodowego Centrum Studiów Strategicznych.

Przed pociskiem AGM-158 JASSM niezwykle trudno jest się obronić. Po wystrzeleniu zmierza do celu lecąc nisko nad ziemią, tym samym w znacznej mierze unika wykrycia przez systemy obronne przeciwnika, co i tak nie jest łatwe ze względu na posiadane własności stealth (obniżona tzw. skuteczna powierzchnia odbicia radarowego). Rakieta jest odporna na zakłócanie, ponadto cechuje się wysoką autonomicznością działania i manewrowością - może zmieniać kierunek lotu, wybierać drogę okrężną - wszystko, by bez przeszkód dosięgnąć wyznaczonego celu. Zabójczą skuteczność i precyzję uderzenia zapewniają zaawansowane systemy naprowadzające, a prawie półtonowa głowica penetracyjna może niszczyć również schrony przeciwlotnicze i ukryte pod ziemią centra dowodzenia.

Strategia odstraszania

Jak wskazuje w rozmowie z Wirtualną Polską Andrzej Walentek, niezależny publicysta wojskowy, JASSM to bardzo skuteczna i nowoczesna broń, wpisująca się w szumnie zapowiadaną strategię "polskich kłów" - kluczowych elementów naszych sił zbrojnych mających odstraszać potencjalnych wrogów. Zaliczyć do nich można nowoczesne pociski manewrujące Naval Strike Missile (NSM), w które uzbrojony jest Nadbrzeżny Dywizjon Rakietowy czy rozwijany przez naszą zbrojeniówkę system Homar, czyli wyrzutnie rakietowe o zasięgu do 300 kilometrów.

- Widać, że wreszcie myślenie strategiczne dotyczące bezpieczeństwa Polski nie sprowadza się tylko do obrony granic, ale także możliwości wykonania nawet uderzeń wyprzedzających w cele daleko na tyłach wroga - podkreśla Walentek. - Kiedy pociski JASSM znajdą się już na wyposażeniu naszej armii, to ewentualny agresor będzie się musiał liczyć z tym, że będziemy mieli w stanie czym odpowiedzieć - dodaje.

Jeżeli potwierdzą się przecieki, że Polska będzie również chciała pozyskać pociski JASSM w wersji ER (Extended Range) - o rozszerzonym zasięgu wynoszącym prawie 1000 kilometrów - wtedy nasze "kły" będą jeszcze ostrzejsze. Zyskamy zdolność rażenia celów strategicznych położonych bardzo daleko od polskich granic. - Może to mieć wpływ nie tylko na klasyczne pole walki, ale również potencjalnie, przy odpowiednim doborze strategii, będzie odstraszać przeciwnika przed przejściem do groźnych i absolutnie nieakceptowalnych działań, jak przykładowo użycie ograniczonej liczby taktycznych głowic nuklearnych - ocenia Szatkowski.

Ekspert wskazuje, że sprzedanie nam przez Amerykanów JASSM ER, które weszły do służby w siłach powietrznych USA zaledwie kilka miesięcy temu, byłoby też ważnym sygnałem politycznym i krokiem niemal bezprecedensowym. - Do tej pory podobne systemy od USA otrzymywali jedynie Brytyjczycy i Izraelczycy. Nawet Hiszpanie, gdy kupowali pociski Tomahawk dla swoich okrętów podwodnych, dostali je z ograniczonym zasięgiem. Taki sygnał polityczny miałby więc również swoje znaczenie odstraszające - zaznacza prezes Narodowego Centrum Studiów Strategicznych.

Ile i za ile?

Według oficjalnego komunikatu amerykańskiej Defense Security Cooperation Agency Polska chce nabyć 40 pocisków bojowych (plus sześć do certyfikacji, prób i ćwiczeń) wraz z całym pakietem innego sprzętu i usług, co ma kosztować w sumie pół miliarda dolarów. W niektórych polskich mediach niemal natychmiast pojawiły się publikacje, że zgodnie z informacjami tej samej agencji Finlandia za swoje 70 rakiet JASSM zapłaciła "tylko" 255 milionów dolarów. Wniosek może być tylko jeden - Polska znowu przepłaca. Ale to bardzo powierzchowna analiza, nie do końca mająca pokrycie w prawdzie.

Po pierwsze, podane kwoty to tylko szacunki administracji USA, które bardzo często są zawyżone w stosunku do wartości późniejszych transakcji. Według doniesień medialnych Finowie za swoje rakiety ostatecznie zapłacili ok. 180 mln dolarów, a nie ponad ćwierć miliarda. Po drugie, wpływ na różnicę w cenie ma zawartość pakietu towarzyszącego samym pociskom. A okazuje się, że ten fiński był znacznie uboższy od tego, czego oczekuje polski rząd. W jego koszty nie wliczono chociażby integracji z pociskami JASSM fińskich myśliwców F/A-18 Hornet, co odbywa się w ramach odrębnego, bardzo kosztownego programu modernizacji floty tych samolotów. Tymczasem my płacimy zarówno za przystosowanie naszych F-16, jak również za m.in. specjalne zasobniki na pociski czy części zamienne i zapasowe.

Niemniej wydaje się, że 40 pocisków to liczba daleko niewystarczająca naszym potrzebom. Jednak najprawdopodobniej jest to dopiero pierwsza transza większego zamówienia. Przecieki mówią o nawet dwustu kilkudziesięciu rakietach. Czy taki arsenał w pełni zabezpieczałby nasze interesy? - Trudno jest wskazać dokładną liczbę potrzebnych pocisków bez przeprowadzenia odpowiednich badań operacyjnych. Można stawiać pytania, czy w wypadku poważnego konfliktu, obecna flota F-16 zdołałaby wystrzelić wszystkie te dwieście kilkadziesiąt rakiet. Dobrze, jeśli wojsko wreszcie tworzy zapasy. Jeśli jednak tak duży zakup miałby się odbyć kosztem innych elementów strategii odstraszania, to nie byłoby słuszne - analizuje Szatkowski. Pieniądze się znajdą

Ambitny i okazały plan modernizacji polskich sił zbrojnych, nakreślony na lata 2012-2022, ma już i tak bardzo napięty budżet. Eksperci są jednak zgodni, że z obliczonym na miliardy złotych zakupem pocisków JASSM kłopotów być nie powinno. - Jeżeli chodzi o wydatki zbrojeniowe związane z zakupami za granicą, a zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, to jestem spokojny, że na to pieniądze się znajdą. My mamy problemy z finansowaniem tych programów, które prowadzi nasz przemysł zbrojeniowy. Natomiast niezależnie od tego, która ekipa polityczna odpowiadała za te sprawy, z wydawaniem pieniędzy na zagraniczne uzbrojenie nigdy nie było problemów - zauważa Andrzej Walentek.

Z kolei Tomasz Szatkowski sugeruje, że duże zamówienie na system JASSM może być ze strony MON krokiem w kierunku szybkiego wypełnienia kwot narzucanych resortowi przez ustawę o finansowaniu armii na poziomie minimum 1,95 proc. PKB. - Nie obawiałabym się więc, że transakcja ta spowoduje przekroczenie zakładanego budżetu, bo nasz MON jako chyba jedyne ministerstwo obrony w Europie ma już tradycyjne problemy z wydawaniem pieniędzy. Być może to sygnalizowane zwiększenie pozyskiwanej liczby pocisków jest więc łatwiejszym sposobem na wydanie tych środków - mówi analityk.

Bez okrętów podwodnych ani rusz

Nikt nie podważa tego, że nowoczesne pociski manewrujące to oręż wręcz rewolucyjny w stosunku do dotychczasowych możliwości naszych sił zbrojnych. Bardzo dużym atutem jest fakt, że mamy już gotowe platformy - samoloty F-16 - z którymi można łatwo i szybko zintegrować tę broń. To rozwiązanie ma jednak swoje słabości. Lotnictwo można stosunkowo łatwo wyeliminować poprzez zniszczenie baz i pasów startowych. A nie ulega wątpliwości, że właśnie w te obiekty wymierzone byłoby pierwsze uderzenie. Rozmieszczone w obwodzie kaliningradzkim Iskandery osiągnęłyby swoje cele w jedną-dwie minuty. Wtedy naszym F-16 pozostałyby jedynie lotniska niemieckie, o ile zdążyłby na nie uciec.

Jeżeli strategia odstraszania ma być rzeczywiście skuteczna, przenoszone przez myśliwce rakiety JASSM powinny zostać uzupełnione przez pociski manewrujące odpalane z okrętów podwodnych. W ramach modernizacji marynarki wojennej Polska w najbliższych latach zamierza nabyć trzy okręty podwodne. Jednak wciąż nie jest przesądzona kwestia, czy będą one uzbrojone we własne pociski. Zdaniem wielu analityków kupowanie jednostek bez tego typu ofensywnego oręża kompletnie mija się z celem i będzie wyrzuceniem w błoto grubych miliardów. W takim przypadku lepiej byłoby przeznaczyć te pieniądze na bardziej pilne potrzeby.

- W porównaniu do okrętów podwodnych, samoloty nie mogą nieustannie krążyć w powietrzu, nie mają też takiego zasięgu, więc dają mniejszą autonomiczność operacyjną użycia takiej broni - mówi Tomasz Szatkowski. I podkreśla, że dla pocisków, którym chcielibyśmy powierzyć rolę odstraszania, okręty podwodne są najlepszą platformą.

Problem z rozpoznaniem

Innym problemem, rzadko podnoszonym przez przedstawicieli wojska, są środki dalekiego rozpoznania, a właściwie ich brak. Dla dysponujących imponującym zasięgiem pocisków JASSM są one konieczne, by skutecznie razić wrogie cele. To skazuje nas na zależność w tym zakresie od sojuszników z NATO, w domyśle USA.

- To ważna kwestia. Pociski są tylko częścią tzw. Battle Network (ang. "sieć bojowa"), w skład którego wchodzą także systemy sensoryczne - radary, dane pozyskiwane przez satelity i systemy optoelektroniczne - oraz systemy łączności i dowodzenia, a także same platformy do przenoszenia tych pocisków (w omawianym przypadku samoloty F-16). Broń odstraszania musi być pod autonomiczną polską kontrolą w całym tym systemie i musimy tego wymagać pozyskując tego typu pociski - uważa Tomasz Szatkowski. I dodaje, że najwyższa pora, aby Polska zaczęła tworzyć własny system rozpoznania satelitarnego.

Jego zdaniem to możliwe, bo satelity są coraz tańsze - jeden z amerykańskich producentów oznajmił ostatnio, że tworzy serię mikrosatelit, które będą mogły wisieć na orbicie do trzech miesięcy, w cenie pół miliona dolarów sztuka. - To są śmieszne pieniądze, absolutnie w polskim zasięgu finansowym. Pociski JASSM mogą wykorzystywać do naprowadzania GPS albo system bezwładnościowy (który korzysta z danych pozyskiwanych przez satelity - przyp. red.). Ten drugi nie jest tak precyzyjny, choć potencjalnie bardziej autonomiczny - wyjaśnia prezes Narodowego Centrum Studiów Strategicznych.

- Raczej będziemy operować w natowskim systemie rozpoznania - komentuje z kolei tę kwestię Andrzej Walentek. - Ale wchodząc do Sojuszu niejako zdecydowaliśmy się na to, że w razie konfliktu na większą skalę jesteśmy skazani na współpracę z sojusznikami. Tak jak na przykład korzystamy z natowskiego systemu rozpoznawczego AWACS - dodaje.

Tomasz Bednarzak, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1895)