Nieludzkie zachowania w ośrodku dla uchodźców w Białej Podlaskiej? SG: to nieprawdziwe i krzywdzące informacje
W ośrodku strzeżonym dla cudzoziemców w Białej Podlaskiej personel miał zastosować przemoc wobec przebywających tam osób - użyto gazu łzawiącego i pozamykano ludzi w pomieszczeniach. Na miejscu miały być obecne również służby porządkowe, które z całej sytuacji się śmiały. Straż Graniczna wydała w tej sprawie oświadczenie.
Jak dowiedzieliśmy się od Fundacji Ocalenie, takie zachowanie personelu wywołał protest przebywających w ośrodku cudzoziemców. Oni zaś nie zgadzali się na przymusowy pobyt w ośrodku jednej z rodzin na kolejne trzy miesiące.
Usłyszeliśmy, że osoby przebywające w ośrodku najpierw zorganizowały 2-dniowy protest głodowy, po czym przeniosły się przez budynek, gdzie demonstrowały solidarność z rodziną, której dotyczyła decyzja. Mieszkańcy, jak powiedział nam przedstawiciel fundacji Gagik Grigoryan, krzyczeli: „oddajcie nam wolność. Nie chcemy nieludzkiego traktowania”.
Personel miał pozamykać mieszkańców ośrodka w pokojach. Do jednego, w którym przebywała rodzina, oskarżana o wszczęcie protestu, miał zostać wpuszczony gaz łzawiący. Miało też dojść do przemocy. - Uszkodzili mojemu mężowi kręgosłup, córka krzyczała i płakała ze strachu, trzęsła się, a ja byłam w szoku i nie wiedziałam co robić – powiedziała kobieta będąca świadkiem sytuacji. – Przyjechało pogotowie i powiedzieli, że nic się nie stało, że wszystko jest w porządku. Ochrona stoi i się śmieje z nas. Kpią z nas, że nie jesteśmy ludźmi – dodała. Jej mąż i syn mieli zostać uwiezieni w piwnicy.
Nie wiadomo jednak o jakiej ochronie mówiła kobieta. Jak zaznaczył Grigoryan, mieszkańcy nie wiedzą, czy byli to przedstawiciele policji czy firmy ochroniarskiej, ale mieli na sobie mundury. Personel miał też grozić mieszkańcom: „wiem, co z tobą zrobię”. Grigoryan powiedział nam, że jednym z poważniejszych problemów w ośrodku jest to, że ludzie nie wiedzą, jak długo tam pozostaną. Zwrócił uwagę, że ofiarami przemocy są także dzieci.
Jak przyznał, przedstawiciele fundacji nie byli na miejscu, by sprawdzić sytuację. Zaznaczył jednocześnie, że osoby przebywające w ośrodkach boją się mówić o nadużyciach personelu. Obawiają się bowiem, że to może wpłynąć na procedurę uchodźczą. Co więcej, nie mają zaufania do personelu i po pierwszą pomoc zwracają się do organizacji pozarządowych.
Jak zwrócił uwagę, cudzoziemcy przebywają w ośrodkach zamkniętych, w których czują się jak w więzieniu. Dodał, że do takich sytuacji dochodzi często.
Strzeżone ośrodki dla cudzoziemców podlegają Straży Granicznej.
Straż Graniczna: nie było żadnego protestu
Oświadczenie w tej sprawie wydała Straż Graniczna. Zamieściła je na swoim profilu na Facebooku. Z relacji funkcjonariuszy wynika, że sytuacja w ośrodku wyglądała zupełnie inaczej.
"Na terenie ośrodka nie jest prowadzona żadna akcja protestacyjna. Informacje, które pojawiły się na ten temat w mediach społecznościowych są nieprawdziwe i krzywdzące" - napisano w oświadczeniu.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Według relacji funkcjonariuszy SG w czwartek, około godziny 3, przystąpiono do realizacji decyzji o deportacji "3-osobowej grupy cudzoziemców". Próbowała to uniemożliwić grupa agresywnych mieszkańców ośrodka. "Trzech mężczyzn, obywateli Rosji narodowości czeczeńskiej, zachowywało się szczególnie agresywnie. Nie tylko grozili funkcjonariuszom, ale również dopuścili się wobec nich czynnej napaści. Po kilkukrotnym i bezskutecznym przywoływaniu do porządku użyto środków przymusu bezpośredniego, tj. gazu łzawiącego i kajdanek. Agresywni mężczyźni zostali umieszczeni w izolatce" - napisano w oświadczeniu.
Z relacji SG wynika, że do ośrodka wezwano karetkę pogotowia. Sanitariusze na miejscu udzielili pomocy poszkodowanym, żaden z nich nie wymagał hospitalizacji.