(Nie)nuklearny Iran - ciąg dalszy nastąpi. Islamska republika mogłaby być alternatywą dla Rosji
Pierwsza połowa nadchodzącego roku upłynie pod znakiem negocjacji w sprawie irańskiego programu nuklearnego. Gdyby Zachodowi udało się dojść do porozumienia z Iranem, mógłby on stać się dla niego nie tylko kluczowym partnerem na Bliskim Wschodzie, ale też alternatywą dla Rosji w wielu kwestiach - czytamy w analizie Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego.
24 listopada 2014 roku miał być ostatecznym terminem podpisania porozumienia pomiędzy Iranem i grupą mocarstw P5+1 (Stany Zjednoczone, Rosja, Chiny, Wielka Brytania, Francja i Niemcy) w przedmiocie budzącego kontrowersje irańskiego programu nuklearnego. Jeszcze przed rozpoczęciem wiedeńskiego spotkania, analizując skomplikowaną kwestię nuklearnych negocjacji i ich międzynarodowe uwarunkowania, można było mieć pewność, że z uwagi na rozbieżności pomiędzy stanowiskami Iranu i grupy P5+1, porozumienie nie zostanie osiągnięte. Ostatecznie czas na wypracowanie wspólnego stanowiska przedłużono do 1 lipca 2015 r.
Partner i alternatywa dla Rosji?
Irański program nuklearny rzutuje na szereg kwestii o wymiarze regionalnym i globalnym, związanych zarówno z bezpieczeństwem, jak i światową gospodarką. Z jednej strony Iran to państwo, którego powtórne włączenie do systemu światowej gospodarki, będzie niosło ze sobą otwarcie dużego rynku dla eksportu i zachodnich inwestycji (populacja Iranu wynosi ok. 80 mln ludzi). Iran może być przy tym kluczowym partnerem Zachodu na Bliskim Wschodzie, mogącym w sposób efektywny wspomóc walkę z tzw. Państwem Islamskim oraz przyczynić się do stabilizacji sytuacji w Afganistanie po zakończeniu misji ISAF. Terytorium Iranu jest ponadto potencjalną trasą przebiegu głównych dróg tranzytowych pomiędzy Europą a Azją Centralną, Południową, a nawet Dalekim Wschodem. Godne podkreślenia w panującej sytuacji jest to, że w wielu kwestiach Iran mógłby stanowić dla Zachodu alternatywę dla Rosji. Póki co, Teheran zdecydowanie bliższe relacje łączą jednak z Moskwą niż UE.
Ewentualny układ Zachodu z Iranem - jak postrzegane jest w regionie porozumienie z P5+1 - wystawi na poważną próbę dobre relacje Zachodu z wpływowymi partnerami bliskowschodnimi - Izraelem i Arabią Saudyjską. Iran konsekwentnie wyraża swoje mocarstwowe ambicje i jest w regionie postrzegany jako poważne zagrożenie nie tylko dla bezpieczeństwa Izraela, lecz także niemal wszystkich sunnickich monarchii w krajach arabskich. Władze Izraela oraz Zachód niezmiennie oskarżają Teheran o dążenie do produkcji broni nuklearnej.
Niezależnie czy te oskarżenia zostaną uznane za zasadne, czy zaufa się pokojowym zapewnieniom strony irańskiej, stawką gry toczącej się pomiędzy mocarstwami i Iranem jest nowy geopolityczny obraz Bliskiego Wschodu. Mimo możliwości stabilizacyjnych w Iraku, Syrii czy Afganistanie, wzrost regionalnej rangi Iranu może stać się zarzewiem kolejnych konfliktów i eskalacji napięć. W nakreślonej sytuacji idealne rozwiązanie nie istnieje. Bez względu na postępy poczynione w ciągu najbliższych miesięcy, ideologiczne i polityczne różnice, które pogrążyły Szerszy Bliski Wschód w kryzysie komplikują sytuację, gdyż region stanowi w całości arenę "islamskiej zimnej wojny" pomiędzy Rijadem a Teheranem.
Oprócz przedstawicieli Stanów Zjednoczonych, Rosji, Chin, Wielkiej Brytanii, Francji i Niemiec w Wiedniu obecni byli również dyplomaci z innych państw. Przed rozmową z irańskim ministrem spraw zagranicznych Mohammadem Zarifem, John Kerry spotkał się z szefem saudyjskiego MSZ Saudem Al-Faisalem. Kerry w ramach telekonferencji połączył się też z ministrami Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Kuwejtu, Kataru oraz Bahrajnu, telefonował również do ministra Turcji. Największe zaniepokojenie możliwością podpisania "złej umowy" wyrażały władze Izraela, toteż nieosiągnięcie porozumienia zostało przyjęte przez Izrael z ulgą. Nie sposób odmawiać prawa do obaw premierowi Benjaminowi Netanjahu, choć rząd Hasana Rouhaniego stara się przekonać o pokojowym nastawieniu Iranu wobec całego świata.
Z zachodniego punktu widzenia, irański obóz umiarkowany, skupiony wokół Rouhaniego, sprawia wrażenie wiarygodnego partnera do rozmów. Nieco inne sygnały docierają jednak z obozu ajatollaha Chameneiego. Najwyższy przywódca podkreśla swą nieufność wobec Stanów Zjednoczonych i przy wielu okazjach zapewnia, że Iran "nie padnie na kolana" przed nikim. Wypadkowa działań obu obozów w przyszłości stanowi zatem niewiadomą.
Przeciwstawne interesy
"Pozytywne", "obiecujące", "krok naprzód", "optymizm" - to określenia używane przez dyplomatów, którzy od dwunastu miesięcy uczestniczą w procesie negocjacyjnym. Tymczasem rozwiązanie problemu z irańskim atomem wydaje się być odległe. Zwycięzcami, bądź przegranymi mogą okazać się przede wszystkim państwa regionu. Na przeciwnej dla Iranu szali znajdują się Izrael, Arabia Saudyjska i jej sojusznicy. Na zakończenie wiedeńskich negocjacji John Kerry oświadczył: "Jesteśmy dziś bliżej umowy, która uczyni cały świat, w szczególności naszych sprzymierzeńców oraz partnerów w Izraelu i Zatoce, bezpieczniejszymi". Jednak porozumienie z Iranem i poczucie bezpieczeństwa władz wspomnianych państw wydają się wzajemnie wykluczać.
Warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt negocjacji, który dotyczy problemu działań "Kalifatu" w Iraku Syrii. Mało zdecydowana postawa Zachodu wobec Teheranu i długi termin na przedłużone rozmowy może być rezultatem świadomości Stanów Zjednoczonych i UE, że Iran w dużym (jeśli nie największym) stopniu ponosi obecnie ciężar walki z Państwem Islamskim w Iraku i Syrii.
Tytuł, lead i śródtytuły pochodzą od redakcji.