Maciej Lasek: zespół parlamentarny manipuluje opinią publiczną
Zespół Antoniego Macierewicza pominął zawarte w dokumencie płk. Edmunda Klicha uwagi dot. przyczyn katastrofy smoleńskiej - powiedział Maciej Lasek podczas konferencji zespołu ds. wyjaśnienia treści informacji i materiałów dot. katastrofy smoleńskiej. - Formuła przedstawiania alternatywnych przyczyn przez Zespół Parlamentarny ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy TU-154 M się wyczerpała. Zespół parlamentarny manipuluje opinią publiczną - dodał Lasek.
Zespół ds. wyjaśniania opinii publicznej przyczyn i okoliczności katastrofy smoleńskiej mówił przede wszystkim o tym, że eksperci zespołu parlamentarnego starają się manipulować opinią publiczną. Lasek i jego zespół odnieśli się też do ujawnionych we wtorek przez prokuraturę zeznań ekspertów zespołu parlamentarnego. Według mediów były to zeznania profesorów: Wiesława Biniendy, Jana Obrębskiego i Jacka Rońdy. "Gazeta Wyborcza" napisała wcześniej o "kompromitacji ekspertów Macierewicza", cytując fragmenty protokołów.
- Doszliśmy do punktu przełomowego w działalności zespołu parlamentarnego i jego ekspertów. Okazuje się, że lansowane od wielu miesięcy alternatywne teorie dotyczące przyczyn tej katastrofy są ze sobą nie tylko sprzeczne, ale również nie ma żadnych dowodów na ich potwierdzenie - podkreślił Lasek.
"Nie atakowaliśmy ekspertów zespołu parlamentarnego"
- W naszych wypowiedziach ani razu brutalnie nie atakowaliśmy ekspertów zespołu parlamentarnego. Wydaje mi się, że tych trzech ekspertów, o których ostatnio tak dużo mówimy, wystarczająco przedstawiło swoje kompetencje w zeznaniach złożonych zgodnie z regułami kodeksu postępowania karnego przed prokuraturą - zaznaczył szef zespołu. Dodał, że w jego odczuciu wiedza tych osób - m.in. na podstawie ich wypowiedzi w prokuraturze - "jest co najmniej dyskusyjna".
Lasek dodał, że od pół roku jego zespół bezskutecznie zwraca się do zespołu parlamentarnego "z prośbą o merytoryczną dyskusję, która możliwa jest jedynie po przedstawieniu materiałów źródłowych, na podstawie których formułuje on swoje tezy".
- Pomimo tego, że w tych zeznaniach eksperci zespołu parlamentarnego zanegowali swoją merytoryczność, jeśli chodzi o badanie wypadków lotniczych, przyjmujemy, że będą w stanie przygotować materiały na konferencję naukową zapowiedzianą przez prof. Kleibera - powiedział Edward Łojek z zespołu Laska.
Prezes PAN prof. Michał Kleiber wezwał zespoły Laska i Macierewicza do eksperckiej debaty ws. przyczyn katastrofy smoleńskiej. Postawił dwa warunki: przeprowadzenie dyskusji wyłącznie w gronie fachowców oraz jawność obrad, dostępnych dla wszystkich zainteresowanych mediów.
- Jesteśmy gotowi do udziału w konferencji naukowej, w której każdy, kto ma udokumentowany dorobek w zakresie, w którym się będzie wypowiadał, będzie mógł wziąć udział, gdzie referaty będą podlegały co najmniej wstępnej ocenie przez niezależny komitet naukowy - powiedział Lasek. Taki komitet - dodał - mógłby się składać z dziekanów wydziałów lotniczych. Jednocześnie Lasek podkreślił, że to nie jego zespół będzie weryfikował materiały przygotowane przez drugą stronę.
Zdaniem Laska minimalny termin konferencji naukowej to pół roku od wysłania zaproszenia (czyli od sierpnia), bo uczestnikom należy dać czas na przygotowanie referatów.
- Przyjęliśmy zaproszenie, wierząc, że taka konferencja poparta autorytetem PAN, pozwoli nam zakończyć festiwal wypowiedzi osób posiadających tytuły naukowe, ale niebędących ekspertami w danej dziedzinie - powiedział Lasek o naukowcach związanych z zespołem Macierewicza.
"Spostrzeżenia Klicha były uwzględnione"
Lasek powiedział, że zespół parlamentarny zaczął sięgać po dokumenty wytworzone podczas pracy komisji Millera i "na podstawie ich wybiórczej analizy stara się manipulować opinią publiczną".
Przykładem takich działań jest, zdaniem Laska, potraktowanie uwag polskiego akredytowanego Edmunda Klicha do projektu raportu przygotowanego przez MAK. Lasek zapewnił, że spostrzeżenia Klicha zostały uwzględnione - obok opracowań przygotowanych przez 36. specpułk i komisję Millera - w uwagach strony polskiej do projektu raportu MAK i powtórzone w raporcie komisji Millera. Uwagi Klicha liczyły ponad 40 stron. Polskie uwagi do raportu MAK - 148.
- Nie jest prawdą, że uwagi akredytowanego jednoznacznie wskazują na winę strony rosyjskiej, jeśli chodzi o przyczyny tej katastrofy. Podobnie jak w raporcie komisji Millera wskazuje również na błędy popełnione przez stronę polską - powiedział Lasek.
Klich rano powiedział, że jego sugestie zostały ujawnione poprzez ujawnienie uwag komisji Millera. - One oczywiście w tym natłoku informacji nie są tak wyraziste jak przeze mnie przedstawione, ale są - ocenił Klich w RMF FM.
Zastępca Laska Wiesław Jedynak podał przykłady na to, że - wbrew twierdzeniom zespołu parlamentarnego - komisja Millera dostrzegała odpowiedzialność strony rosyjskiej za przebieg wypadków w Smoleńsku. Komisja uwzględniła propozycję Klicha, by odrzucić raport MAK w całości (str. 148 uwag do raportu MAK), pisała o złej pracy grupy kierowania lotami w Smoleńsku i służb ruchu lotniczego (str. 111-115 uwag) oraz o naciskach osób postronnych znajdujących się na wieży w Smoleńsku (str. 109-120 i 147 uwag), a także o jakości wyposażenia lotniska. O pracy rosyjskich służb naziemnych i naciskach na kontrolerów mówi też raport komisji Millera (na str. 237-295 i 313-314).
Jedynak zdementował też zarzut, że komisja Millera nie odniosła się do nacisków wywieranych na załogę przez - jak twierdził MAK - dysponentów lotu i głównego pasażera. Komisja Millera stwierdziła, że w nagraniach rozmów z kokpitu nie ma żadnego fragmentu, który potwierdzałby tezę o próbie wywierania wpływów na załogę - powiedział Jedynak. Mowa o tym jest na stronie 63 uwag do raportu MAK oraz w raporcie komisji Millera.
Lasek podkreślił, że choć zespół parlamentarny miał dostęp do uwag Klicha (cytowano je na posiedzeniu zespołu 11 września), to całkowicie pominął uwagi akredytowanego na temat przyczyn katastrofy. Lasek nazwał to "niebywałą manipulacją".
Klich oceniał, że przyczynami katastrofy smoleńskiej były: brak reakcji dowódcy Tu-154M na komendę drugiego pilota "odchodzimy" i dalsze zniżanie, co doprowadziło do zderzenia z przeszkodami terenowymi a w końcu z ziemią; brak reakcji załogi na ostrzeżenia systemu TAWS; wykorzystywanie radiowysokościomierza w trakcie podejścia; oraz niepodjęcie przez załogę decyzji o odlocie na lotnisko zapasowe mimo wielokrotnych informacji, że pogoda w Smoleńsku uniemożliwia lądowanie.
- Potwierdza to tezę, że zespół parlamentarny posunął się do manipulowania, wybiórczego stosowania informacji zawartych w oficjalnych dokumentach, które wyjaśniają przyczyny katastrofy i na podstawie tej właśnie wybiórczej analizy próbuje udowadniać swoje tezy, gdyż nie ma żadnych dowodów na poparcie swoich tez - ocenił Lasek.
Brak wsparcia
- Z zeznań złożonych przez trzech ekspertów zespołu parlamentarnego nie wynika chęć wsparcia działań prokuratury, powiedzenia wszystkiego, co się wie na ten temat i próby jak najszybszego zakończenia jej działań - powiedział Lasek.
- Wydawałoby się, że w tak olbrzymiej tragedii, która się wydarzyła, każdy świadomy obywatel, na wniosek prokuratury powie wszystko, co wie, co może pomóc w wyjaśnieniu tej katastrofy, w skazaniu winnych - dodał.
Zespół Laska powtórzył też, że nie znaleziono dowodów, by przyczyną katastrofy smoleńskiej był wybuch. Nie wskazują na to ani ekspertyzy biegłych pracujących na zlecenie prokuratury, ani dźwięki zarejestrowane w kokpicie, ani parametry zapisane w rejestratorach (ciśnienie w kabinie nagle zmieniłoby się, gdyby doszło do wybuchu), ani oględziny szczątków.
Lasek odniósł się też do zarzutu, że raport Millera nie komentuje tego, co twierdzi strona rosyjska. - Dokument przygotowany przez płk. Edmunda Klicha zawierał ponad 40 stron dot. uwag do twierdzeń strony rosyjskiej, podczas gdy raport Millera opisał te uwagi aż na 148 stronach - podkreślił Lasek.
Kompromitacja ekspertów Macierewicza
"Gazeta Wyborcza" napisała we wtorek o "kompromitacji ekspertów Macierewicza". Dziennik podał, że eksperci zespołu Macierewicza "przedstawili w prokuraturze swe kompetencje, nie przedstawili dowodów na wybuch tupolewa". Od pełnomocników rodzin ofiar "GW" dowiedziała się, że byli to profesorowie: Wiesław Binienda (wcześniej media informowały, że złożył zeznania w czerwcu), Jan Obrębski i prawdopodobnie Jacek Rońda.
We wtorek NPW ujawniła protokoły zeznań ekspertów zespołu parlamentarnego ws. katastrofy smoleńskiej. Prokuratura zaprzeczyła, by śledczy wcześniej przekazywali mediom fragmenty tych zeznań, co zarzucił szef zespołu Antoni Macierewicz (PiS), który złożył w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury.
Nie zgadzam się, że zespół Macierewicza się skompromitował. Jestem gotów podjąć każdą poważną rozmowę na temat katastrofy smoleńskiej, bo zginęło tam liczne grono moich kolegów. Artykuł pani Kublik jest artykułem niepoważnym - powiedział w "Faktach po Faktach" w TVN24 poseł PiS Witold Waszczykowski. - To że był wyciek to jest kompromitacja i to nie był pierwszy wyciek - ocenił z kolei były poseł SLD Ryszard Kalisz. Jednocześnie skrytykował ekspertów współpracujących z zespołem Macierewicza.
To bezprecedensowa nagonka na świat polskiej nauki - powiedział Antonii Macierewicz, przewodniczący Zespołu Parlamentarnego ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy TU-154 M odnosząc się do publikacji przez prokuraturę zeznań ekspertów zespołu. Na posiedzeniu w Sejmie, wraz z nimi, przedstawiał ich kompetencje.
W trakcie spotkania zespołu parlamentarnego Antonii Macierewicz zaprezentował zaplecze naukowe ekspertów swojego zespołu. - To, co się stało, jest aktem bandytyzmu politycznego. To dowód zdziczenia obyczajów w życiu publicznym. To akt terroryzmu medialnego - odniósł się do opublikowania zeznań przez prokuraturę prof. Jacek Rońda, inny "bohater" protokołów ujawnionych przez oskarżycieli.
W programie Moniki Olejnik "Kropka nad i" Lasek Maciej Lasek powiedział, że zeznania ekspertów zespołu Antoniego Macierewicza dyskwalifikują ich jako "fachowców" ws. lotnictwa.