LPR działa tylko dla zysku?
LPR to partia zawłaszczona przez wąską grupę działaczy, którzy chcą czerpać z dochody z jej dzialalności - taki obraz Ligii wyłania się z informacji przytoczonych przez "Nasz Dziennik".
Zgodnie ze wszystkimi regułami teorii polityki LPR powinna znaleźć się w koalicji rządowej z PiS oraz Samoobroną. Ale Giertych tego nie chce. Działania władz Ligi pokazują, że nie chodzi o budowanie obozu zdolnego wygrać wybory. Ważne, by dostać się do parlamentu, a tam czerpać garściami z budżetowych subwencji. Z tych korzystają najbardziej zaufani ludzie, w przedziwny sposób najczęściej powiązani z Młodzieżą Wszechpolską, pisze "Nasz Dziennik".
Zdaniem gazety partia jest Giertychowi i jego ludziom potrzebna po to, by otrzymywać budżetowe subwencje. W świetle pozyskanych przez "Nasz Dziennik" dokumentów i opowiadań świadków - byłych i obecnych działaczy LPR - jest ona używana jako idealne źródło dochodu wąskiej grupy działaczy. Głównie za pomocą znacznie zawyżonych umów na "pomoc w kampanii wyborczej" i - co jest znacznie poważniejszym działaniem, bo podpadającym pod paragrafy kodeksu karnego - umów o dzieło, które nigdy nie zostały wykonane ani nawet zamówione.
Według "Naszego Dziennika", co roku grupa kilkudziesięciu zaufanych ludzi otrzymuje takie umowy. Wydaje się, że procederem tym zawiaduje Wojciech Wierzejski - powiedział gazecie jeden z jej informatorów. Musiał stracić kontrolę nad tym, co się dzieje w partii, bo w tym roku, jak w poprzednich latach, wysłali PIT-y za rzekomo "wykonane umowy" do swoich zaufanych ludzi i nie zorientowali się, że części z nich w partii... już nie ma. (PAP)
Więcej: Nasz Dziennik - Pecunia non olet