Komentarz Internauty: wojna i niepokój
Wszyscy są już zmęczeni sytuacją wokół Iraku – światowa opinia publiczna znajduje się w stanie nerwowego wyczekiwania, zaś różnice zdań w kwestii interpretacji "dowodów winy" Husajna przypieczętowały ostatecznie wyraźny rozdźwięk między USA a dominującymi w Unii Europejskiej Francją i Niemcami. Czy zatem wojna jest nieunikniona? Zapewne tak, skoro Amerykanie uznają taką formę rozwiązania konfliktu za rokującą największe nadzieje na sukces. Stanowisko tych krajów jest o tyle istotne, że można je uznać za głos "głos wewnętrzny" Unii Europejskiej – nawet pomimo różnic w obrębie samej Unii.
11.02.2003 | aktual.: 12.02.2003 12:08
Za co chcą się bić?
Czy Stanom Zjednoczonym potrzebna jest ta wojna? Amerykańskiej gospodarce ciężko wyjść z recesji, indeksy giełdowe znów zniżkują w kierunku ubiegłorocznych, październikowych dołków, które wielu chciało uznać za początek końca kłopotów. Analitycy, finansiści, przedsiębiorcy są zgodni: wojna generalnie nie sprzyja biznesowi. Spadek optymizmu konsumentów, odwrót od papierów wartościowych powiązanych z dolarem, obniżenie wartości amerykańskiej waluty, wreszcie wzrost cen ropy – wszystko to są koszty wojny, które Ameryka poniesie niezależnie od ewentualnego zwycięstwa militarnego.
Jeśli zaś chodzi o ropę, to przecież Saddam Husajn jest pierwszym zainteresowanym w rzuceniu na światowe rynki irackich zasobów tego surowca. Przecież to on, nikt inny, czerpałby zyski ze zniesienia zakazu eksportu irackiej nafty.
Kontrolowanie irackich złóż ropy naftowej tak naprawdę nic Amerykanom nie przyniesie. Irak jest członkiem OPEC i usuniecie Husajna tego nie zmieni, a to właśnie OPEC ustala limity wydobycia. "Nowy porządek" w regionie Zatoki Perskiej może ewentualnie wpłynąć stabilizująco na światowy rynek paliw, ale dopiero w dłuższej perspektywie.
Dlaczego zatem nie wierzyć Amerykanom, że idąc na tę wojnę naprawdę nie chodzi im przede wszystkim o usunięcie zagrożenia stwarzanego światu przez iracką broń masowej zagłady?
Niepokój
Największe ryzyko wiąże się z możliwością szerokiej destabilizacji w regionie i rozszerzeniem wojny na inne kraje – próbę taką Husajn podejmował już podczas pierwszej wojny w Zatoce ostrzeliwując Scudami terytorium Izraela. W tej sytuacji trudno będzie przewidzieć reakcję innych państw arabskich oraz Iranu. Najgroźniejszy scenariusz, tzn. przekształcenie wojny z Irakiem w coś na kształt "zderzenia cywilizacji", jest jednak mało prawdopodobny. Animozje między poszczególnymi państwami islamskimi są zbyt duże by mogły stworzyć one wspólny front. Oczywiście w jednej kwestii muzułmańskie kraje regionu są zgodne: Izrael i sprawa palestyńska. Dlatego właśnie od postawy Izraela tak dużo będzie w tej wojnie zależeć.
Gdzie jest Zachód?
Zderzenie cywilizacji będzie też trudne "z winy" Zachodu. Francja i Niemcy postarały się o to, by nie powstała jednolita koalicja przeciw Irakowi i prawdopodobnie swojego sprzeciwu wobec wojny nie zmienią. Jest to też komunikat obliczony dla uszu międzynarodowych inwestorów: euro to pewniejsza lokata niż dolar, nasza gospodarka jest mniej zagrożona. To bardzo ważne, gdy myśli się o gospodarczej rywalizacji z USA i wychodzeniu z recesji. Choć taka postawa w Europie jest zrozumiała, to nie jest jednak powszechna: część krajów europejskich, w tym Polska, zaznaczyły swoje poparcie dla twardej linii USA.
Z naszego punktu widzenia wydaje się to słuszne, także w kontekście naszego wejścia do Unii, ani Francja, ani Niemcy nie "wymuszają" przecież na państwach kandydujących zgodności z własną polityką zagraniczną w kwestii irackiej.
Cała rozgrywka wokół Iraku jest skomplikowana i ryzykowna. Dominuje strach i niepewność. Pękają stare sojusze, powstają nowe. Amerykanie pilnie poszukują sojuszników. Polska nie powinna tego zlekceważyć.
Jan Pawlicki