Ciężkie czasy dla PO
Napoleon też miał 100 dni. I przegrał...
Ale się skompromitował! Oto największe wpadki Tuska
Tak źle nie było z Platformą od momentu wygrania wyborów w 2007 r.! 100 dni drugiego rządu Tuska to pasmo porażek i błędów oraz pikujące sondaże. Ostatnie trzy miesiące obfitowały w niepowodzenia. W sondażach traci jednak nie tylko PO, ale także premier, który od lat był głównym atutem Platformy. Mówiło się nawet o nim ''teflonowy'', bo nic nie było w stanie mu zaszkodzić. Te czasy to już jednak przeszłość. Teraz premier przeżywa najgorszy czas od chwili przejęcia przez niego władzy. Co i rusz pakuje się w coraz poważniejsze kłopoty, bo odbijają się na nim wszystkie wpadki ministrów...
(js)
Jednak nie wszystko spier..., ale Schetyna idzie w odstawkę
A miało być tak pięknie... Donald Tusk to pierwszy premier po 1989 r., który rządzi drugą kadencję. 9 października 2011 r. na Platformę Obywatelską, której szefuje swój głos oddało 39,18% wyborców, czyli niemal 10% więcej niż na Prawo i Sprawiedliwość. Ta przewaga to był wielki sukces. Co prawda, sondaże przedwyborcze pokazywały, że będzie wygrana, ale dawały PO ledwie kilka punktów więcej niż PiS.
Sam Tusk ponoć do końca nie był pewny wygranej. W wyborczą niedzielę miał być w nastroju lekko histerycznym. W użyciu pojawiło się nawet jego słynne powiedzonko: "Wszystko jest spier...". Kiedy wygrał, rozpoczął wielkie porządki w partii. Euforia z wieczoru wyborczego szybko przerodziła się w nerwowe wycinanie prawdziwych, bądź wyobrażonych wrogów w partii.
Jak twierdzą publicyści "Rzeczpospolitej" Paweł Reszka i Michał Majewski, w kancelarii premiera długo oglądano zdjęcia z wieczoru wyborczego, na których wszyscy się radują, tylko Grzegorz Schetyna jest jakiś smutny. Podejrzewany o knowania z prezydentem i chęć przejęcia rządów Schetyna poszedł w odstawkę. Zaraz potem Tusk postanowił przewietrzyć rząd...
Skoro prezydent przeczołgał Tuska, to on przeczołgał Schetynę...
Po wyborach pojawiły się również zgrzyty na linii Tusk-Komorowski. Były wicepremier Roman Giertych w rozmowie z "Uważam Rze" ujawnił tajny plan, którego częścią miał być Grzegorz Schetyna: - Gdyby PO i PSL nie miały samodzielnej większości, to oznaczałoby przewrót kopernikański w polskiej polityce. To prezydent Komorowski byłby liderem, rządziłaby Kancelaria Prezydenta, czyli dawna Unia Wolności. Komorowski był już dogadany w tej sprawie ze Schetyną i Napieralskim. To miała być taka koalicja. Dlatego najbardziej smutną minę w wieczór wyborczy miał, poza Napieralskim, Komorowski, a nie Kaczyński.
Scenariusz miał wyglądać tak: - To prezydent wskazuje premiera, powierza mu misję stworzenia rządu. Taki premier, tu Grzegorz Schetyna, udaje się do sejmu po wotum zaufania, zaczyna budować koalicję. Prezydent go wspiera. Mówi: dla zapobieżenia rządom Kaczyńskiego czy Palikota, dla dobra Polski, domagam się by pan Donald Tusk zaakceptował kompromisowego kandydata na premiera. Pawlak za dodatkowe ustępstwa by to zaakceptował. Napieralski popierałby oczywiście rękami i nogami. Czy w takiej sytuacji Platforma mogłaby sobie pozwolić na sprzeciw wobec takiego prezydenckiego rządu? Wątpię.
Plan upadł, bo Platforma odniosła druzgocące zwycięstwo nad PiS. Jednak już następnego dnia po wyborach, prezydent rozzłościł premiera zapraszając szefów wszystkich klubów na powyborcze konsultacje ws. tworzenia nowego rządu. Na łamach "Wprost" Michał Krzymowski tak analizował relacje Tuska z Komorowskim: "Premier uważa, że wybory wygrał w pojedynkę. (...) Niestety, tego sukcesu nie docenili prezydent z marszałkiem sejmu, uważa premier. Główny żal ma do marszałka. Sądzi, że to on wymyślił konsultacje w sprawie tworzenia rządu i napuścił na niego głowę państwa".
To był ostateczny gwóźdź to trumny triumwiratu, jak dziennikarz nazywa współpracę Tuska, Schetyny i Komorowskiego. "Premier był zły. Skoro prezydent przeczołgał jego, to on przeczołga Schetynę" - pisze.
Rząd zderzaków czy słabiaków?
17 listopada 2011 r. premier przedstawił skład nowego gabinetu. - To rząd zderzaków na trudne czasy - mówił. Znalazło się w nim ledwie pięcioro ministrów, którzy towarzyszyli mu w poprzedniej kadencji. "Dobierając zmienników, nie przejmował się zbytnio kryterium kompetencji. Konstruował rząd tak, aby osłabić zbyt wpływowych polityków PO i rozbić taktyczne sojusze wewnątrz partii" - oceniali Andrzej Stankiewicz i Piotr Śmiłowicz w "Newsweeku".
Nowi ministrowie nie musieli być silnymi osobowościami, nie musieli nawet znać się na swoich działkach. Wręcz przeciwnie. Najważniejsze było, by każdy z ministrów był na tyle słaby politycznie, żeby nie zagrozić Tuskowi w przyszłości. Problem w tym, że wielu okazało się tak słabych, że oznaczało to kłopoty dla premiera...
Gdyby to powiedział przed wyborami, nie zostałby premierem?
18 listopada 2011 r. Donald Tusk wygłosił w sejmie godzinne expose, które było jak grom z jasnego nieba - zaskoczyło wszystkich. Nikt nie sądził, że po czterech latach unikania trudnych decyzji, Tusk zdecyduje się na reformy i zaryzykuje utratę poparcia społecznego.
Lista ambitnych zapowiedzi jest długa: wydłużenie oraz zrównanie wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn, zmiany w Kasie Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego (KRUS), podniesienie składki rentowej, ograniczenie przywilejów podatkowych dla zamożnych rodzin, a także dla twórców, zmiany w emeryturach mundurowych, likwidacja ulgi internetowej.
Szef PiS Jarosław Kaczyński źle ocenił to śmiałe expose. Jego zdaniem, "uczciwie by było to wszystko zapowiedzieć przed wyborami". - Tylko nie wiem, kto by dzisiaj był premierem - oświadczył Kaczyński. - Społeczeństwo zostało po prostu cokolwiek zmanipulowanie - dodał.
14 lutego 2012 r. rząd zaprezentował projekt podniesienia wieku emerytalnego do 67 lat. Mimo społecznych protestów zapowiedział, że nie zgodzi się na referendum w tej sprawie. Czy rzeczywiście Donald Tusk jest gotowy na rządy znaczone potem, krwią i łzami?
Wpadka goni wpadkę - ta brunetka zawstydziła wszystkie blondynki świata
Ministrem, który w ostatnim czasie budzi najwięcej negatywnych emocji jest Joanna Mucha. Miała być ambasadorką Euro 2012, tyle, że w roli szefowej resortu sportu kompletnie zawodzi... Jej ostatnie wpadki, gafy, niefortunne wypowiedzi obnażające brak kompetencji sprawiły, że może być pierwszym zderzakiem do wymiany w rządzie Donalda Tuska. Polaków najbardziej wkurzyły jednak kilkusettysięczne premie dla władz Narodowego Centrum Sportu (40% z nich wskazało w sondażu SMG/KRC to posunięcie jako najgorsze z działań rządu).
Z powodu kompromitującej odpowiedzi na pytanie, kto wybiera drużyny do meczu o Superpuchar Polski, minister sportu króluje na Facebooku jako brunetka, która zawstydziła wszystkie blondynki świata. Jej dymisji domaga się opozycja, a i sami posłowie Platformy nie są jej specjalnie przychylni. W sondażu SMG/KRC, w którym Polacy przyznawali ministrom oceny jak w szkole - od 1 do 6, minister sportu dostała dwójkę.
11 lutego 2012 r. zamiast pierwszego meczu na Stadionie Narodowym odbył się bieg wokół stadionu z udziałem minister sportu Joanny Muchy.
Lipna ustawa refundacyjna - Arłukowicz w opałach
14 grudnia 2011 r. zakończyła się polska prezydencja w UE. Jednak jeszcze zanim Tusk i jego drużyna zakończyli świętowanie z tej okazji, już wybuchła sprawa refundacji leków. Protesty lekarzy, aptekarzy, zdezorientowane tłumy pacjentów w aptekach, wreszcie konieczność nowelizacji ustawy lekowej pod naporem społecznym, to była klęska wizerunkowa Tuska i ministra Arłukowicza. Co prawda, Arłukowicz zachował stanowisko, po tym jak sejm odrzucił w głosowaniu wniosek posłów PiS o jego odwołanie, ale Ryszard Kalisz ocenił nowelizację jako "bubel legislacyjny zrobiony na kolanie".
W ogniu protestów Janusz Palikot przewidywał szybki koniec kariery ministra zdrowia: "Arłukowicz jest sensatem, wpada w panikę, jest zagubiony. Tusk za to go znienawidzi". Według sondażu SMG/KRC Arłukowicz to najgorszy minister. Co czwarty (22%) Polak wskazuje, że powinien wylecieć z rządu.
Niedoszłe samobójstwo szkodzi premierowi
9 stycznia 2012 r. prokurator wojskowy z Poznania płk Mikołaj Przybył postrzelił się podczas konferencji prasowej. Niedoszłą próbę samobójczą łączono z zapowiedzianymi przez Tuska zmianami w prokuraturze i sądownictwie wojskowym, bo obecny jest archaiczny, a zmiany "wydają się niezbędne".
Premier ocenił podczas konferencji prasowej, że reakcja płk. Mikołaja Przybyła była reakcją "bardzo przesadzoną". Jednak do opinii publicznej bardziej przemówił dramatyczny gest płk. Przybyła, który - jak mówił - chciał się zabić w "obronie honoru świetnych ludzi", niż słowa premiera.
Afera z ACTA - Tuska przekonuje "lawinowo rosnąca wiedza"
26 stycznia 2012 r. Polska podpisała porozumienie, które miało być sukcesem polskiej prezydencji w UE, a stało się zarzewiem masowych protestów przeciw polityce rządu Donalda Tuska. Hakerzy zablokowali strony 15 instytucji rządowych, w tym ABW i policji. Wreszcie Tusk, choć wcześniej deklarował, że gdyby ustąpił w sprawie ACTA, musiałby się podać do dymisji, stwierdził, że Polska wycofa się z porozumienia.
Z ust premiera padły zaskakujące słowa: - Nie ukrywałem od wielu dni, że nie miałem racji. Przekonują mnie argumenty i moja lawinowo rosnąca wiedza.
Rutkowski wykonał za policję całą robotę?
Wizerunkową porażką rządu okazała się także sprawa śmierci małej Madzi z Sosnowca. Nadzorowana przez szef MSW Jacka Cichockiego policja wykazała się nonszalancją i brakiem zrozumienia społecznych emocji. Nawet jeśli prawdą jest, że była już blisko zdemaskowania kłamstw matki dziecka, w oczach opinii publicznej całą robotę wykonał detektyw Krzysztof Rutkowski.
Smoleńsk powraca jak bumerang
Dotychczas ze sprawy smoleńska Tusk wychodził obronną ręką. Udało mu się nawet przetrwać niekorzystny dla Polaków raport rosyjskiego MAK. Wydawało się, że nastroje wokół tej sprawy uspokoiły się. Jednak w styczniu wojskowa prokuratura ogłosiła wyniki prac krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych, z których wynika, że nie udało się przypisać żadnego z głosów w kokpicie Tu-154M generałowi Błasikowi. "Ta informacja na nowo rozpętała smoleńską burzę. W dodatku okazało się, że rządowa komisja uznaniowo wpisała generała Błasika do grona osób znajdujących się w kokpicie, potwierdzając zarzuty MAK" - stwierdzają w "Newsweeku" Andrzej Stankiewicz i Piotr Śmiłowicz.
Potem doszły nowe problemy: ze stanowiska przewodniczącego Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych minister transportu odwołał Edmunda Klicha. Zdaniem dziennikarzy to de facto przyznanie poniewczasie, że Klich skompromitował się jako polski akredytowany przy pracach MAK.
BOR pod obstrzałem, Tusk obrywa rykoszetem
Podważona została także linia premiera, który bronił działań Biura Ochrony Rządu w sprawie katastrofy smoleńskiej. - Wydaje się, że oficerowie BOR nie mieli nic wspólnego z zabezpieczeniem lotu w tym sensie, w jakim bada go komisja Millera - mówił Tusk latem, gdy rządowa komisja rozgrzeszyła BOR.
Prokuratura ma w tej sprawie inne zdanie. Zarzuty niedopełnienia obowiązków i poświadczenia nieprawdy usłyszał gen. Paweł Bielawny, wiceszef BOR. Już po Smoleńsku został awansowany na generała brygady, zaś jego szef Marian Janicki - na generała dywizji. Wspierany przez rząd gen. Janicki zapewniał wielokrotnie, że w sprawie Smoleńska nie ma sobie nic do zarzucenia. "Wiele wskazuje jednak na to, że Bielawny nie będzie osamotniony na ławie oskarżonych. A to oznacza kolejne kłopoty premiera" - stwierdzają Stankiewicz i Śmiłowicz.
Czy Tusk się podniesie?
Czy Donald Tusk przetrwa tę burzę? Odzyska utracone zaufanie? Jego notowania po 100 dniach rządów lecą na łeb na szyję... Wg najnowszego sondażu Wirtualnej Polski przeprowadzonego przez Homo Homini z aprobatą o pracy Donalda Tuska wypowiada się obecnie 35% wyborców. To spadek pozytywnych wskazań aż o 7 punktów procentowych w ciągu dwóch tygodni! Źle premiera ocenia 60% z nas. To wzrost negatywnych ocen aż o 9% od ostatniego badania!
Drugi rząd Donalda Tuska dobrze ocenia tylko 30% Polaków. Odsetek pozytywnych wskazań zmniejszył się aż o 7%. Z kolei złą opinię ma o rządzie 64% badanych - to pogorszenie również o 7% w stosunku do ostatniego badania.
(js)