Dopadli go w nocy, zabili na oczach rodziny
Internauci prześmiewczo nazywali go mistrzem gry w chowanego, bo przez 10 lat był najbardziej poszukiwanym człowiekiem na świecie. "Tytuł" stracił 2 maja 2011 roku. Właśnie wtedy zginął Osama bin Laden. Lider Al-Kaidy został zastrzelony podczas operacji amerykańskich komandosów w pakistańskiej miejscowości Abbottobad, a jego ciało wrzucono do morza. Czy Amerykanie planowali ująć terrorystę, czy od początku była to operacja "kill bin Laden"?
19.12.2011 | aktual.: 05.01.2012 11:12
11 września 2001 roku dwa porwane samoloty uderzyły w nowojorskie wieże World Trade Center, kolejny rozbił się na budynku Pentagonu, a czwarta maszyna spadła w Pensylwanii. Supermocarstwo zostało zaatakowane na własnej ziemi. Gdy bliźniacze budowle WTC znikały jedna po drugiej w chmurach pyłu, mieszkańcy Manhattanu oglądali tragedię na ulicach, reszta świata - na ekranach telewizorów. Chociaż minęło dziesięć lat, niemal każda dorosła osoba potrafi sobie przypomnieć, co robiła w dniu ataków. To był jeden z tych momentów, które zmieniają bieg historii.
Roztrzęsiona Ameryka szybko usłyszała nazwisko winnego: Osama bin Laden, przywódca organizacji terrorystycznej o nazwie Al-Kaida. I choć na marginesie tych informacji pojawiały się kolejne teorie, że to niekoniecznie Saudyjczyk stoi za zamachami (ten "margines" zresztą powiększał się w miarę upływu lat), miesiąc po zamachach USA rozpoczęły inwazję w Afganistanie. To właśnie tam ukrywał się „brodaty diabeł”, a rządzący w Kabulu talibowie nie zamierzali wydać gościa. Mimo szeroko zakrojonych poszukiwań, bin Laden zapadł się pod ziemię.
W 2003 roku USA rozpętały kolejną wojnę - w Iraku, który podejrzewano o wspieranie Al-Kaidy i posiadanie broni masowego rażenia (co okazało się nieprawdą). Po kilku miesiącach odnaleziono irackiego prezydenta Saddam Husajna właśnie pod ziemią, w niewielkiej kryjówce wykopanej niedaleko Tirkitu.
Jednak pościg za bin Ladena nadal nie dawał rezultatów. Był nieuchwytny aż do 2011 roku.
Plan
Nie wiadomo, kto był bardziej zaskoczony - pakistańscy politycy, których Amerykanie nawet nie poinformowali o planowanej akcji na terenie ich państwa, czy pakistańscy wojskowi, bo bin Laden ukrywał się zaledwie 50 km od Islamabadu, stolicy kraju, w miejscowości Abbottobad, niedaleko... akademii wojskowej.
"Krótko po 11 w nocy 1 maja dwa helikoptery MH-60 Black Hawk poderwały się z lotniska w Dżalalabadzie, we wschodnim Afganistanie" - zaczyna się bodaj najbardziej dokładny artykuł opisujący "co stało się tamtej nocy", pióra Nicholasa Schmidle'a, opublikowany przez "New Yorkera". Kilka akapitów dalej autor pisze: "Jeśli wszystko poszłoby zgodnie z planem, komandosi SEAL’s mieli zostać zrzuceni z helikopterów na teren posiadłości, obezwładnić ochronę bin Ladena, a jego samego zastrzelić z bliskiej odległości, a potem zabrać zwłoki z powrotem do Afganistanu".
Akcję, dzięki obrazom z bezzałogowych samolotów, oglądał w Białym Domu prezydent Barack Obama. Nie wszystko poszło zgodnie z planem. W pierwszych minutach operacji nad kryjówką lidera Al-Kaidy spadł jeden z helikopterów. Jednak główny cel został osiągnięty - bin Laden przeszedł do historii.
"Geronimo"
Operacja trwała niespełna 40 minut, brało w niej udział 23 komandosów Navy SEAL’s Team 6 (oficjalna nazwa to Naval Special Warfare Development Group – DEVGRU), tłumacz i pies (gdyby posiadłość miała ukryte pomieszczenia). Schmidle mniej więcej tak opisuje jej przebieg: minuty po tym, jak na ziemię runął jeden z helikopterów, komandosi przekazali przez radio, że kontynuują rajd. Pierwsza trzyosobowa grupa wysadziła metalową bramę wewnątrz posiadłości. Kolejna grupa zniszczyła drugą zaporę, gdy rozległy się strzały – amerykańscy żołnierze zabili kuriera bin Ladena, który szedł ku nim z bronią, oraz stojąca za nim żonę. Chwilę później znów otworzono ogień. Zginał brat kuriera, był uzbrojony w AK-47. Tymczasem na zewnątrz posiadłości - pisze "New Yorker" - tłumacz paszto nakazywał zaciekawionym sąsiadom, by wracali do domów, ponieważ ma miejsce wojskowa operacja. Najbardziej tajemniczy moment akcji nastąpił, gdy komandosi z pierwszego i drugiego helikoptera połączyli się i weszli do domu bin Ladena. Zniknęli z
wizji, drony nie mogły już śledzić ich ruchów. Wiadomo, że wewnątrz posiadłości zginął jeszcze 23-letni syn bin Ladena, nie jest jasne, czy miał broń. Ostatnią ofiarą był Osama bin Laden. Zginął od dwóch strzałów, w klatkę piersiową i głowę. Był nieuzbrojony. Chwilę później rozległ się radio-komunikat: "Dla Boga i kraju - Geronimo". Był to kod - "Geronimo" miało oznaczać, że bin Laden faktycznie jest w domu. Po chwili padło: "Geronimo E.K.I.A." (enemy killed in action - wróg zabity w akcji).
Zobacz film: Tak znaleźli i zabili bin Ladena.
Podczas operacji zginęło pięć osób. Nie było ofiar wśród komandosów. Nim się ewakuowali, podłożyli ładunki wybuchowe pod pozostawionego Black Hawka i przeszukali dom. W kryjówce bin Ladena, jak się okazało, było kilkanaścioro dzieci, m.in. wnuki Saudyjczyka oraz trzy jego żony. Amerykanie zostawili ich zdezorientowanych. Ciało bin Ladena, zapakowane w plastikowy worek, zniknęło z nocnymi przybyszami.
W afgańskim Dżalalabadzie przy identyfikacji zwłok byli m.in. koordynujący operację adm. William McRaven i oficerowie CIA. Zrobiono zdjęcia. Nikt nie miał centymetra, by więc potwierdzić wzrost zabitego - jak pisze reporter nowojorskiego tygodnika - jeden z komandosów SEAL’s położył się obok ciała. Próbki DNA pobrano jeszcze w Abbottobadzie. Nadszedł moment na ostatnią część planu.
Zwłoki bin Ladena przetransportowano na amerykański lotniskowiec na Morzu Arabskim. Po dokonaniu islamskich praktyk przygotowania do pochówku ciało najbardziej poszukiwanego człowieka na świecie spoczęło w podwodnym grobowcu.
"Kill bin Laden"
Wiadomość o operacji wywołała skrajne emocje - nowojorczycy świętowali na ulicach, sprzymierzeńcy Al-Kaidy grozili odwetem za "śmierć męczennika". Były też głosy podważające wiarygodność całej akcji. Pytania się nie kończyły: o przebieg operacji, o miejsce kryjówki, o pochówek w morzu, o rolę Pakistanu. (Tydzień po operacji prezydent USA Barack Obama oświadczył, że bin Laden musiał mieć nieokreśloną "sieć wsparcia" w Pakistanie, dlatego udało mu się ukrywać. Premier Yusuf Raza Gilani odrzucał jednak wszelkie oskarżenia, że to rząd mógł pomagać terroryście.)
Twarz czarnego charakteru, którą znał cały świat, zastąpili inny bohaterowie, ale bezimienni i nieujawniający swoich twarzy - Team 6 Navy SEAL’s, komandosi, którzy brali udział w akcji przeciw bin Ladenowi. Teraz to o nich chciały jak najwięcej wiedzieć media, a Walt Disney ponoć nawet zastrzegł znaki towarowe z nazwą "SEAL Team 6" (czytaj więcej)
.
Amerykańska administracja utrzymuje, że przywódca Al-Kaidy żyłby, gdyby natychmiast się poddał. Kilka dni po operacji dyrektor CIA Leon Panetta powiedział w programie "PBS News Hour", że bin Laden "wykonał pewne zagrażające ruchy". Jednak reporter "New Yorkera" dowiedział się od oficera prowadzącego operacje specjalne (którego nazwiska nie zdradza), że nikt nie chciał jeńców.
Jaki rozkaz dostali żołnierze: schwytania czy zgładzenia Saudyjczyka? Wiedzą tylko oni. Amerykańcy wojskowi nadali operacji kryptonim "Włócznia Neptuna", jednak przez opinię publiczną została ona nazwana "kill bin Laden".
Małgorzata Pantke, Wirtualna Polska
Czytaj również: Tajemnice akcji przeciw bin Ladenowi - czego nie wiemy?