Dla kogo nagroda Freedom Awards?
Myślę, że sytuacja na Białorusi jeszcze nie dojrzała do tego, aby media mogły swobodnie wykonywać funkcję tak zwanej czwartej władzy, tak, jak to się odbywa w krajach demokratycznych - powiedziała Wirtualnej Polsce przewodnicząca Białoruskiego Stowarzyszenia Dziennikarzy Żanna Litwina. Komentując otrzymanie nagrody Freedom Awards, Litwina tłumaczy, że to uznanie pracy wszystkich dziennikarzy, którzy nie zdradzili zawodu.
10.06.2011 | aktual.: 10.06.2011 15:10
Czym jest bycie niezależnym dziennikarzem w dzisiejszej Białorusi?
- Przede wszystkim to postawa obywatelska. To odwaga, ofiarność i świadomość, że robisz to, czego nikt prócz ciebie nie zrobi.
Czy media na Białorusi można nazwać „czwartą władzą”?
- Myślę, że sytuacja na Białorusi jeszcze nie dojrzała do tego, aby media mogły swobodnie wykonywać funkcję tak zwanej czwartej władzy, tak, jak to się odbywa w krajach demokratycznych. Stała presja ze strony władz przeszkadza niezależnym środkom przekazu w należytym uświadomieniu pozycji, którą muszą zająć wśród społecznych instytucji.
Co Pani sądzi o działalności białoruskich mediów państwowych?
- Tam nasi koledzy dobrowolnie pogodzili się z funkcją propagandowego i ideologicznego obsługiwania władz. I mnie to bardzo boli. Bo prawdziwy dziennikarz pracuje dla ludzi. A władza – to najwyżej źródło informacji, prawdziwość której musimy stale weryfikować.
Jest Pani przewodniczącą Białoruskiego Stowarzyszenia Dziennikarzy od 1995 roku. Cała działalność Pani na tym stanowisku odbywa się pod znakiem nieprzerwanych represji ze strony władz A. Łukaszenki. Czy nie zmęczyła Pani ta walka Syzyfa z górą?
- Zmęczyła. Mówię to bardzo szczerze. Jednak mam świadomość, że to, co robię cały czas jest potrzebne moim kolegom, dziennikarzom na Białorusi.
Jak Pani ocenia dzisiejszą społeczno-gospodarczą sytuację na Białorusi. Tymczasowy kryzys? A może Białoruś stoi u progu poważnych zmian?
- Sytuacja doszła do tej granicy, kiedy dla drogi reform w życiu społecznym i gospodarczym już nie ma alternatywy. Okres długotrwałej stagnacji dobiegł końca. Co by się nie działo w najbliższym czasie, będzie to związane z poważnymi zmianami w białoruskim społeczeństwie. Oby tylko miały charakter demokratyczny i proeuropejski.
Co znaczy dla Pani nagroda Freedom Awards?
- To olbrzymi honor. Jednak nagroda należy do wszystkich niezależnych dziennikarzy na Białorusi, wielu z których w ciągu ostatniego półrocza przeżyło tyle prób i prześladowań, związanych z wykonywanym zawodem. To nagroda dla gazet „Narodnaja Wola” i „Nasza Niwa”, przeciwko którym władze wytoczyły proces sądowy w celu zamknięcia. To również dowód uznania dla ośmiu naszych dziennikarzy, przeciwko którym wszczęto sprawy kryminalne i wyróżnienie dla Andrzeja Poczobuta: za kilka dni, po powrocie z Wrocław Global Forum, jedziemy do Grodna, żeby wesprzeć naszego kolegę przed budynkiem sądu (proces nad A. Poczobutem będzie zamknięty – przypomnienie WP).
To uznanie pracy wszystkich dziennikarzy, którzy nie zdradzili zawodu. Dewizą Białoruskiego Stowarzyszenia Dziennikarzy są proste słowa: „Trzymaj się prawdy”. Nagroda Freedom Awards należy do wszystkich, którzy tej prawdy bezwzględnie się trzymają.
Rozmawiał Aleh Barcewicz