Były sanitariusz SS z Auschwitz stanie jednak przed sądem. Odpowie za współudział w zamordowaniu co najmniej 3681 osób
• Sąd w Rostocku: 95-letni Niemiec może brać udział w rozprawie
• Biegli uznali, że pozwala na to stan zdrowia oskarżonego
• Wcześniej sąd niższej instancji odmówił wszczęcia procesu
• Hubert Z. służył w oddziałach SS w obozie Auschwitz-Birkenau
• Oskarżony jest o współudział w zamordowaniu co najmniej 3681 osób
• W 1948 roku skazany był na ponad trzy lata więzienia przez polski sąd
• Po odbyciu kary zamieszkał przez nikogo nie niepokojony w NRD
Sąd w Rostocku zdecydował, że 95-letni Niemiec, który w czasie wojny był sanitariuszem w niemieckim obozie zagłady Auschwitz, może odpowiadać przed sądem. Sąd niższej instancji odmówił wszczęcia procesu ze względu na stan zdrowia oskarżonego.
- Wyższy Sąd Krajowy (OLG) w Rostocku oparł się na nowej ekspertyzie biegłych z dziedziny psychiatrii. "OLG jest zdania, że udział oskarżonego w rozprawie jest dopuszczalny - powiedziała dziennikowi "Bild" rzeczniczka sądu Christine Boehm.
Oskarżony może uczestniczyć w procesie, który rozpocznie się pod koniec lutego. - Jednak w ograniczonym stopniu - zastrzegła Boehm.
"Uczestniczył w zagładzie"
Były sanitariusz Hubert Z. oskarżony jest o współudział w zamordowaniu co najmniej 3681 osób.
Hubert Z. służył w oddziałach SS w obozie Auschwitz-Birkenau od października 1943 do stycznia 1945 r. Był sanitariuszem ze stopniem SS-Unterscharfuehrera (odpowiednik plutonowego).
Zdaniem oskarżenia Hubert Z. wiedział, że odbywa służbę w obozie zagłady. Wspierając struktury obozowe, esesman "uczestniczył w zagładzie" - czytamy w akcie oskarżenia.
Hubert Z. był w 1948 roku skazany na ponad trzy lata więzienia przez polski sąd. Po odbyciu kary zamieszkał przez nikogo nie niepokojony w Meklemburgii w NRD.
Podczas przesłuchań w 2014 roku były sanitariusz zaprzeczał początkowo, że służył w Auschwitz, a następnie twierdził, że nie wiedział o zbrodniach, a o komorach gazowych dowiedział się dopiero po wojnie.
Byli bezkarni
Dawni strażnicy obozów koncentracyjnych byli do niedawna bezkarni, ponieważ zachodnioniemiecki Trybunał Federalny orzekł w 1969 roku, że warunkiem skazania za pomoc w morderstwach jest udowodnienie indywidualnej winy oskarżonego. Ze względu na brak świadków zbrodni było to w większości przypadków niemożliwe.
Przełomowe znaczenie dla ścigania sprawców tej kategorii przestępstw miało skazanie na pięć lat więzienia Johna Demjaniuka, strażnika w obozie w Sobiborze. Sąd w Monachium uznał go w 2011 roku za winnego współuczestnictwa w zamordowaniu ponad 28 tys. więźniów, pomimo braku dowodów na popełnienie konkretnych czynów.
Skazanie Demjaniuka stworzyło nową sytuację prawną, umożliwiającą podjęcie kroków prawnych przeciwko wszystkim osobom, które uczestniczyły w działaniu obozów zagłady, niezależnie od tego, czy nadzorowały komory gazowe, czy też zatrudnione były w obozowej kuchni.
W zeszłym roku na cztery lata więzienia został skazany Oskar Groening, były strażnik z Auschwitz. Sędziowie uznali go za winnego pomocnictwa w zamordowaniu co najmniej 300 tys. osób.
"Z około 8,2 tys. esesmanów służących w KL Auschwitz i jego podobozach niemieckie sądy skazały dotychczas 41 osób, czyli 0,6 proc.
Z Berlina Jacek Lepiarz