Żyją z... posłów
Wyborcy mają serdecznie dość polityków i
dla nich parlamentarzyści zapewne mogliby już nigdy nie wracać z
wakacji. Jest jednak spora grupa ludzi w Sejmie, którzy
niecierpliwie czekają na powrót posłów. Swój odpoczynek zakończyli
bowiem ci, którzy żyją z parlamentarzystów - pisze "Dziennik
Polski".
21.08.2004 | aktual.: 21.08.2004 06:36
Posłowie kończą powoli wakacje. Na ich powrót czeka z niecierpliwością wiele osób. Poza asystentami, sekretarkami i oficjalnymi doradcami żyją z nich przecież setki osób. Wraz z zakończeniem wakacji parlamentarnych rozpoczyna się ostatni rok pracy Sejmu, a to oznacza także początek "sianokosów" dla wszelkiego rodzaju kreatorów wizerunku - podaje gazeta.
Najlepsi eksperci - elitarna kilkunastoosobowa grupa - otrzymują od pozostającego pod ich "opieką" polityka nawet kilkanaście tysięcy złotych miesięcznie. W zamian polityk jest uczony wszystkiego od podstaw: reakcji na stres, nie ulegania wpływom oraz co najważniejsze wpływania na decyzje innych. Według sejmowego cennika np. przygotowanie w trybie "awaryjnym" i super ekspresowym mniej znanego polityka do występu w telewizji kosztuje nawet 5 tys. zł - informuje "Dziennik Polski".
Jednak na posiadanie własnego doradcy stać niewielu polityków. Niektórzy kreatorzy wizerunku, żeby zmniejszyć ceny, pracują dla grupy posłów. Cena usługi rozkłada się więc na kilka osób. Błyskotliwe wystąpienia parlamentarzystów w Sejmie też nie zawsze są ich zasługą. W parlamencie jest grupa tzw. "ghost writerów", którzy przygotowują przemówienia - pisze dziennik.
Jedna strona maszynopisu to jest zarobek rzędu 150 zł. Standardowe wystąpienie to 3 strony, bo zgodnie z regulaminem poseł ma tylko pięć minut na przedstawienie stanowiska - opowiada Wojciech Padowicz, najbardziej znany z sejmowych "ghost writerów".
"Sejmowi pisarze" narzekają jednak, że spada zapotrzebowanie na ich prace. Twierdzą, że wielu posłów uznało, że wystąpienia merytoryczne nie mają sensu, bo media interesują się głównie pyskówkami. Z tego powodu część "ghost writerów" przebranżowiła się i zaczęła tworzyć ekspertyzy - informuje "Dziennik Polski".
To jest bardziej pracochłonne, ale za to można zarobić nawet ponad tysiąc złotych - przyznaje jeden z twórców ekspertyz. Rośnie jednak zapotrzebowanie na tego typu usługi. W zeszłym roku Anna Sobecka (LPR) wydała aż 23% budżetu biura poselskiego (czyli niemal 30 tys. zł) na przygotowanie ekspertyz. (PAP)