Trwa ładowanie...

"Żydowski pomiot Michnika". Szczerba interweniuje

- To mowa nienawiści o charakterze antysemickim - mówi WP poseł PO Michał Szczerba o 66-latku, który został zwyzywany za to, że czytał "Gazetę Wyborczą" w tramwaju. Polityk w rozmowie z naszym dziennikarzem opowiada też, jak trafił do poszkodowanego mężczyzny.

"Żydowski pomiot Michnika". Szczerba interweniujeŹródło: WP.PL
d3zzomo
d3zzomo

Michał Szczerba opowiada, że kontakt do pana Jana dostał od znajomego i postanowił zająć się sprawą, ponieważ był zszokowany tym, co usłyszał. - Mężczyzna jechał tramwajem 23 lub 24 ulicą Obozową - z Bemowa do Centrum - i czytał "Gazetę Wyborczą". Nagle jakieś osoby, w większości kobiety, zaczęły go wyzywać i szturchać. W końcu zmusiły go, żeby wysiadł na przystanku przy Al. Prymasa Tysiąclecia - mówi w rozmowie z WP polityk, powołując się na słowa poszkodowanego 66-letniego warszawiaka.

Zobacz też: Rosnący antysmityzm z Polsce

Poseł podkreślił, że z ust napastniczek padały skandaliczne słowa. - "Żydowski pomiot Michnika", to miały wykrzykiwać pasażerki - tłumaczy oburzony polityk. Do zdarzenia doszło ponad miesiąc temu. Zapytany o to, dlaczego mężczyzna nie zgłosił sprawy na policję, Szczerba przyznał, że nie wie, jaki był tego powód. - Czuł się upokorzony, uznał, że nie będzie tego zgłaszał na policję, ponieważ nie chciał się w to angażować emocjonalnie, woli pozostać anonimowy, poza tym jeździ tą samą trasą, przed południem, do pracy. Kiedy z nim rozmawiałem, płakał - mówi poseł.

Polityk przyznał w rozmowie z nami, że jest oburzony tym, co się przytrafiło mężczyźnie, z którego opowieści wynika, iż nikt mu nie pomógł, kiedy był szturchany i obrażany przez kobiety. - Nie miałem świadomości, że jest taka bezkarność, że można oberwać za to, że jest się czytelnikiem "Gazety Wyborczej". To kolejny przykład mowy nienawiści - mówi poruszony. Nie zgłosił zawiadomienia o przestępstwie, ponieważ jak tłumaczy, to nie on jest poszkodowany.

d3zzomo

Dlatego poseł zdecydował się interweniować. Opisał sprawę na Twitterze, rozmawiał z prezesem Tramwajów Warszawskich, by w spółce sprawdzono czy pojazd nie był monitorowany, czy są jakieś zapisy wideo tego zdarzenia. Tramwaj był stary, więc nie miał monitoringu. Szczerba obiecał też mężczyźnie wsparcie przy uzyskaniu zadośćuczynienia. Sprawą, z inicjatywy posła, zajęła się policja, choć brak jej konkretnych danych i świadków.

- Pan Jan już nie czyta "Gazety Wyborczej" w tramwaju, bo się boi, że coś mu się stanie - kończy opowieść zatroskany Szczerba.

d3zzomo
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3zzomo
Więcej tematów