Życie po trąbie
Pani Janina jest załamana – właśnie skończyła w domu remont. W ciągu kilku minut całą pracę zniszczyła trąba powietrzna
01.08.2007 | aktual.: 03.08.2007 09:38
Co tu dużo mówić... Zdjęcia mówią same za siebie. Jest tu jeszcze wiele do zrobienia. Na szczęście nie brak ludzi, którzy udzielają konkretnej pomocy poszkodowanym.
Złamane drzewa i coraz więcej skoszonych dachów przy drodze. Dojeżdżamy do Skrzydlowa. Ponury krajobraz po przejściu żywiołu uzupełnia narastający, zimny deszcz. Wioska jednak nie śpi. Za dużo problemów nagle stało się wspólną sprawą wielu sąsiadów. Domy trzeba od góry zabezpieczyć przed wodą. Gruz i belki czekają na sprzęt do przenoszenia. Niejeden mieszkaniec po prostu chce wypłakać się kolejny raz. Choćby przed obcym. Teraz wszyscy muszą być sobie bliscy. Ratuj drzwi, nie samochód!
Pani Janina mieszka z córką i wnukiem. Wszyscy byli w domu, kiedy zbliżał się żywioł. Prowadzi nas na piętro i pokazuje podtrzymujące strop belki. – Wszystko stracone, wszystko – płacze po kilku zdaniach. – Porwało dach, szafy, drzwi wyrwane... – siadamy w kuchni, która nie ucierpiała w czasie tragedii. Wnuk akurat pożyczył samochód. Kiedy zobaczyli zbliżającą się trąbę, chciał wyjść na zewnątrz, żeby go zabezpieczyć. – Ale ja krzyczałam, żeby nie wychodził z domu – mówi pani Janina. – Drzwi przy kuchni tak mocno trzaskały. Mówiłam wnukowi: trzymaj, ile masz sił! – opowiada.
Na jej podwórzu kilku młodych chłopaków pomaga w usuwaniu gruzów. To harcerze z Bytomia. – Porozumiewamy się SMS-ami i tak organizujemy ekipę – mówi Michał. – My dostaliśmy informację ze Skarżyska i Kluczborka, i jesteśmy. Po nas przyjadą następni – zapewnia Przemek. Po drugiej stronie ulicy, u państwa Łągiewskich pracują chłopaki z ośrodka dla narkomanów „Betania”. – Przyszedł tu pan z PZU i zaczął kilka razy mierzyć małą szybkę przy drzwiach i zapisywał to w kółko – mówi z ironią pan Łągiewski. Zdarzają się i tacy „pomocnicy”. Wokół domu dwa psy leżą wyraźnie schorowane i ciągle przemoczone. – Pewnie wkrótce zdechną – martwi się pani Marianna.
Połamana parafia
– Teraz nie mogę, zaraz przywiozą cegły na plebanię – ksiądz Maciej Woszczyk co chwila odbiera telefon. Albo sam dzwoni i załatwia kolejne sprawy dla poszkodowanych. Tak się stało, że do jego parafii należą trzy dotknięte żywiołem wioski: Skrzydlów, Adamów i Huby. – Dzisiaj wysłaliśmy już ubrania dla dzieci, które pojechały na kolonie – przerywa, bo kolejne osoby dzwonią do niego. – Ja nie mam listy dzieci, przecież tego gdzie indziej musicie szukać – nie okazuje zbytniej niecierpliwości, ale jest trochę zmęczony. O 12 przyjeżdżają cegły i sam dowodzi ich rozładunkiem. Cegły dostarczył bezinteresownie właściciel jednej firmy.
– W wiosce panuje ogólnie chaos – mówi jeden z mieszkańców, który nie został poszkodowany, ale przyszedł pomóc innym. – Ale ksiądz tu pomaga najwięcej – przekonuje. – A niektórzy… – denerwuje się nasz rozmówca. – Po tej tragedii w sąsiedniej wiosce to sobie festyn zorganizowali – mówi z przekąsem. Jedni się bawią, inni przyjeżdżają z daleka, żeby dać, co mogą. Z księdzem rozmawia właśnie pewien przedsiębiorca spod Wrocławia. Przyjechał tu ze swoim sprzętem do odgruzowywania. I zapowiedział, że swoich ludzi może przywieźć z firmy, jeśli zajdzie potrzeba.
Solidarności nigdy za mało
W Adamowie większość domów straciła dachy. Do punktu informacyjnego przychodzą ludzie i pytają, czy nie jest za późno, żeby zgłaszać szkody. Niektórzy nawet boją się, że zapłacą karę za… niepodanie informacji o zawalonym na dach stodoły drzewie. To pewnie pozostałość po dawnym systemie. Urzędnik ciągle kojarzy się z władzą, a nie służbą. Strażacy robią, co mogą, żeby zabezpieczyć domy. Niektórzy poszkodowani dostali już obiecaną pomoc finansową. Nie wszyscy orientują się, skąd właściwie są te pieniądze. – No, dzisiaj dostaliśmy 6 tysięcy… To chyba od rządu, tak? – pani Ociepa woli upewnić się. Wiadomo, że rządowa pomoc i małe wsparcie z gminy to kropla w morzu potrzeb. Dlatego pełną parą działa Caritas. Niektórzy liczą na wypłatę odszkodowań. Ci, do których trafiamy, mówią, że dom był ubezpieczony. Jednak wypłacone przez rząd 6 tys. na rodzinę to dopiero zaliczka. Kolejne wypłaty będą związane już z konkretną wyceną szkód. – Jakoś się to odbuduje, trochę dostaniemy od państwa, trochę z ubezpieczalni – Jerzy
Baran przyjechał pomóc swojej rodzinie, państwu Plutonom, i jest optymistycznie nastawiony. – Do tej pory w telewizji widziałam takie tragedie, a teraz sama tego doświadczyłam – mówi pani Ociepa. – Zobaczyłam nagle masę lecącej słomy, i już wiedziałam, że coś się święci. Deszcz pada coraz mocniej. Jak na tyle dni po tragedii, ciągle za mało tu środków i sprzętu, żeby pomóc dotkniętym żywiołem. Dobrze działa lokalna solidarność międzyludzka. I konta Caritas zasilają kolejne wpłaty ludzi z zewnątrz. Solidarność urzędowa, trochę z natury, trochę z dziwnej tradycji, działa wolniej. Nie ma na co czekać.
Jacek Dziedzina
Możesz pomóc
Pomoc rzeczową, a zwłaszcza materiały budowlane można przekazywać bezpośrednio poszkodowanym w porozumieniu z dyrektorem Caritas Archidiecezji Częstochowskiej, ks. Stanisławem Iłczykiem – tel. kom. 0660 736 757, tel. 034/3680582, fax 034/3680582, e-mail: caritas@caritas.czest.pl
Pieniądze można wpłacać na konta:
Caritas Polska
Skwer Kard. Wyszyńskiego 9, 01-015 Warszawa
PKO Bank Polski S.A. 70 1020 1013 0000 0102 0002 6526
z dopiskiem:
TRĄBA POWIETRZNA.
Caritas Archidiecezji Częstochowskiej ul. Staszica 5,
42-200 Częstochowa
PKO Bank Polski S.A. 09 1020 1664 0000 3802 0145 0634
z dopiskiem: TRĄBA POWIETRZNA.