Polska"Życie" musi przeprosić Aleksandra Kwaśniewskiego

"Życie" musi przeprosić Aleksandra Kwaśniewskiego

Dziennikarze dawnego dziennika "Życie" muszą przeprosić Aleksandra Kwaśniewskiego za sugestię jego rzekomych kontaktów z oficerem wywiadu ZSRR i Rosji Władimirem Ałganowem. Sąd Najwyższy odrzucił ich kasację, wobec czego nakaz przeprosin stał się ostateczny. Ta głośna sprawa przed polskimi sądami jest zakończona.

09.12.2005 | aktual.: 09.12.2005 17:14

Dawny naczelny "Życia" Tomasz Wołek mówi, że nie ma za co przepraszać i zapowiada odwołanie do trybunału w Strasburgu.

Jak poinformowała Teresa Pyźlak z biura prasowego Sądu Najwyższego, Izba Cywilna SN jeszcze 28 października odmówiła przyjęcia kasacji pozwanych. Zgodnie z prawem, taka decyzja nie musi być w żaden sposób uzasadniana.

W kwietniu Trybunał Konstytucyjny skrytykował sposób, w jaki Izba Cywilna SN odrzuca wnioski o kasacje (bo bez uzasadnienia i jednoosobowo), ale nie uchylił odpowiednich przepisów. Bez nich bowiem SN musiałby rozpoznawać istny zalew kasacji w najdrobniejszych nawet sprawach, a oczekiwanie na to trwałoby latami.

W 1997 r. w głośnym artykule pt. "Wakacje z agentem" "Życie" napisało, że w sierpniu 1994 r. Kwaśniewski, jeszcze jako polityk SLD, miał spędzać wakacje w ośrodku Rybitwa w Cetniewie razem z Ałganowem. Gazeta powoływała się na świadków oraz rachunki obu za pobyt. Kwaśniewski pozwał "Życie" do sądu. Był to pierwszy w Polsce proces cywilny wytoczony prasie przez prezydenta.

W 2000 r. po procesie, w którym część świadków "Życia" zeznała inaczej niż wcześniej opowiadała gazecie, Sąd Okręgowy (SO) w Warszawie nakazał wydawcy "Życia", redaktorowi naczelnemu Tomaszowi Wołkowi, a także autorom artykułu Jackowi Łęskiemu i Rafałowi Kasprowowi przeproszenie Kwaśniewskiego.

Zdaniem SO, informacje, jakimi dysponowali, nie dawały podstaw do napisania, że między 5 a 15 sierpnia (gdy w Cetniewie był Ałganow), przebywał tam Kwaśniewski. Prezydent przedstawił dokumenty świadczące, że choć w tym czasie w Cetniewie miał wykupiony pokój, to przebywał wtedy w Warszawie i za granicą. SO uznał, że reporterzy, dochowując staranności przy zbieraniu informacji, nie dochowali rzetelności przy pisaniu tekstu. Sąd uznał zarazem, że gazeta nie musi wpłacać 2,5 mln zł dla powodzian, jak chciał prezydent (co już jest od dawna prawomocne).

W 2001 r. Sąd Apelacyjny (SA) utrzymał wyrok. Jednak w 2003 r. Sąd Najwyższy - po kasacji "Życia" - uchylił to orzeczenie i zwrócił sprawę do SA. Zgodnie z wytycznymi SN, SA miał zdecydować, czy dziennikarze mogą odpowiadać za naruszenie dóbr osobistych, skoro byli rzetelni na etapie zbierania informacji (co przyznały oba sądy), choć informacje te okazały się nieprawdziwe.

We wrześniu 2004 r. Sąd Apelacyjny w Warszawie utrzymał wyrok I instancji z 2000 r. SA oddalił apelację pozwanych, gdyż uznał, że nie dochowali staranności i rzetelności nie tylko na etapie wykorzystania informacji, ale także i ich zbierania.

SA wyjaśnił, że naruszenie rzetelności polegało m.in. na bezkrytycznym potraktowaniu przez "Życie" rachunku Kwaśniewskiego z Cetniewa i nieuwzględnieniu w pełni jego treści, okoliczności oraz praktyki wystawiania takich rachunków. Sąd podkreślił, że słowa gazety, iż Kwaśniewski i Ałganow stanowili "szczególnie zżyte towarzystwo" oparto tylko na subiektywnej opinii jednego świadka. Ponadto autorzy nie zwrócili się do powoda o wyjaśnienia, mimo że znali jego stanowisko co do nieprawdziwości ich informacji.

SA uznał, iż forma i wymowa artykułu doprowadziły do naruszenia dóbr osobistych Aleksandra Kwaśniewskiego, gdyż tekst sugerował, iż kontaktował się on z Ałganowem lub akceptował próby kontaktu z jego strony.

Pozwani, którzy twierdzili, że dochowali rzetelności, zapowiedzieli kasację do SN. Domagali się oddalenia pozwu.

Ja nie poczuwam się do niczego - powiedział Wołek. Pisaliśmy prawdę, dokładając wszelkiej staranności - dodał. Podkreślił, że sądy nie przeprowadziły wszystkich możliwych czynności dowodowych.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)