"Życie mi spaprał" - wyznania eks‑Słowika
"Życie mi spaprał. To, że mam teraz normalną rodzinę, żonę, dzieci, to, proszę pana, cud" – o koszmarnych kulisach Polskich Słowików opowiada były chórzysta w wywiadzie dla „Dużego Formatu”, magazynu „Gazety Wyborczej”.
„Kiedy jechaliśmy na tournee, cały autobus śpiewał: ‘Strzeż się tego co na przedzie, w krwawym mercedesie jeeedzieee, oficyjera, oficyjera, oficyjera się strzeż’. Bo on jechał zwykle z przodu swoim czerwonym mercem, z wybranymi chłopcami dla towarzystwa” – wspomina eks-Słowik, dziś poznański biznesmen, głowa rodziny, ojciec małego chórzysty.
Na pytanie, czemu posłał swojego syna do Polskich Słowików, mając pełna świadomość pedofilii dyrygenta, odpowiada: „A gdzie miałem go posłać, żeby karierę zrobił?”, dodając, że na wszelki wypadek zapisał się do dorosłej części chóru „żeby mieć syna na oku”.
"Pokazywał, ocierał się, macał, co będę panu gadał. Lubił wejść pod prysznic, jak się kąpaliśmy, czy woda nie za gorąca, albo wkładał rękę w piżamę, mówił, że sprawdza, czy zdejmujemy majtki na noc i czy się umyliśmy" - opisuje szczegóły zachowania dyrygenta były chórzysta. „Kreował nas na artystów, najgorsze było to zatruwanie. Zobaczcie, kocham się z chłopcami, piję dobre wina, palę superpapierosy, to jest piękne życie, uczcie się, tak trzeba żyć. Tak, myśmy się czuli jak artyści” – mówi eks-Słowik.
Rozmówca „Dużego Formatu” ujawnia, że pedofilskie ekscesy Wojciecha K. sięgają być może lat 60. Później, jako ustosunkowany dyrygent, K. w zamian za seks gwarantował muzyczną karierę. „Niektórzy chłopcy to ewidentnie wykorzystywali, żyli z nim pół roku, on im coś załatwiał, a potem wracali do dziewuch” - mówi były chórzysta.
Z wywiadu wynika, że w stolicy Wielkopolski o tym, co dzieje się w chórze, wiedziano od dawna. „Już dwa lata temu, zaraz po sprawie Paetza, mówiliśmy żeby zajęli się chórem, bo to następna bomba, która lada moment zdemoluje Poznań” – opowiada rozmówca „Dużego Formatu”, dodając: „mówi się, że on ma w Poznaniu bardzo mocny układ”.