Zwyciężył niezwyciężonych

Gdyby przedsiębiorcy mylili się tak często jak urzędnicy skarbowi i prokuratorzy, większość byłaby bankrutami. Czy jednak urzędnicy i prokuratorzy tylko się mylą? Czy wielka swoboda interpretacji przepisów jest przyczyną łamania prawa przez przedstawicieli państwa, czy tylko zasłoną dymną dla ich bezprawia? W polskich organach ścigania i urzędach skarbowych funkcjonują swego rodzaju spółdzielnie haraczowników - dowodzi sprawa Romana Kluski, byłego prezesa Optimusa. Pod błahym pretekstem typują one przedsiębiorców, którzy są potem nękani przez prokuratorów i urzędników skarbowych. Prawdziwym powodem jest często próba wymuszenia haraczu. Naczelny Sąd Administracyjny uznał za bezprawne działania urzędników skarbowych w sprawie Kluski. Przeciwko temu przedsiębiorcy toczy się jednak jeszcze postępowanie karne.

01.12.2003 | aktual.: 01.12.2003 15:39

Spółdzielnia haraczowników

Roman Kluska twierdzi w rozmowie z "Wprost", że zaczęto go prześladować, bo wyłamał się z systemu płacenia haraczu przez przedsiębiorców. Jego aresztowanie miało być przestrogą dla innych. - Pokazowe aresztowanie, wielkie przedstawienie medialne, zabieranie samochodów było - moim zdaniem - przygotowane po to, aby łatwiej wyłudzić ode mnie pieniądze. To, że instytucji przeznaczonych do ochronny obywatela używa się do rozboju i wymuszenia, pokazuje, jak daleko sięga choroba struktur państwa - mówi Roman Kluska.

W działania przeciwko Klusce zaangażowany był Urząd Kontroli Skarbowej w Nowym Sączu - tą sprawą zajmowała się Grażyna Alibożek. Na szczeblu prokuratury sprawą zajmowała się Zyta Dymińska z Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie. Z kolei Jan Twardowski z Urzędu Miasta Nowy Sącz chciał przejąć - jako "świadczenie rzeczowe na rzecz obrony" - dwa samochody należące do firmy Kluski. Odwołanie Kluski w tej sprawie odrzucił Andrzej Marciniak z Małopolskiego Urzędu Wojewódzkiego. Przykład Kluski pokazuje, ile szczebli administracji i ile instytucji zostało zaangażowanych w próbę wymuszenia od niego haraczu. Ten gąszcz instytucji sprawia, że tak naprawdę nie wiadomo, kto jest winny, że wszystko wygląda jak błąd biurokratycznej machiny, że nie widać tego, kto wymusza haracz.

Urzędy nieodpowiedzialności czy haraczownicy?

Co dwudziesty przedsiębiorca pochopnie oskarżany przez prokuratorów jest zwalniany wskutek braku dowodów. Oczywiście, część tych spraw to błędy w sztuce. Ale za zasłoną tych błędów toczą się postępowania, w których celowo chce się zniszczyć przedsiębiorców. Udowodnienie, że to nie był błąd, jest w większości wypadków niemożliwe. Prokurator ma po prostu prawo się mylić, choćby ta pomyłka oznaczała ruinę przedsiębiorcy i szarganie jego dobrego imienia. - Nie ma powodów do karania prokuratorów - mówi "Wprost" Karol Napierski, prokurator krajowy. Prokuratorzy prowadzący sprawę Kluski też nie widzą nic złego w swoim postępowaniu. - Nie mamy sobie nic do zarzucenia - skomentował decyzję NSA prokurator Wojciech Miłoszewski, rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie.

Od sierpnia 2003 r. w areszcie śledczym przebywa Waldemar Janoszczyk, wiceprezes kopalni Bogdanka, jedynej dochodowej w Polsce. Zgodne opinie kwestionujące działania łódzkiej prokuratury w jego sprawie wydało pięciu znanych profesorów prawa karnego: Marian Filar z UMK w Toruniu, Piotr Kardas z UJ, Jacek Giezek z Uniwersytetu Wrocławskiego, Tadeusz Bojarski z UMCS w Lublinie i Jarosław Warylewski z Uniwersytetu Gdańskiego. Janoszczyk został zatrzymany pod zarzutem tzw. łapownictwa biernego (przyjmowania łapówki). Działania prokuratorów dowodzą, że zdają sobie oni sprawę, iż oskarżenia wobec Janoszczyka to pomówienia, bo osobom, które miały wręczać mu łapówki nie przedstawiono zarzutu korupcji czynnej (wręczenia łapówki). Co więcej, zarzut przyjęcia korzyści majątkowej przez osobę pełniącą funkcję publiczną jest bezpodstawny, bo - według przepisów antykorupcyjnych - członek zarządu spółki prawa handlowego nie może być uznany za osobę pełniącą funkcję publiczną. - Osoba taka mogłaby odpowiadać za korupcję, ale
na zwykłych zasadach - jak każdy obywatel prowadzący działalność gospodarczą - i tylko za czyn popełniony po 1 lipca 2003 r., czyli po wejściu w życie przepisu penalizującego korupcję w gospodarce. Sęk w tym, że czyny, które zarzucono Janoszczykowi, miał on popełnić w 2001 r. - tłumaczy prof. Marian Filar.

O ile prokuratorzy mylą się czasem, o tyle urzędnicy skarbowi wyjątkowo często: NSA uchyla co piątą zaskarżoną decyzję aparatu podatkowego. Każda taka pomyłka to okazja to wymuszenia haraczu. Urzędnicy mylą się, bo nie ponoszą odpowiedzialności za rzekome i rzeczywiste błędy, mimo że istnieje przepis pozwalający ukarać ich grzywną w wysokości trzech pensji. Chociaż NSA podtrzymał tylko 35 proc. zaskarżonych przez podatników decyzji Izby Skarbowej w Łodzi, czyli w 65 proc. spraw przyznał rację skarżącym, tamtejsi urzędnicy skarbowi nie dostali nawet nagany. Zapytaliśmy Wiesława Ciesielskiego, wiceministra finansów odpowiadającego za urzędy skarbowe, czy po wyroku NSA w sprawie Kluski, urzędnicy będą ukarani. Nie uzyskaliśmy odpowiedzi.

Prawo do bicia przedsiębiorców

Funkcjonujące w Polsce prawo urzędników do bezkarności sprawia, że bardzo łatwo mogą oni uderzyć w przedsiębiorcę. Do tego, by zablokować konta firmy (co oznacza utratę płynności i ryzyko plajty) wystarczy decyzja urzędnika. Ale już do jej uchylenia potrzeba ugody z urzędem lub wyroku sądu, co trwa wiele miesięcy. W 1999 r. urzędnicy skarbowi skontrolowali firmę Andrzeja Kurzei z Zielonej Góry i naliczyli 330 tys. zł nie zapłaconego podatku PIT. - Zatrudniałem wtedy sto osób, miałem kontrakty zagraniczne. Urząd skarbowy natychmiast powiadomił kontrahentów, że pieniądze przeznaczone dla mnie mają przelewać na konto urzędu. Zaczęli się więc wycofywać z handlu ze mną. Straciłem w ten sposób około 9 mln zł - mówi "Wprost" Andrzej Kurzeja. Po czterech latach sporów urząd skarbowy zredukował roszczenia do 14 tys. zł. Strat nikt nie zrekompensował Kurzei.

Roman Kluska twierdzi, że polscy przedsiębiorcy dwie trzecie czasu tracą na bezsensowne wojny z urzędami skarbowymi, zamiast się w tym czasie zajmować rozwojem firmy. W dodatku niedawna nowelizacja kodeksu karnego skarbowego została wręcz stworzona dla urzędników, a zupełnie nie liczy się z interesami przedsiębiorców. Pozwala na przykład na nieustanne nękanie firm kontrolami. Gdy wybuchła afera z Romanem Kluską, kontrolerzy UKS trafili do Optimusa IC, spółki córki nowosądeckiej firmy. Kontrola trwała 3,5 miesiąca, paraliżując normalne funkcjonowanie spółki, największego w Polsce eksportera kas fiskalnych.

W protokole pokontrolnym sformułowano jeden zarzut: w rocznym sprawozdaniu finansowym nie ujęto kosztu herbaty podanej podczas szkolenia. Janusz Michalski miał w podwarszawskim Nieporęcie zakład produkujący specjalistyczne urządzenia optyczne. - Im lepiej mi się wiodło, tym częściej pukała do mnie kontrola skarbowa. Inspektorzy trzykrotnie chcieli wymusić łapówkę, dając do zrozumienia, że problemy z fiskusem skończą się, jeśli ją zapłacę - opowiada Michalski.

Kto płaci za błędy urzędników

Zwycięstwo Romana Kluski przed NSA świadczy o tym, że praworządność nie jest w Polsce fikcją. Tyle że jest to zwycięstwo jednostki. Roman Kluska był osobą znaną, której nie dało się zaszczuć i zaszantażować. Inni skrzywdzeni przez państwowych reketierów przedsiębiorcy często nie mieli sił i pieniędzy na ciągnące się latami procesy. Być może kazus Kluski doda odwagi tym, którzy nie mieli siły walczyć z haraczownikami z urzędów. Może pójdą za tym zmiany prawa.

Po pierwsze, potrzebne jest wprowadzenie materialnej odpowiedzialności urzędników (nie ograniczonej żadną kwotą) za bezprawne decyzje. Za takimi regulacjami opowiada się wicepremier Jerzy Hausner. Po drugie, trzeba tak zmienić kodeks karny skarbowy, żeby urzędnicy nie mogli według własnego widzimisię nękać przedsiębiorców. Po trzecie, warto wprowadzić przepisy ograniczające władzę prokuratorów nad życiem i bytem osób, które wzięli na celownik. Jeśli się tego nie zrobi, będą następne ofiary systemu państwowego reketu. Będą też kolejne zrujnowane firmy, dramaty rodzin i coraz większa degrengolada wśród funkcjonariuszy państwa.

Violetta Krasnowska, Grzegorz Pawelczyk

Źródło artykułu:Wprost
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)