Zwycięstwo antyukraińskiego populizmu. A Putin zaciera ręce [OPINIA]
Zawetowanie ustawy przedłużającej rozmaite ułatwienia dla uchodźców z Ukrainy - to smutny dowód na to, że w Polsce zwycięża putinowska, antyukraińska narracja. Odpowiedzialność zaś za wrogi wobec uchodźców gest spoczywa nie tylko na prezydencie Karolu Nawrockim, ale także na Rafale Trzaskowskim, który dostarczył w czasie kampanii uzasadnienia dla tego weta - pisze dla WP Tomasz P. Terlikowski.
Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
Władimir Putin i jego służby doskonale znają i państwa zachodnie, i - jeszcze lepiej - także mentalność polską. Wielki zryw, którego negować nie należy - jakim była pomoc w pierwszych tygodniach i miesiącach uchodźcom i migrantom z Ukrainy - dobiegł końca, a pojawiło się zmęczenie. A wraz ze zmęczeniem pojawiła się niechęć nie do realnych sprawców masowej ucieczki, czyli putinowskiego imperium, ale przeciwko jego ofiarom.
Umiejętne sączenie narracji antyukraińskiej przez setki botów i fejkowych kont, przez fałszywe informacje i plotki, wytrwała praca tych, którzy pod hasłem realizmu budowali narracje prorosyjskie, a także realne problemy społeczne - jakie musiały się pojawić wraz ze zmianą charakteru Polski na realnie wieloetniczny - najpierw zmieniły atmosferę wokół Ukraińców, a później doprowadziły do tego, że kierujący się wyłącznie sondażami politycy postanowili wykorzystać je do budowania swojego poparcia.
Tym w istocie jego weto do ustawy ukraińskiej
I tak Rafał Trzaskowski zaproponował, by odebrać Ukraińcom niepracującym w Polsce (czyli de facto matkom wielodzietnym, względnie opiekującym się dziećmi z niepełnosprawnością, których mężowie lub partnerzy walczą na froncie). Karol Nawrocki ze swoim hasłem "po pierwsze Polska, po pierwsze Polacy" nie tylko podjął to hasło, ale i wykorzystał je już po kampanii do realnego odebrania ukraińskich uchodźcom i migrantom wszystkich ułatwień. Tym bowiem jest w istocie jego weto do ustawy ukraińskiej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Zerowa skuteczność". Ekspert uderza w polski system obrony
Oczywiście sam prezydent i jego otoczenie przekonują, że weto dotyczy wyłącznie 800 plus i prawa do niego dla dzieci osób, które wprawdzie mieszkają, ale nie pracują w Polsce. Tyle że tak nie jest. Ustawa, o której mówimy, regulowała cały szereg innych kwestii, które trzeba będzie teraz przeprocedować innym prawem. Tak, aby przywróci odrzucone zawetowaną przez prezydenta usprawnienia dla ponad miliona pracujących i płacących w Polsce podatki Ukraińców. I z tej decyzji cieszyć się mogą tylko ci, którzy albo nie rozumieją, że to sygnał dla Putina, który widzi, że jego polityka przynosi skutki, albo ci, którym jest to obojętne.
Zobacz też: "Zapisujcie dzieci na edukacje zdrowotną"! Wierzący ojciec odpowiada polskim biskupom [OPINIA]
Dlatego, choć nie zaskakuje mnie postawa Konfederacji Korony Polskiej, nie rozumiem tego, że z tego weta cieszą się politycy PiS - partii, która ma ogromne i realne zasługi w budowaniu pomocy dla Ukrainy w pierwszych dniach wojny. Ta decyzja prezydenta, ale także jej entuzjastyczne wsparcie przez działaczy PiS, kładzie się cieniem na zasługach.
Sukces Putina?
Ale uczciwie trzeba powiedzieć, że ten "sukces" Putina jest zasługą nie tylko prezydenta, ale i innych polskich polityków. Koalicja Obywatelska - sztab Rafała Trzaskowskiego, a nawet Donald Tusk - dali Karolowi Nawrockiemu realny powód, by tę ustawę zawetować. To oni przez wiele tygodni grali tematem odebrania niepracującym w Polsce Ukraińcom prawa do 800 plus. To oni obiecywali, że sami to zrobią, opowiadali, że to jest konieczne.
Dlaczego to robili? Odpowiedź jest prosta: bo z badań wychodziło, że w Polsce rośnie elektorat antyukraiński. Sondaże wskazywały, że Polacy są zmęczeni i właśnie na to postanowiono ich kupić. PiS odpowiedział radykalizacją (a w istocie przejęciem postulatów od Konfederacji) i zaczęła się jazda bez trzymanki, której kresem jest używanie przez posła PiS Janusza Kowalskiego hasła "Polska dla Polaków".
I nie, nie jest prawdą, że to tylko słowa, że trzeba było (jak powtarzali mi w prywatnych rozmowach i politycy PiS, i Koalicji Obywatelskiej) wykorzystać te emocje, by nie pozwolić wygrać tym, którzy naprawdę wierzyli w te hasła. Słowa tworzą rzeczywistość, uleganie populizmowi nie kończy się przy urnach wyborczych, ale - jeśli chce się być wiarygodnym - musi być kontynuowane.
I dzisiaj to widzimy. Rozgrywanie populizmu przez PiS i Koalicję Obywatelską, przez Karola Nawrockiego i Rafała Trzaskowskiego, przez Donalda Tuska i Jarosława Kaczyńskiego, zakończyło się zawetowaniem całej ustawy, która realnie niosła pomoc Ukraińcom. Osobista odpowiedzialność za to spoczywa na Karolu Nawrockim, ale to wspólna zasługa także innych.
Czytaj również: Kijów ostrzega Polskę. Możliwa reakcja na zrównanie symboliki
I jeśli nie uda się odwrócić jej skutków, jeśli rzeczywiście ktoś potraktuje poważnie pomysł zrównania symboli nazistowskich, komunistycznych i banderowskich (a dlaczego nie ustaszy czy strzałokrzyżowców i innych nacjonalistycznych ruchów?) - to proces powolnego osiągania przez Putina swoich celów będzie postępować.
Agresja i niechęć będą się pogłębiać
Już teraz udało się - nie bez udziału także błędów strony ukraińskiej - zmienić nastawienie Polaków do Ukraińców, już teraz udało się przekonać Polaków (wbrew faktom), że Ukraińcy mają u nas większe prawa niż Polacy. To już udało się wprowadzić jako równoprawną narrację, że realizm wymaga odpuszczenia tematów obrony naszego sąsiada - a proces ten będzie postępować tylko dalej. Agresja i niechęć będą się pogłębiać.
Kto na tym wygra? Ani Polska, ani Polacy (nawiązując do hasła prezydenta) nie będą mieli z tego żadnych korzyści. Migracja z Ukrainy jest nam potrzebna, a stopniowe przyznawanie migrantom i uchodźcom obywatelstwa i zatrzymanie ich jest konieczne, by zachować potencjał demograficzny i gospodarczy naszego kraju. Wydalenie ich nie wchodzi w grę nie tylko dlatego, że to by była gra w grę Putina, ale także dlatego, że nagle okazałoby się, że spora część usług nie miałaby pracowników.
Czysty biznes, a nie tylko solidarność z walczącym o swoją i naszą wolność narodem, wymaga więc wspierania ukraińskiej obecności i budowania przestrzeni, w której migranci będą mogli zachowywać swoją tożsamość, ale i integrować się.
Weto prezydenta i składane przez niego propozycje temu nie służą. To niestety oznacza, że nie służą także Polsce. Jeśli z czegoś one wynikają, to z badań sondażowych, ale i z antybanderowskiej fobii (żeby nie było wątpliwości, to nie jest tak, że kwestionuję konieczność rozliczenia zbrodni UON UPA przeciw Polakom, a jedynie przypominam, że nie można wszystkiego podporządkować polityce historycznej i pamięci).
Fobia ta zastępuje w mojej opinii chłodny i realistyczny namysł nad tym, co poza pamięcią (która jest ważna, ale nie jest jedynym czynnikiem, który powinien kształtować polską politykę) jest istotne dla stabilnej i bezpiecznego rozwoju Polski.
Dla Wirtualnej Polski Tomasz P. Terlikowski
Tomasz P. Terlikowski, doktor filozofii, publicysta RMF FM, felietonista "Plusa Minusa", autor podcastu "Wciąż tak myślę". Autor kilkudziesięciu książek, w tym "Wygasanie. Zmierzch mojego Kościoła", "To ja Judasz. Biografia Apostoła", "Arcybiskup. Kim jest Marek Jędraszewski".