PolskaŻukowski: sytuacja w Samoobronie jest bardzo trudna

Żukowski: sytuacja w Samoobronie jest bardzo trudna

Sytuacja w Samoobronie jest bardzo trudna. Trudniejsza chyba niż kiedykolwiek. Jest w tej chwili w wyraźnej defensywie. Jej lider utracił to, co było jego kartą atutową, że był politykiem, który jako jedyny wręcz z tych najbardziej popularnych, był traktowany jako ten, który jeszcze nie rządził, który był zupełnie inny. W związku z tym, mógł stawać się liderem dla tych najbardziej niezadowolonych, sfrustrowanych, mógł stawać się liderem naturalnym. W tej chwili tak się już nie dzieje - powiedział dr Tomasz Żukowski, socjolog, w audycji "Salon Polityczny Trójki".

Salon Polityczny Trójki: Zaczynamy podsumowania roku, ale od spojrzenia w przeszłość. Podobno prowizorki bywają najtrwalsze - ta opinia z "Rzeczpospolitej" wydaje mi się najtrwalsza. Koalicja PiS-u z Samoobroną i LPR, najpierw jako pakt stabilizacyjny powstawała jako taka prowizorka. Trwa do dzisiaj i chyba będzie trwała dalej. Czy mogło być inaczej?

Tomasz Żukowski: Być może tak. Myślę, że mogło być inaczej na dwa sposoby. Po pierwsze mogła powstać koalicja PO-PiS. Chociaż myślę, że ona by całej kadencji nie przetrwała. To wynikało jakby z logiki wyniku wyborów. Dwie duże partie o dość podobnych programach, a w jakimś sensie były skazane na ten spór. Myślę że był możliwy inny scenariusz. Takiego sporu, któryby nie tyle powodował blokowanie, czy buksowanie pewnych projektów politycznych, które były jeszcze jakiś czas temu wspólne obu tym partiom, ile ich rozstrzygnięcie w wyniku wzmocnienia obu spierających się rywali. I to byłoby możliwe, gdyby doszło do wyborów wiosną tego roku. To tych wyborów nie doszło.

(...)

Chyba najważniejsze wypowiedzi minionego roku były takie: z jednej strony Jarosław Kaczyński, który mówi, że z Samoobroną łączy go ten znak sprzeciwu wobec III RP i z drugiej strony Donald Tusk odpowiadający: moherowa koalicja. Czy możemy jakoś określić, nazwać, opisać tożsamości tych dwóch bloków?

- One są trochę inne dla potrzeb rywalizacji politycznej, wyborczej zwłaszcza. Trochę inne, jeśli przyjrzymy się im dokładnie w takim codziennym funkcjonowaniu, w sprawowaniu władzy.

Czy jest coś wewnątrz tych bloków, narzucających tak mocny poziom sporu politycznego, co uniemożliwia porozumienie? Co jest tak silne, że nie da się tego przejść?

- Przede wszystkim logika rywalizacji politycznej powoduje tak duże dystanse, ponieważ dwa główne ugrupowania, myślę o głównym rządzącym i główno opozycyjnym, czyli o PiS-ie i o PO. Więcej pewnie jednak w sensie programowym łączy niż dzieli. To są dwa ugrupowania centroprawicowe, konserwatywne w kwestiach obyczajowych, mniej lub bardziej oczywiście - tu różnica jest, to jest oczywiste. Różniące się bardziej znacząco niż w warstwie kulturowej programami gospodarczymi, ale też nie są to różnice jakościowe. Przypomnę, że te dwie partie jeszcze lat temu cztery, startowały na wspólnej liście w wyborach samorządowych. Uzyskując zresztą trzy i pół razu mniej głosów niż w tej chwili podzielone zdobyły łącznie.

Czyli to podzielenie w sumie dało łącznie im sukces, ale sukces, który został w części osłabiony poprzez to, że weszły w tak, w dużym stopniu, jałowy spór. Nie ma czegoś takiego, co by bardzo wyraźnie łączyło koalicję rządzącą. Bo różnice wewnętrzne w tej koalicji są znaczące. Nie ma też pewnie tego, co by tak bardzo wyraziście w sensie programowym łączyło opozycję, bo różnice między lewicą a PO też są wyraźne. Myślę, że dzisiaj logika rywalizacji politycznej i różne wady systemu politycznego, wyborczego również powodują, że ten spór jest po części taki, jaki jest, czyli ostry.

A on przynosi Polsce cokolwiek? Czy możemy mówić, że miniony rok przyniósł jakiś postęp, przełom?

- Przełomu nie przyniósł z pewnością. Takiego, jakiego się spodziewali ci, którzy na te dwie partie głosowali. Natomiast zmiany przyniósł. W sensie społecznym to był rok dobry. Przypomnę wyniki badań opinii publicznej, prezentowane niedawno, zresztą przez media się kiepsko przebiły. Można by zgadywać dlaczego. Nawet jedna z gazet dzisiaj potępiła te wyniki jako propagandę - takie są fakty. Po prostu opinia publiczna traktuje z perspektywy własnej oceny sytuacji i rodzin własnych, samych siebie ten rok, jako najlepszy od wielu lat.

(...)

Czy bankructwo Samoobrony przede wszystkim, bo LPR jeszcze jakoś próbuje walczyć, jest trwałe?

- W polskiej polityce nie ma nic do końca trwałego. Po tym, kiedy partie, które wydawało się, że są skazane na klęskę, myślę chociażby o PSL-u, potrafiły w wyniku splotu różnych wydarzeń i własnej zręczności z tego się wydostać, tego na pewno nie można powiedzieć. Natomiast sytuacja w tej chwili w Samoobronie jest bardzo trudna. Trudniejsza chyba niż kiedykolwiek. Jest w tej chwili w wyraźnej defensywie. Jej lider utracił to, co było jego kartą atutową, że był politykiem, który jako jedyny wręcz z tych najbardziej popularnych, był traktowany jako ten, który jeszcze nie rządził, który był zupełnie inny. W związku z tym, mógł stawać się liderem dla tych najbardziej niezadowolonych, sfrustrowanych, mógł stawać się liderem naturalnym. W tej chwili tak się już nie dzieje. W tym sensie, jak rozumiem, jego sytuacja jest bardzo trudna.

Czyli będzie na razie słaby Andrzej Lepper? Tak?

- Jest w tej chwili bardzo osłabiony. Paradoksalnie w tej chwili jego najsilniejszą kartą jest jego klub parlamentarny. Ale on też w końcu też taki bardzo silny nie jest. To wszystko jest jeszcze zmienne, ponieważ polski system partyjny jest tak skonstruowany, taką ma logikę działania, że tutaj nic zupełnie stabilnego i pewnego nie ma. Oglądaliśmy ostatnie kilkanaście lat historii politycznej i partyjnej wiemy, że partie są w stałej niestabilności. Nie ma tej logiki, która by stabilizowała system partyjny.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)