Zuchwały napad na turniej pokerowy: obława trwa
Berlińska policja nadal poszukuje czterech rabusiów, którzy napadli na turniej pokerowy w hotelu Grand Hyatt w stolicy Niemiec. Główny trop to ślad DNA na torbie z pieniędzmi, wyrwanej jednemu ze złodziei przez ochroniarza. Napastnicy skradli kilkaset tysięcy euro.
07.03.2010 | aktual.: 07.03.2010 20:20
- Jesteśmy przekonani, że ich schwytamy - oświadczył rzecznik policji Guido Bush. Jak dodał, w niedzielę przesłuchiwano świadków i zbadano miejsce zdarzenia.
Portal niemieckiego tygodnika "Der Spiegel" podał nieoficjalnie, że pierwszym tropem jest ślad DNA pozostawiony przez jednego z bandytów na torebce z pieniędzmi, którą w trakcie szamotaniny wyrwał mu ochroniarz.
Broń i maczety
Do napadu doszło w sobotę po południu w hotelu Grand Hyatt na Placu Poczdamskim, gdzie odbywa się jeden z największych w Europie turniejów pokerowych z pulą miliona euro.
Zamaskowani rabusie, uzbrojeni w broń palną i maczety wtargnęli do hotelu, wywołując panikę wśród uczestników imprezy. Gracze porzucili karty i biegali zdezorientowani, wpadając na siebie nawzajem. Wielu szukało schronienia pod stołami albo próbowało uciec z pomieszczeń na pierwszym piętrze, w których odbywał się turniej.
Co najmniej siedem osób odniosło obrażenia w wyniku zamieszania, strzały jednak nie padły.
Napastnicy mieli wspólnika?
Jeden z ochroniarzy usiłował zatrzymać uciekających złodziei i wyrwał im torbę z częścią łupu. Według "Spiegla" w odzyskanej torbie było 540 tys. euro.
Jak powiedział Bush, skradziono ostatecznie "niską sumę sześciocyfrową". Niemieckie media podają, że rabusie uciekli z ok. 250 tysiącami euro.
Według mediów policja przypuszcza, że napastnicy mieli wspólnika wśród uczestników turnieju. Napad nastąpił bowiem w chwili, gdy ochrona przenosiła pieniądze do głównego sejfu.
Turniej pokerowy kontynuowano w niedzielę. Wśród około 1000 uczestników znalazł się również były mistrz tenisa Boris Becker, jednak wcześnie odpadł on z rywalizacji.