Zostawili niepełnosprawnego z martwym ojcem
- Budzę się rano, patrzę, a mój tato jest cały siny i zimny. No to dzwonię na pogotowie, żeby lekarz przyjechał i stwierdził, że ojciec nie żyje. Ale powiedzieli, że nie przyjadą - relację niepełnosprawnego Marka Pelca przytacza "Gazeta Lubuska".
01.10.2009 | aktual.: 13.10.2009 14:37
Marek Pelc jest inwalidą. Powoli składa zdania, bo ma kłopoty z mową. Kuleje też na lewą nogę. - Nie rozumiem, dlaczego pogotowie nie chciało przyjechać do taty, który umarł! - mówi.
We wtorek wieczorem Marek przyszedł do ojca w odwiedziny. Trochę wypili. On położył się spać, ojciec jeszcze siedział. - Budzę się po siódmej rano, patrzę, a tato leży na podłodze. Cały siny. Dotykam, a on zimny... Kiedyś miał zawał serca... No to czym prędzej dzwonię na pogotowie. A dyżurna mi mówi, że to nie ich sprawa, żebym poszedł z tym do lekarza rodzinnego. To samo powiedział policjant na komisariacie - relacjonuje mężczyzna.
W przychodni pielęgniarka powiedziała mu jednak, że lekarz owszem przyjedzie, ale za kilka godzin. Jak już skończy przyjmować pacjentów. Marek miał cierpliwie czekać w domu.
Inwalida przyszedł do domu załamany. - Pomogli dopiero, gdy zagroziłem, że idę z tym do "Gazety Lubuskiej”. Pogotowie przyjechało w 10 minut - mówi pan Andrzej, sąsiad Pelca. - A gdyby od razu przyjechali, to może jego ojca udałoby się jeszcze odratować? - zastanawia się.
Około 16.00 w mieszkaniu zmarłego byli: lekarz z pogotowia, lekarz rodzinny, policjanci i prokurator. Chirurg stwierdził, że mężczyzna zmarł na niewydolność serca.
Cały problem to kwestia luk w polskim prawie. - Pogotowie nie jest od stwierdzania zgonów, my ratujemy życie, a nie umarłych! Ten problem do dziś nie jest rozwiązany, są luki w prawie. Na Zachodzie sprawa jest prosta: jest wyznaczony coroner i on się zgonami zajmuje. U nas powinien to robić lekarz, który leczył chorego - mówi Krzysztof Bułaj, dyrektor zielonogórskiego pogotowia. Problem jest jednak w tym, że polskie prawo nie przewiduje sytuacji, gdy pacjent nie ma lekarza.
Przeczytaj cały artykuł na www.gazetalubuska.pl