Zostawił swoją dziewczynę w aucie, by spłonęła żywcem
Przed brytyjski sąd trafiła sprawa 24-latka, oskarżonego o to, że w listopadzie zeszłego roku spowodował pod wpływem alkoholu wypadek, w wyniku którego zginął człowiek. Pijany mężczyzna uderzył autem w drzewo. Sam wydostał się z płonącego wraku, jednak zostawił w nim swoją 17-letnią dziewczynę. Nastolatka zginęła w płomieniach - podaje "Daily Mail".
24-letni Waqas Arshad prowadził po pijanemu. W pewnym momencie stracił kontrolę nad pojazdem i uderzył w drzewo. Samochód zaczął się palić. Kierowcy udało się wydostać z samochodu, niestety nie jechał sam.
W samochodzie razem z 24-latkiem znajdowała się jego dziewczyna - 17-letnia Emily Brady. Nie wiadomo z jakiego powodu, mężczyzna nie próbował pomóc swojej współpasażerce, także innym nie dał szansy jej pomóc. Przybyłym na miejsce służbom ratowniczym Arshad powiedział, że w samochodzie nie ma nikogo. Dziewczyna spaliła się żywcem.
Makabrycznego odkrycia dokonali strażacy, którzy przybyli, by ugasić pożar. Zauważyli wtedy, że na miejscu pasażera znajduje się nastolatka. Niestety było już za późno.
Jak powiedziała prokurator prowadząca sprawę Natalie Carter, Emily Brady nie poniosła śmierci w wyniku obrażeń odniesionych w wypadku - dziewczyna doznała złamania dwóch kręgów. Przyczyną śmierci było spłonięcie.
Podczas procesu matka nastolatki powiedziała, że nie jest w stanie pojąć dlaczego chłopak jej córki nie próbował jej ratować i wyciągać z samochodu.
Para była razem około pół roku. Feralnej nocy pili razem alkohol. Poza tym warunki drogowe były trudne - padał deszcz i droga była śliska.
Oskarżony 24-latek przyznał się do winy. Wyrok ma zapaść 19 czerwca.