PolskaZostał skazany za przestępstwa, które popełnił jego brat

Został skazany za przestępstwa, które popełnił jego brat

Wyobraź to sobie: pewnego dnia dostajesz rachunek za pobyt w izbie wytrzeźwień, choć nie pijesz alkoholu. Później kilka mandatów i wyrok skazujący - 2 lata w zawieszeniu za kradzież prądu, choć rachunki płacisz w terminie. Nieprawdopodobne?

24.03.2010 | aktual.: 25.03.2010 11:13

Raczej przerażająco proste - wystarczy, że ktoś, znając twoje dane, podszyje się pod ciebie podczas zatrzymania przez policję. A potem zaczyna się biurokratyczna gehenna godna "Procesu" Franza Kafki.

Od miesięcy podobny koszmar przeżywa Janusz Dróżdż, inżynier z Truskolasów. Choć nigdy niczego nie ukradł, przez polski wymiar sprawiedliwości traktowany jest jak przestępca. Jego przyrodni brat, bezdomny alkoholik, podaje się za niego za każdym razem, kiedy wpadnie w kolizję z prawem. Dokumentów nie przedstawia, zaufania nie wzbudza, a mimo to policja wierzy mu na słowo. Potem za wszystko odpowiada Bogu ducha winny człowiek, który w dodatku od prawie roku mieszka i pracuje w Wielkiej Brytanii.

- Tłumaczyłem się już z ulicznych bójek, oszustw i nocy w izbie wytrzeźwień, za którą miałem płacić. Do tego dwie sprawy o kradzież prądu z moim udziałem i jeden wyrok skazujący mnie zaocznie. Początkowo myślałem, że to ponury żart, ale zapewniam, że nie ma w tym nic śmiesznego - wzdycha Dróżdż.

Pan Janusz wynajął adwokata, bo sam zagubił się w prawnym gąszczu. Jego pełnomocniczka Grażyna Plebanek mówi dziś, że przez 30 lat pracy w zawodzie nie trafiła na równie absurdalny problem. Horror Dróżdża kosztował go nie tylko kilkanaście tysięcy złotych (wynajęcie adwokata, przyloty z Wysp do Polski na kolejne rozprawy), ale i utratę zdrowia (ma za sobą udar mózgu) oraz nerwów. Nie wróci ich nawet ostateczny triumf sprawiedliwości.

W pierwszej ze spraw został już uniewinniony. W czwartek, w Sądzie Rejonowym w Częstochowie finał sprawy numer dwa. - Wiemy już o tej pomyłce. Sądzę, że pan Dróżdż znów zostanie uniewinniony - zapewnia sędzia Bogusław Zając, rzecznik Sądu Okręgowego w Częstochowie.

Kto jednak jest winien procesowej męki pana Janusza? Prokuratura, jak i sądy zrzucają winę na specyfikę przyspieszonego trybu sądzenia. Policja tłumaczy się… perfekcyjnym kamuflażem jego brata. Specjaliści nie mają jednak wątpliwości: zawinili ludzie, którzy powinni ustalić tożsamość zatrzymanego.

- Czy gdyby ktoś twierdził, że nazywa się George Michael, to policjanci też by uwierzyli? - ironizuje dr Piotr Kładoczny z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.

Dwa lata jak dla brata

Od ponad roku Janusz Dróżdż, inżynier z Truskolasów, regularnie odwiedza komisariaty policji, gmachy prokuratury i sądów w Częstochowie. Jest oskarżany o przestępstwa i wykroczenia, których nie popełnił.

Został nawet skazany przez sąd na dwa lata w zawieszeniu, a w pewnym momencie groziło mu więzienie. Za niewinność i za przyrodniego brata, bezdomnego alkoholika, który miesiącami przedstawiał się policji jako Janusz Dróżdż. Policjanci wierzyli mu, choć Włodzimierz D. nie miał żadnego dowodu tożsamości, ani nie grzeszył wiarygodnością. - Policjanci każdorazowo sprawdzali jego szczegółowe dane w systemie, a z uwagi na ich zgodność, potwierdzali jego tożsamość. Włodzimierz D. funkcjonował nawet w swoim środowisku pod nazwiskiem przyrodniego brata i podczas kilku interwencji, osoby znające go, poświadczały jego personalia - wyjaśnia Joanna Lazar, rzeczniczka częstochowskiej policji.

Nie wiadomo, czemu policja nie sprawdziła, jaki Janusz Dróżdż mieszka w Truskolasach, tylko opierała się na wątpliwej jakości poszlakach (a może wiadomo - Truskolasy to teren policji w Kłobucku, a sprawę prowadziła Częstochowa). Dzięki temu Włodzimierz D. mógł bezkarnie łamać prawo, bo za jego występki i tak odpowiadał Janusz Dróżdż. Ten prawdziwy. I on, niezasłużenie, na własnej skórze mógł przekonać się o skuteczności karzącej ręki sprawiedliwości.

- Wiosną ubiegłego roku doręczono mi nakaz płatności za pobyt w izbie wytrzeźwień w Częstochowie. Nie muszę chyba wyjaśniać, jak się wtedy czułem, tym bardziej, że nigdy nie miałem żadnych kłopotów z prawem. Poza tym, choć nie byłem winny, czułem straszny wstyd, że ktoś mógł dowiedzieć się o tej sprawie. Przez cały dzień wyjaśniałem to w Częstochowie - opowiada Dróżdż.

Gdy strażniczka miejska podała mu rysopis człowieka, który się za niego podawał, rozpoznał swojego przyrodniego brata. Od dawna nie miał z nim kontaktu, ale brat o nim nie zapomniał. Przynajmniej pamiętał dane osobowe Janusza i to, jak podrabiać jego podpis. Wykorzystywał to wielokrotnie.

Jakiś czas później Dróżdż dostał list z sądu, z którego dowiedział się, że właśnie został skazany na 2 lata w zawieszeniu za kradzież energii elektrycznej. Kolejna wizyta na komisariacie, kolejne wyjaśnienia, konfrontacje, pobieranie próbek pisma. I kolejna niespodzianka - tam Janusz dowiedział się, że przeciwko niemu prowadzona jest jeszcze jedna sprawa związana z nielegalnym poborem prądu.

- Na rozprawie w sądzie nieoczekiwanie zjawił się mój brat. Przepraszał mnie z płaczem i przyznał się, że podawał się za mnie. Sędzia prowadzący sprawę powiedział, że nie ma pojęcia, co ja tutaj robię i uniewinnił mnie - mówi Dróżdż.

To tylko wycinek jego przygód. Włodzimierzowi D. policja postawiła już dziewięć zarzutów popełnienia przestępstw, z których większość związana jest z podszywaniem się pod brata. Do Janusza trafiały też mandaty karne podpisane jego nazwiskiem. Odpowiadał za bójki i oszustwa Włodzimierza D. W końcu zatrudnił adwokata, dzięki któremu nie pójdzie do więzienia. Jutro ma zostać ostatecznie oczyszczony z zarzutów.

- Cała ta sprawa dowodzi, że policja zbyt pobieżnie sprawdza personalia zatrzymanych osób. W takim wypadku każdego można postawić w stan oskarżenia. Z takim absurdem nie spotkałam się ani razu w trakcie swojej 30-letniej kariery prawniczej - dziwi się Grażyna Plebanek, adwokat Dróżdża.

Sędzia Bogusław Zając, rzecznik Sądu Okręgowego w Częstochowie, wini za tę sytuację ułomności przyspieszonego trybu sądzenia stosowanego w teoretycznie prostych sprawach. W tym trybie wyrok może zapaść bez obecności oskarżonego na sali sądowej. - Przy szybkim działaniu błędy są nieuchronne. Tak, jak podczas masowej produkcji w fabryce zdarzają się wadliwe egzemplarze. Szkoda tylko, że w tym wszystkim cierpi człowiek - przyznaje sędzia Zając.

Tych wadliwych egzemplarzy może być coraz więcej, bo jak przewiduje Romuald Basiński, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Częstochowie, nie jesteśmy w stanie bronić się przed plagą kradzieży tożsamości. A takich przypadków jest ponoć coraz więcej.

O swojej historii Dróżdż mówi, że powinna być przestrogą dla innych. On sam stracił w niej pieniądze, zdrowie i nerwy. Tracił dniówki, miał problemy w pracy, bo za każdym razem musiał brać wolne, by latać do Polski (od blisko roku Dróżdż pracuje w Wielkiej Brytanii) i odpowiadać za nie swoje, kompromitujące winy. Teraz nie wyklucza, że będzie walczył o odszkodowanie. Na razie sąd przyznał mu 500 zł zadośćuczynienia. Ma je zapłacić jego przyrodni brat. Swoje straty, tylko finansowe, Janusz Dróżdż wycenia na kilkanaście tysięcy złotych.

A gdyby podał się za George'a Michaela?

Z dr. Piotrem Kładocznym z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka rozmawia Marcin Zasada.

Jak podoba się panu reinkarnacja historii bohatera Franza Kafki w XXI wieku w Polsce?

- To rzeczywiście skomplikowana i przykra historia, ale większa od winy państwa jest wina człowieka, który zgotował ten los drugiemu człowiekowi.

Jak to możliwe, że sąd skazuje człowieka na podstawie oświadczenia innego człowieka? - Zgadza się. Na jakiejś podstawie mu uwierzono i to nie jeden raz. Ciekawe, czy gdyby oświadczył, że nazywa się George Michael, to też by mu uwierzono.

Czy powinniśmy się obawiać, że i nam ktoś ukradnie tożsamość i będziemy mieli podobne kłopoty?

- Problem polega na tym, gdzie zaczyna się błędne koło. Gdzie jest początek błędnego wskazania? A zagrożenia? Teoretycznie to niemożliwe, bo przecież nawet wypożyczenie płyty DVD odbywa się za okazaniem dowodu osobistego. Ale praktyka bywa dla teorii bezlitosna.

Polecamy w wydaniu internetowym www.polskatimes.pl/DziennikZachodni: Polakom pozbawionym dostępu do internetu żyje się gorzej i drożej

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)