Został ministrem z przypadku? Żartowali, że to pomyłka
"Rzeczpospolita" ocenia, jak radzą sobie w rządzie politycy, którzy w tej kadencji objęli resorty. Gdy Sławomir Nowak został ministrem, partyjni koledzy i dziennikarze żartowali, że w jego przypadku zaszła pomyłka. W tym żarcie jest jednak ziarno prawdy.
24.01.2012 | aktual.: 24.01.2012 10:39
Jak czytamy w "Rz" , niektóre plotki mówią, że Nowak chciał resort sportu, ale Donald Tusk nie dosłyszał i dał mu Ministerstwo Transportu. Jednak to nie słaby słuch Tuska, ale wynik roszad personalnych sprawił, że musiał brać to, co było. Czyli transport, budownictwo i gospodarkę morską. Nigdy się nie przygotowywał do pracy związanej z tą dziedziną.
Wizerunkowo jego pierwsze posunięcia były zręczne. Tuż po objęciu funkcji przecinana była wstęga na odcinku autostrady A2. Na uroczystość wysłał jednak swojego poprzednika, czyli Cezarego Grabarczyka. Sam pojechał na wizytację odcinka w budowie. Część komentarzy w mediach była pozytywna, bo zostało to uznane za przejaw jego skromności.
Nowak unika sytuacji ryzykownych. Wprowadzenie nowego rozkładu jazdy PKP (który trzeba było szybko poprawiać) niewiele go kosztowało poza nielicznymi docinkami w mediach. Podobnie było z wprowadzeniem nowych egzaminów na prawo jazdy. Przełożył je o rok, dzięki czemu uniknął zarzutów o forsowanie nieprzygotowanych zmian.
Jak ocenia osoba pracująca w resorcie Nowaka, może on odnieść wielki sukces, jeśli nie da się omotać lobbystom i branżowym pseudodoradcom.
Najpoważniejsze wyzwanie dla nowego ministra to kolej, gdzie mogą wybuchnąć strajki. W najgorszym stanie są Koleje Regionalne. Według niektórych opinii Nowak już stał się zakładnikiem branży - także dlatego, że kupuje sobie w ten sposób spokój wśród kolejarzy.
Nowak wykorzystuje ministerstwo do wzmocnienia swojej pozycji w partii. Jego zapleczem są Młodzi Demokraci, młodzieżówka PO. Niektórym jej działaczom dał stanowiska w resorcie – co ostro skrytykowały tabloidy. Robi też wymianę kadr w podległych mu spółkach, także po to, by móc utrzymać przy sobie swoich współpracowników. To może spowodować konflikt z poprzednim ministrem, bo to jego ludzie muszą ustąpić miejsca.
Pozostawił za to przy sobie wiceministrów z czasów Grabarczyka. Niektórzy mu się przydadzą z racji kompetencji, inni jako "zderzaki" płacące głową za błędy ministerstwa. W resorcie mówi się, że wielka czystka odbędzie się po Euro 2012.