PolskaZofia Hertzowa: "Kultura" była zawsze najważniejsza

Zofia Hertzowa: "Kultura" była zawsze najważniejsza

Zmarła w piątek wieczorem, w wieku 92 lat,
Zofia Hertzowa, druga, po Jerzym Giedroyciu, osoba paryskiej
"Kultury", wspominała w wywiadach: "praktycznie nie miałam
prywatnego życia. 'Kultura' była zawsze najważniejsza".

Zofia Hertzowa: "Kultura" była zawsze najważniejsza
Źródło zdjęć: © PAP

Zofia Hertz nie lubiła wspominać dzieciństwa. Małżeństwo jej rodziców rozpadło się, gdy miała cztery lata, kiedy skończyła osiem, umarła matka. Mieszkała u ciotki, potem na stancji - wcześnie stała się samodzielna. Po maturze, którą zdała w Łodzi, marzyła o dziennikarstwie lub medycynie. Takie studia wymagały jednak pieniędzy. Wybrała prawo i zarabiała korepetycjami. Jako pierwsza kobieta w Polsce zdała egzaminy na stanowisko notariusza. Znakomicie zapowiadającej się karierze prawniczej przeszkodziła wojna. Była już wtedy mężatką - w 1939 poślubiła Zygmunta Hertza, absolwenta ukończonej w Anglii ekonomii.

Swego przyszłego męża poznała w karnawale roku 1938, na balu u zamożnych fabrykantów, gdzie tańczyła we własnoręcznie uszytej sukni, skopiowanej z kreacji bohaterki amerykańskiego filmu. Jak wspominała: "z przodu tancerz, z tyłu nic, czyli ogromny dekolt i tren. Zygmunt tańczył jak słoń, nastąpił mi na tren i wyrwał go z pewnego miejsca. Jak mogłam zapomnieć ten taniec i tancerza?". Potem spotykali się, pokochali i pobrali.

Gdy wybuchła wojna, po różnych perypetiach Hertzowie przedostali się na radziecką stronę, do Lwowa. To stamtąd NKWD wysłało ich w "podróż poślubną", bydlęcym wagonem na Syberię. "Zostaliśmy wywiezieni do Cyngłoku, posiołka w środku lasów, w Maryjskiej SSR. Spędziliśmy tam szesnaście miesięcy rąbiąc drzewa. Mieszkaliśmy w barakach skleconych z desek, pełnych dziur i szpar, które zalepialiśmy mieszanką gliny z końskim nawozem. W deskach było pełno leśnych pluskiew. Jak dziś o tym myślę, nie mogę sobie wręcz wyobrazić, że tak mieszkałam, że ścinałam drzewa. Przecież nie mogłam z początku podnieść siekiery, która miała potężne stylisko na metr długie. Okazuje się, że człowiek może się do wszystkiego przyzwyczaić" - wspominała po latach Zofia Hertz.

Hertzom udało się po przeszło roku wydostać z Syberii. Po podpisaniu umowy Sikorski-Majski, zaczęła powstawać w ZSSR polska armia Andersa. Zofia Hertz dostała przydział do Biura Kultury, Prasy i Propagandy, którego szefem był Józef Czapski. Przebyli trasę z II korpusem do Teheranu, Palestyny, Egiptu, w końcu Włoch. Swego przyszłego szefa Zofia Hertz poznała w marcu 1943 roku w Egipcie. Gdy Jerzy Giedroyc się tam zjawił, była akurat w Kairze, kiedy wróciła, wszystkie koleżanki mówiły tylko o "nowym" - szalenie przystojny, ale straszny ponurak! Pierwsze spotkanie we wspomnieniach Zofii Hertzowej całkowicie potwierdziło opinię koleżanek.

Nie spodziewali się, że los połączy ich na całe życie na jednym piętrze wilii w małej podparyskiej miejscowości. Miesięcznik "Kultura" i Instytut Literacki założyli Jerzy Giedroyc, Zofia i Zygmunt Hertzowie oraz Józef Czapski. W 1947 roku przenieśli się z Włoch do miasteczka Maison Laffitte pod Paryżem. Początkowo robili pismo i wydawali książki tylko we czwórkę. Dopiero w 1961 zatrudnili maszynistkę i to tylko na pół etatu. To właśnie budziło zawsze największe zdumienie gości z kraju, którzy sądzili, że pracuje u nich sztab redaktorów i mają wielki gmach.

Zofia Hertzowa zajmowała się rachunkami, administracją, korektą, redagowaniem. Z czasem zaczęła też gotować, na początku nie miała o tym zielonego pojęcia. Po latach Giedroyc wspominał pierwszą zupę jej autorstwa, miała to być pomidorowa. Z wrzuconych na chybił-trafił pomidorów, włoszczyzny, ryżu i ziemniaków powstała potrawa, ochrzczona przez Giedroycia "bebełuchą". Z czasem jednak pani Zofia stała się świetną kucharką, "bo ona jest z urodzenia prymusem", jak mawiał Giedroyc.

Zofia Hertz tłumaczyła teksty z francuskiego, angielskiego i włoskiego. W latach 1962-1986 prowadziła w "Kulturze" stałą rubrykę "Humor krajowy". __"Jej wpływ na politykę 'Kultury' i na mnie był zawsze bardzo wielki. Ma ona bardzo dużo zdrowego rozsądku i wielokrotnie umiała mnie powstrzymać przed angażowaniem się w nowe i ryzykowne przedsięwzięcia; jej interwencje nie zawsze były skuteczne, ale kilka razy uchroniły 'Kulturę' od poważnych głupstw. Potrafiła też załatwiać wiele spraw dzięki umiejętności nawiązywania przyjacielskich stosunków z ludźmi" Ś pisał Giedroyc o Zofii Hertz w "Autobiografii na cztery ręce".

Zofia Hertz przeżyła Jerzego Giedroycia o trzy lata. Po jego śmierci opiekował się dorobkiem "Kultury" i Instytutu Literackiego. Zmarła w piątek wieczorem, w Paryżu, w wieku 92 lat.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)