Zobaczyć nadmuchanego bacę
Zakopane przeżywa sylwestrowy najazd
turystów. Jak co roku na Krupówkach panuje wyjątkowy tłok,
restauracje, kawiarnie i bary są przepełnione, kwatery też, a w
sklepach i zakładach fryzjerskich ustawiają się kolejki.
Parkowanie, a niekiedy i jazda po mieście, to spory problem.
Nikt nie jest w stanie precyzyjnie ocenić jak wielu gości zjeżdża do Zakopanego w szczytowych momentach sezonu - np. na sylwestra. W mieście jest 17 tys. 859 oficjalnie zarejestrowanych miejsc noclegowych, ale sami urzędnicy i władze magistratu podkreślają, że liczba kwater działających w tzw. szarej strefie prawdopodobnie jest kilka razy większa. Według różnych szacunków, w Zakopanem znajduje nocleg od 30 do 70 tys. osób, a co najmniej drugie tyle w okolicznych miejscowościach.
Kwaterujący w Poroninie, Bukowinie Tatrzańskiej czy Kościelisku przynajmniej raz w czasie swego pobytu na Podhalu przyjeżdżają do Zakopanego. Odwiedzający miasto na kilka lub kilkanaście godzin w połączeniu z ok. 30 tys. stałych mieszkańców Zakopanego oraz kwaterującymi tu turystami daje liczbę ponad 100 tys. osób, na które miasto musi być przygotowane, i które musi przyjąć w ciągu dnia.
Niestety, nie zawsze jest to możliwe z powodu fizycznych ograniczeń. O ile handel i gastronomia działają dość sprawnie, bo dość szybko mogą przystosować się do potrzeb rynku, o tyle gorzej jest np. ze swobodą ruchu, tego pieszego i kołowego, oraz liczbą miejsc do parkowania.
W Zakopanem jest 145 km ulic, a jednak w okresie sylwestrowym panuje na nich spory tłok, a niekiedy wręcz korki. Sytuację utrudnia dodatkowo fakt, że przez centrum miasta przebiega ruch tranzytowy w kierunku Kościeliska i Chochołowa.
Od kilku dni wszystkie parkingi w mieście, w dużej mierze wydzielone z jezdni, są zajęte. Za miejsca do parkowania służą więc przyjezdnym także skwery, gdzie zatrzymują samochody co bardziej przedsiębiorczy kierowcy. Tak jest np. na łące pod domem handlowym "Granit" w centrum miasta, która ostatnio każdego dnia zamienia się w spory parking.
Na Krupówkach, czyli słynnym zakopiańskim deptaku, w tych dniach jest nawet trudno się poruszać. Tłok jest tak duży, że niekiedy mimo woli trzeba się zatrzymać, tylko dlatego, że osoby przed nami zdecydowały się zrobić to samo, by obejrzeć sklepową witrynę, mima, grajka, portrecistę, rzeźbiarza, albo pozującego do zdjęć nadmuchiwanego bacę z kauczuku, który już kilka lat temu wyparł z Krupówek białego niedźwiedzia.