Znów ranni podczas fiesty w Pampelunie
Co najmniej jeden uczestnik ucieczki
przed bykami w Pampelunie dostał się pod rogi w niedzielę, w
przedostatnim dniu trwającej tam fiesty św. Fermina. Siedmiu
innych zostało podeptanych przez tłum.
13.07.2003 | aktual.: 13.07.2003 11:08
Byk ugodził rogami 40-letniego Amerykanina z Seattle, raniąc go w ramię. Pozostali z obrażeniami wymagającymi interwencji lekarskiej odnieśli je w wyniku upadku i podeptania. Jak zwykle dziesiątki innych uczestników fiesty "wyniosły" z biegu podrapania i siniaki.
Ośmiodniowa fiesta, urządzana co roku ku czci św. Fermina - patrona Pampeluny - przyciąga setki tysięcy widzów. Tysiące uczestniczą w ucieczce przed bykami na odcinku 825 m między zagrodą a areną. Na tej arenie giną po południu byki uczestniczące w porannej gonitwie.
Od roku 1924, kiedy rozpoczęto prowadzenie statystyk fiesty św. Fermina, w encierros, czyli gonitwach, zginęło 13 osób.
Ostatnią śmiertelną ofiarą był 22-letni Amerykanin, który stracił życie osiem lat temu. Rannych jest zawsze o wiele więcej, tym bardziej że nieodzownym elementem pampeluńskiej fiesty jest nocna zabawa do upadłego, a do biegów nierzadko zgłaszają się ludzie, którym alkohol nie do końca wywietrzał jeszcze z głowy.
Fiestę w Pampelunie, której początki sięgają XVI wieku, spopularyzował w dwudziestoleciu międzywojennym Ernest Hemingway w krótkiej powieści "Słońce też wschodzi".