PolskaZnikające mienie

Znikające mienie




Najwyższa Izba Kontroli uznała, że roszczenia osób wysiedlonych ze Wschodu nie są zaspokajane w sposób właściwy.

Znikające mienie

06.10.2004 | aktual.: 06.10.2004 08:55

Państwo polskie utrudniało zabużanom uzyskanie w latach 1999-2003 rekompensat za pozostawione mienie. Do takich wniosków doszli kontrolerzy NIK, którzy zbadali zaspokajanie roszczeń Polaków wysiedlanych po II wojnie światowej ze Wschodu. Udało nam się dotrzeć do dokumentu z góry skazującego starania zabużan o rekompensatę na niepowodzenie. - Nasza ocena zaspakajania roszczeń zabużan jest zdecydowanie niekorzystna - stwierdził wczoraj wiceprezes Najwyższej Izby Kontroli Jacek Jezierski. Zdaniem NIK Agencja Nieruchomości Rolnych, Lasy Państwowe i Agencja Mienia Wojskowego praktycznie blokowały realizację roszczeń zabużan.

- Ci ludzie mają prawo się czuć podwójnie skrzywdzeni. Najpierw, kiedy musieli opuścić swoje domy i mienie. A teraz - poprzez system przyznawania mienia zastępczego - Bardzo dobrze, ze tak uznali, bo państwo rzeczywiście nic tylko rzuca nam kłody pod nogi - mówi Krystyna Wanik, wiceprezes Związku Wysiedlonych Wierzycieli Skarbu Państwa i jednocześnie spadkobierczyni Stanisława Michniewicza, w 1945 roku przesiedlonego z powiatu zborowskiego na Dolny Śląsk. Na Wschodzie musiał po wojnie zostawić duży dom z ogrodem i gospodarstwo. Krystyna Wanik od 1995 roku bezskutecznie próbuje dochodzić w sądzie swojej własności. - W 1995 z 214 innymi osobami złożyliśmy w sądzie wspólny pozew, ale z powodów formalnych nam go cofnięto i teraz w sądzie jest 215 pojedynczych spraw. Cały czas rzuca nam się kłody pod nogi - wylicza. Wtórują jej inni. - Ja nie zabiegam przecież ani o mieszkanie, ani nie wiadomo jaki lokal. Zadowoliłbym się gruntem, np. popegeerowskim. Przy każdej jednak okazji słyszę, że nie mam prawa się o niego
ubiegać - mówi Zygmunt Biliński, który jako nastolatek w 1945 roku do Wrocławia przyjechał z miejscowości Rowatyn w dawnym województwie stanisławowskim. Wszyscy zabużanie, prócz satysfakcji jaką niesie im raport NIK-u mają jeszcze nadzieję. Że w ich sprawie końcu coś się zmieni. Kontrola tylko potwierdza to, o czym zabużanie mówią od lat.

- Rzucają nam kłody pod nogi! Robią wszystko, żebyśmy nie mogli dochodzić tego, co nam się prawnie należy - słychać na każdym zebraniu Związku Wysiedlonych Wierzycieli Skarbu Państwa. Nam udało się dotrzeć do dokumentu potwierdzającego nieprawidłowości w Agencji Mienia Wojskowego, jednej z kontrolowanych przez Izbę instytucji.

Na skargę do Pana Boga To dokładna sześciopunktowa instrukcja jak postępować, gdy do przetargu na nieruchomości sprzedawane przez Agencję chcą stanąć osoby, którym należy się ekwiwalent za mienie pozostawione na Wschodzie. Nie mają oni praktycznie żadnych szans, bo jeśli staną do przetargu bez wpłaty wadium, to ich oferta zostanie odrzucona. A gdy wadium wpłacą, to po przetargu - gdy okaże się, że są zabużanami - wadium przepadnie, bo Agencja uzna, że nie dotrzymali umowy. Urzędnicy AMW instruują swoich pracowników również co robić w przypadku, gdyby ktoś chciałby się poskarżyć.

W pkt. 3 czytamy: "W przypadku wniesienia przez oferenta w powyższych sprawach skargi na postępowanie przetargowe, skargę należy niezwłocznie przekazać do rozstrzygnięcia Prezesowi Agencji”. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie dopisek “Skargi te nie będą uwzględniane”. - Nie ma takiej instrukcji. To wymysł, plotka, fakt medialny - zapewniał nas wczoraj Sławomir Sieradzki z Działu Obsługi Medialnej AMW w Warszawie. Nie mówił prawdy. Posiadamy kserokopię tego dokumentu, podpisanego przez dyrektora Zespołu Obsługi Prawnej agencji Stanisława Prykowskiego.

Wszyscy winni po trochu Dolny Śląsk to region, w którym zarejestrowany jest prawie co czwarty wniosek o ekwiwalent na pozostawione na Wschodzie mienie. Dlatego NIK dokonał kontroli w najważniejszych dolnośląskich urzędach, min.: w Dolnośląskim Urzędzie Wojewódzkim, Urzędzie Miasta Wrocławia, tutejszej Delegaturze Ministerstwa Skarbu, wrocławskiej Agencji Mienia Wojskowego i Oddziale Terenowym Biura Agencji Mienia Wojskowego. Raport NIK kompletnie zaskoczył urzędników. O jego wynikach dowiadywali się od nas. - Dziwię się, że NIK najpierw publikuje wyniki kontroli, zamiast powiadomić nas o jej wynikach - mówi Paweł Czuma, rzecznik wojewody dolnośląskiego. Nie zgadza się on z niektórymi stwierdzeniami raportu. - Przejęcie kompetencji w zakresie rekompensat nastąpiło dopiero osiem miesięcy temu, kontrola objęła zaledwie dwa z nich i NIK oczekuje, że te dwa miesiące wojewodzie wystarczą, by dokonać cudów po czterech latach nierzetelnej pracy 29 starostów - twierdzi Czuma. Urzędowi Miasta Wrocławia NIK zarzuca
opieszałość przy wydawaniu zaświadczeń o uprawnieniach do ekwiwalentu za mienie pozostawione na Wschodzie. Na 54 złożone wnioski w przepisowym terminie 30 dni, wydano tylko 19 takich decyzji. Niektórzy zainteresowani musieli czekać nawet ponad rok, a rekordzista otrzymał poświadczenie uprawnienia dopiero po 24 miesiącach. Podobnie było w Legnicy. Tam, na 49 objętych sprawdzeniem zaświadczeń 30-dniowy termin do załatwienia sprawy dochowano tylko przy wydaniu 27 dokumentów. Dwóch zainteresowanych na potwierdzenie uprawnień czekało ponad rok.

Jacek Harłukowicz

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)