Zniewolił 30 kobiet, spłodził 89 dzieci i myśli, że jest bogiem
Izraelska policja aresztowała mężczyznę podejrzanego o gwałty, kazirodztwo i stosowanie niewolnictwa. 59-latek założył swój własny "harem", w którym z ponad 30 kobietami spłodził dziesiątki dzieci - podaje "The Daily Telegraph". Jak dodaje "The Times" lokalne media nadały mężczyźnie miano "izraelskiego Josefa Fritzla".
Po 7 miesiącach tajnego dochodzenia policji udało się zebrać dostateczną ilość dowodów, aby 59-letni Goel Ratzon trafił do aresztu. Wraz z nim aresztowano także dwie kobiety, podejrzane o udział w przestępstwach.
Okazało się, że mężczyzna stworzył swoistą sektę, w centrum której ustawił siebie jako guru. Ratzon zrobił "swoim" kobietom pranie mózgu, dzięki czemu uważały go za boga i były w stanie zrobić dla niego wszystko.
Mężczyzna zmuszał je m.in. do mieszkania w jego obskurnych i potwornie zatłoczonych mieszkaniach w Tel Awiwie. W czasie wtorkowego nalotu policji, podczas którego 59-latek został zatrzymany, w jego trzypokojowym mieszkaniu znaleziono 10 kobiet i 17 dzieci.
W "domach" Ratzona obowiązywało wiele surowych zasad - np. kobiety miały bezwzględny zakaz kontaktu z ludźmi, nie mogły jeść mięsa, pić alkoholu i ubierać się nieskromnie. Musiały także oddawać swojemu guru wszystkie pieniądze. Wszystkie te wytyczne znalazły się w pisemnym regulaminie, którego egzemplarz policja znalazła w mieszkaniu.
Regulamin stanowił także, iż w razie gdyby kobiety zostały przyłapane na kłótniach czy plotkowaniu albo byłyby zbyt ciekawskie, groziły im grzywny i kary fizyczne. Z kolei wszystkie dzieci zostały nazwane imieniem Goel (w języku hebrajskim imię oznaczające zbawiciela) i musiały całować stopy Ratzona, gdy przychodził do mieszkania.
Samozwańczy guru wcale nie ukrywał przed światem swojego sposobu życia. W zeszłym roku powstał nawet film dokumentalny, w którym Ratzon przyznał się do spłodzenia 89 dzieci z 30 kobietami. W filmie wystąpiło też kilka z jego "żon", z których jedna powiedziała, że gdyby ktoś chciał zaszkodzić "zbawicielowi świata", mogłoby dojść do zbiorowego samobójstwa.
- Jestem doskonały. Mam wszystko, czego kobieta może chcieć - mówił o sobie w dokumencie sam Ratzon, gdy w międzyczasie jego "żony" czesały mu długie włosy i karmiły go.
Od chwili zatrzymania 59-latek przebywa z dala od kamer telewizyjnych. Policja obawia się bowiem, że za ich pomocą mógłby wysłać swoim kobietom wiadomość z nakazem zrobienia sobie krzywdy.
Według policji, Ratzon polował głównie na młode, wrażliwe dziewczyny z rozbitych rodzin. Oficjalnie żonaty z 17 kobietami, nie wiadomo jednak z iloma utrzymywał stosunki seksualne.
Ratzon nie przyznał się do stawianych mu zarzutów.