Znęcali się nad włamywaczem - bili i zasypywali piachem
Jak wielka może być zaciekłość okradzionej ofiary, przekonał się nastoletni złodziej z Krakowa. Gdy w październiku 2008 roku włamywał się z kolegą do mieszkania, nie przewidział, co go czeka w przyszłości. Okradziony właściciel mieszkania wraz z trzema kolegami zgotowali mu prawdziwy samosąd - bili, straszyli, grozili spaleniem, a w końcu wywieźli za miasto i częściowo zasypali piachem.
Sprawiedliwość wymierzali: student, pracownik cukierni oraz dwaj pracownicy fizyczni. Do jednego z nich włamał się wspomniany nastolatek z kolegą Robertem K. Ukradli półtora tysiąca złotych, pilota do alarmu i aparat fotograficzny dziewczyny właściciela mieszkania. Zostali złapani. Robert K., pełnoletni, został oskarżony o kradzież 30 października 2008 roku.
Sprawę nieletniego wyłączono do osobnego rozpatrywania. Gdy tylko poszkodowany włamaniem zorientował się, kto go okradł, skrzyknął kolegów. Postanowili sami wymierzyć sprawiedliwość. - Chcieli nastraszyć chłopaka i odzyskać skradzione pieniądze - mówi rzecznik Prokuratury Okręgowej w Krakowie Bogusława Marcinkowska.
5 listopada 2008 roku pojechali do domu nastolatka, siłą wzięli go do auta. Tam bili go pięściami i drewnianą pałką. Pojechali do dziewczyny, której ukradł aparat, by jej go pokazać. Szukali też Roberta K., ale nie znaleźli go w mieszkaniu. Cały odwet skupił się więc na nastoletnim włamywaczu. Czterej napastnicy wywieźli go na Rybitwy, w okolice żwirowni. Sugerowali mu, że zostanie utopiony lub spalony.
- Potem kazali mu się rozebrać do naga i przysypali piachem - opowiada rzecznik prokuratury. Następnego dnia zaś grozili mu śmiercią w razie, gdyby poszedł ze skargą na policję. Napastnicy zostali jednak zatrzymani. Przyznali się do winy i poprosili o dobrowolne poddanie się karze, na co przystał prokurator i sąd. Jeden z oskarżonych będzie odsiadywał bezwzględną karę więzienia. Trzech pozostałych dostanie wyroki w zawieszeniu, zapłacą grzywnę oraz będą pod stałym dozorem policyjnym. (kab)
Marta Paluch