Znany prawnik zabił żonę i wyskoczył z okna - nowe fakty
Wstrząsająca zbrodnia na warszawskiej Pradze. Znany warszawski prawnik Łukasz P. (+34 l.) zabił swoją żonę, a potem chwycił za rączkę 5-letnią córeczkę Oliwię i wszedł z nią na gzyms okna. Desperat skoczył w dół na oczach przerażonego dziecka. Zmarł w szpitalu.
09.10.2013 | aktual.: 09.10.2013 11:34
Na ul. Nasielską policjanci zostali wezwani przed godz. 1 w nocy. Gdy dojechali na miejsce, ujrzeli stojącego na gzymsie okna na IV piętrze 34-letnego mężczyznę, a obok przerażoną mała dziewczynka. Funkcjonariusze próbowali odwieść 34-latka od desperackiego kroku.
Niestety, nie udało się. Łukasz P. skoczył w dół. Umarł w szpitalu. Wkrótce przed budynek podjechali strażacy i strażnicy miejscy. Jeden z funkcjonariuszy wyważył drzwi mieszkania. Strażnik miejski otworzył okno, złapał 5-latkę za rękę i wciągnął do środka. W mieszkaniu na podłodze leżało ciało kobiety. Miała wbity nóż w szyję i pełno ran ciętych na ramionach.
Okazało się, że to 33-letnia Monika P. Kobieta została zadźgana nożem. Jak ustalił Fakt, para była od dwóch lat w separacji. Byli w trakcie rozwodu. Czekała ich wkrótce ostatnia sprawa rozwodowa. Kobieta mieszkała sama z córeczką. 34-latek często je odwiedzał. Sąsiedzi twierdzą, że byli spokojnymi i bardzo kulturalnymi ludźmi. Ona realizowała się zawodowo w dużym domu mediowym. Zajmowała się reklamą i marketingiem. On był szanowanym warszawskim prawnikiem specjalizującym się w prawie patentowym i członkiem Okręgowej Rady Adwokackiej w Warszawie.
Reprezentował klientów w sprawach spornych, dotyczących m. in. znaków towarowych, wzorów przemysłowych, wzorów użytkowych i wynalazków, przed Urzędem Patentowym RP, Wojewódzkim Sądem Administracyjnym oraz Naczelnym Sądem Administracyjnym. Rok temu uzyskał tytuł rzecznika patentowego do spraw znaków towarowych. Dzięki niemu mógł prowadzić postępowania przed należącym do struktur UE Urzędem ds. Harmonizacji Rynku Wewnętrznego Unii Europejskiej.
Łukasz P. pracował wcześniej m.in. w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym w Warszawie. Co się więc stało w mieszkaniu przy ul. Nasielskiej? Jak ustalił Fakt, śledczy biorą pod uwagę, że para mogła pokłócić się o opiekę nad dzieckiem.
– Okoliczności tej rodzinnej tragedii zostaną szczegółowo wyjaśnione pod nadzorem prokuratury – mówi st. asp. Mariusz Mrozek, rzecznik Komendy Stołecznej Policji. Dodaje, że dziewczynce zapewniono już fachową opiekę psychologa, a także osób bliskich. Przyjechali do niej dziadkowie.
Polecamy wydanie internetowe Fakt.pl:
Szukali jej 5 godzin, a babcia wpadła do kanału