Znany lekarz oskarżony. Ujawniał wrażliwe informacje
Łukasz G., dyrektor Kliniki Budzik dla Dorosłych i bohater naszego tekstu "Między szpitalem a skandalem", w którym ujawniliśmy mroczne fakty z jego przeszłości, został oskarżony przez olsztyńską prokuraturę. Według śledczych miał nielegalnie dostać się do danych na telefonie swojej żony i ujawnić pozyskane w ten sposób wrażliwe informacje.
Akt oskarżenia, który w ubiegły wtorek trafił do Sądu Rejonowego w Olsztynie, to efekt tekstu Wirtualnej Polski.
W grudniu 2024 r. ujawniliśmy, że Łukasz G., do tej pory przedstawiany w licznych programach i artykułach jako "cudotwórca", "lekarz z powołania", "lekarz z misją", "bohater", "wyjątkowy człowiek", "międzynarodowy konsultant", zmyślił znaczącą część swojego życiorysu.
Jego historie o pracy w szpitalu wojskowym w Ukrainie i pomocy rannym żołnierzom nigdy się nie wydarzyły. A do tego Łukasz G. okłamywał najbliższe mu kobiety. Opisaliśmy też, że prokuratura bada, czy lekarz nie naraził na utratę zdrowia dwóch pacjentów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zapłaci ogromną karę z własnej kieszeni? "Musi ponieść konsekwencje"
Opowiadał bzdury
Po wybuchu wojny w Ukrainie Łukasz G. opowiadał w licznych relacjach medialnych, że operował rannych żołnierzy w szpitalach wojskowych jako jedyny zagraniczny lekarz. Relacjonował też swoje podróże po ogarniętym wojną kraju i związane z tym przygody. Ale ukraińscy lekarze, z którymi się skontaktowaliśmy, zaprzeczyli rewelacjom Łukasza G.
- Mnie się to wszystko nie mieści w głowie. Jest mi po ludzku przykro. Pokazaliśmy G. szpital z wdzięczności. Jak lekarze lekarzowi. Ten człowiek skorzystał z naszej ufności. Zrobił zdjęcia, by promować siebie, a w dodatku przedstawił nas w bardzo złym świetle. Naraził naszą reputację, opowiadając bzdury - mówił nam chirurg Igor Mankewycz.
Inny wątek zachowań Łukasza G., które mogły budzić poważne zastrzeżenia, dotyczył jego ówczesnej żony oraz partnerki. Kobiety nie wiedziały, że ich partner prowadzi podwójne życie, a co gorsza, z obiema jest równolegle w procedurze in vitro, która wiązała się z bolesnymi i niebezpiecznymi dla zdrowia zabiegami. Gdy żona i partnerka przyłapały Łukasza G. na kłamstwie, zerwały z nim relacje i postanowiły opowiedzieć dziennikarzom Wirtualnej Polski o tym, jak je potraktował.
Wyrwał telefon, a potem się zaczęło
I tu zaczyna się wątek tej historii, który zakończył się dla Łukasza G. aktem oskarżenia. Wiosną 2024 r. lekarz dowiedział się, że żona i była partnerka chcą nagłośnić jego zachowania. Wtedy w środku dnia pojawił się w mieszkaniu, w którym żyli z żoną przed rozstaniem (a w którym wciąż mieszka jego była partnerka). Według Katarzyny Grabarczyk szarpał się z nią, wyrwał telefon i laptopa.
Kilka dni po wydarzeniu, na portalu Salon24, pojawił się paszkwil - sugerujący, że "znany neurochirurg padł ofiarą zorganizowanej grupy hejterskiej". Materiał zawierał zrzuty ekranu z wiadomości pochodzących z telefonu żony Łukasza G.
Z kolei po wysłaniu przez nas do różnych instytucji pytań dotyczących Łukasza G., pytania, również zawierające informacje z korespondencji prowadzonej przez żonę lekarza, przysłał nam podający się za dziennikarza Robert W. Mężczyzna sugerował, że nasz tekst to próba wymuszenia na lekarzu 1,5 miliona złotych. I sam przyznał, że posiada tę wiedzę z korespondencji między byłymi partnerkami Łukasza G.
Robert W. w 2012 r. został skazany na rok pozbawienia wolności, w zawieszeniu na pięć lat, za wyniesienie z czytelni IPN dokumentów z archiwów służb specjalnych PRL. A w ubiegłym tygodniu został aresztowany na dwa miesiące za to, że wynajął Rosjanina, żeby ten spalił zwierzęta należące do jego byłej żony. Chciał się w ten sposób zemścić na kobiecie.
Z kolei już po publikacji naszego tekstu kolejne osoby ujawniły materiały pochodzące z prywatnej korespondencji byłych partnerek Łukasza G. Najpierw w serwisie YouTube na kanale prowadzonym przez podającego się za dziennikarza Leszka Szymowskiego umieszczono film "Gangsterskie metody dziennikarza Wirtualnej Polski", ze zrzutami ekranu wiadomości wymienianymi przez byłe partnerki Łukasza G. A następnie prywatne wiadomości pochodzące z wykradzionej korespondencji opublikował dziennikarz TV Republika Marcin Dobski, dodając, że byłe partnerki z udziałem dziennikarzy próbowały szantażować lekarza.
Po publikacji tekstu Wirtualnej Polski Łukasz G. rzeczywiście złożył zawiadomienie, w którym twierdził, że padł ofiarą spisku. Celem owego spisku miało być wyłudzenie od niego majątku. Prokuratura nie uwierzyła w tę historię i nie podjęła śledztwa. Zajęła się za to sprawą bezprawnego uzyskania informacji do danych i korespondencji Katarzyny Grabarczyk, byłej już żony Łukasza G. Bo o ile telefon, który jej zabrał w wyniku kłótni wiosną 2024 r., należał do niego, to mężczyzna nie miał prawa przełamywać znajdujących się na nim zabezpieczeń i czytać oraz kopiować danych oraz rozmów z aplikacji.
Dwa zarzuty
Jak przekazał nam rzecznik Prokuratury Okręgowej w Olsztynie Daniel Brodowski, Łukasz G. usłyszał dwa zarzuty. Po pierwsze bezprawnego uzyskania dostępu do pamięci urządzeń użytkowanych przez Katarzynę Grabarczyk. A po drugie bezprawnego ujawnienia tych danych innym osobom, w efekcie czego doszło do publikacji materiałów zawierających wrażliwe informacje pochodzące z prywatnych wiadomości w serwisie YouTube oraz w portalu X.
Z aktu oskarżenia wynika, że Łukasz G. ujawnił też dane pochodzące z przestępstwa w swojej sprawie rozwodowej oraz w skardze do Rady Etyki Mediów na dziennikarza Wirtualnej Polski. REM nie dopatrzyła się uchybień w pracy redakcji WP, a wysłane przez Łukasza G. pismo stało się dowodem w sprawie przeciwko niemu.
Wkrótce po publikacji naszego tekstu Łukasz G. został powołany na dyrektora Kliniki Budzik dla Dorosłych i prezesa zarządzającej kliniką spółki Budzik sp. z o.o. Za tą nominacją stoi Ewa Błaszczyk, klinika jest kontrolowana przez jej Fundację Akogo. Zapytaliśmy fundację, jak oskarżenie o przestępstwo wobec osoby, która wykonuje zawód zaufania publicznego i dysponuje wrażliwymi danymi pacjentów, wpłynie na współpracę z Łukaszem G. Nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Sam Łukasz G. też nie odpowiedział na prośbę o ustosunkowanie się wobec postawionych mu przez prokuraturę zarzutów.
Lekarzowi grożą dwa lata pozbawienia wolności.
Szymon Jadczak, dziennikarz Wirtualnej Polski