PolskaZnany kardiochirurg niewinny - na wyrok czekał 5 lat

Znany kardiochirurg niewinny - na wyrok czekał 5 lat

Sąd Okręgowy w Białymstoku uniewinnił znanego miejscowego kardiochirurga Tomasza H., oskarżonego o przyjęcie 5 tys. złotych łapówki w wyniku policyjnej prowokacji, przeprowadzonej w połowie 2005 roku.

02.02.2010 | aktual.: 11.06.2018 15:02

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Sąd uznał, że w tym przypadku takiej prowokacji nie można było przeprowadzić legalnie, bez żadnych wcześniejszych wiarygodnych informacji o tym, że lekarz przyjmuje łapówki. Wyrok jest prawomocny.

Był to powtórny proces w tej sprawie. W pierwszym lekarz został skazany na karę więzienia w zawieszeniu i czasowy zakaz zajmowania stanowisk kierowniczych w służbie zdrowia, ale sąd drugiej instancji wyrok uchylił i sprawę nakazał rozpoznać jeszcze raz.

Policyjna prowokacja wobec Tomasza H. miała miejsce w czerwcu 2005 roku. Kobieta udająca córkę pacjenta, kopertę z pieniędzmi zostawiła na biurku w gabinecie lekarza.

Zaraz po jej wyjściu, weszli tam policjanci z wydziału do walki z korupcją i kopertę znaleźli w szufladzie. Tomasz H. przez cały proces do zarzutów się nie przyznał. Mówił, że łapówki nie domagał się i nie wiedział, co jest w kopercie.

Przed sądem mówił, że kopertę zauważył, gdy wrócił do biurka po odprowadzeniu kobiety do drzwi. Fakt włożenia pieniędzy do szuflady tłumaczył tym, że do gabinetu weszła kolejna pacjentka, a sprawę pozostawienia koperty chciał wyjaśnić później, bo spieszył się też na operację.

Kobieta uczestnicząca w prowokacji miała przy sobie ukrytą kamerę, ale nagranie jest złej jakości i trudno było na jego podstawie jednoznacznie ustalić przebieg zdarzeń w gabinecie.

Uzasadniając wyrok, sędzia Dariusz Niezabitowski podkreślił, że przede wszystkim kwestia legalności przeprowadzenia prowokacji ma kluczowe znaczenie w sprawie. Sąd długo analizował tę kwestię. Przedstawiał przepisy regulujące możliwości jej wykorzystania i podkreślił, że podstawowy warunek to wcześniejsze wiarygodne informacje o przestępstwie.

Sędzia Niezabitowski, cytując orzecznictwo i literaturę, mówił, że instytucja ta ma służyć ujawnieniu nie pojedynczego przestępstwa, ale całej przestępczej działalności sprawcy, także poprzedzającej samą prowokację. - Nie mogą być one zatem pułapką zastawioną na każdego obywatela, także takiego, który w zetknięciu z agentem po raz pierwszy popełnia przestępstwo - mówił sędzia.

Podkreślił też, że organy państwa, w tym policja, muszą działać praworządnie i w granicach prawa. Ocenił, że przed prowokacją policja nie zweryfikowała - jak to ujął - "rewelacji" przedstawianych jej przez ówczesnego kolegę z pracy kardiochirurga, innego lekarza Wojciecha S., jak się potem okazało - inspiratora całej prowokacji.

- Organy ścigania nie dysponowały żadną miarodajną i sprawdzoną wiedzą o konkretnym przestępstwie oskarżonego, w szczególności zaś polegającym na przyjmowaniu przez niego korzyści w związku z pełnioną funkcją, która to uzasadniałaby sięgnięcie po działania operacyjno-rozpoznawcze - mówił sędzia.

Sąd odwoławczy analizował też, czy jednak dowód uzyskany w wyniku takiej nielegalnej prowokacji, może być brany pod uwagę. Przypomniał, że w polskim prawie nie obowiązuje zasada zakazu korzystania z tzw. owoców zatrutego drzewa, czyli dowodów uzyskanych w sposób nielegalny.

Wyrok jest prawomocny i oznacza oczyszczenie lekarza z zarzutu przyjęcia 5 tys. zł łapówki. Samego Tomasza H. na ogłoszeniu wyroku nie było.

Jeden z dwóch jego obrońców Antoni Piceluk nie wykluczył, że jego klient będzie domagał się zadośćuczynienia za aresztowanie - w 2005 roku lekarz spędził w areszcie dwa miesiące.

Sprawa samej prowokacji i jej legalności będzie rozpatrywana przez białostocki sąd w oddzielnym procesie. Śledztwo w tej sprawie prowadziła bowiem krakowska prokuratura apelacyjna, oskarżając w sumie siedem osób, w tym trzech policjantów uczestniczących w przygotowaniu akcji wobec Tomasza H.

Przed sądem stanie wówczas również lekarz Wojciech S., były kolega z pracy kardiochirurga, który jest uznawany za inspiratora całej policyjnej akcji.

Źródło artykułu:PAP
Komentarze (0)