"Zmienił się codzienny krajobraz Londynu". Mimo to, ludzie są otwarci
Dawniej policjant w kamizelce ochronnej był czymś niespotykanym na ulicy. Podobnie jak policjanci z psami szukającymi materiałów wybuchowych w centrum Londynu, w biały dzień. Jak zmieniło się codzienne życie londyńczyków po zamachach? Specjalnie dla Wirtualnej Polski opowiada nam o tym Polska mieszkająca od 15 lat w Londynie.
04.06.2017 | aktual.: 04.06.2017 10:09
- Wiele osób ma w głowie myśl "what if", czyli co by było gdybym to był, była ja - zastanawia sie Elżbieta Smoleńska, dziennikarka i fotografka mieszkająca w Londynie, po wczorajszych zamachach na moście London Bridge i w pobliżu targu Borough Market. - Nie wyczuwa się natomaist paniki wśród ludzi, podobnie jak po zamachu w Manchesterze.
Elżbieta, jak wielu innych londyńczyków oznaczyła siebie w aplikacji "Mark yourself as safe", czyli jako osobę bezpieczną, która nie ucierpiała w ataku terrorystycznym w stolicy Wielkiej Brytanii. Ludzie przy pomocy tej aplikacji oferują sobie także pomoc. - Piszą o tym, że mogą oddać krew, podając od razu konkretną jej grupę, udzielą schronienia, oferują jedzenie i kosmetyki. Pewna kobieta zaproponowała także darmowe porady prawne i wsparcie psychologiczne.
- Rzeczywiście, dostrzegam, że zmienił się codzienny londyński krajobaz - kontynuuje Smoleńska. - Często bywam na Covent Garden. Ostatnio w tym tętniącym życiem miejscu widziałam policjantów spacerujących z psami wyszkolonymi do wykrywania materiałów wybuchowych. Od jakiegoś czasu na lotniskach wyrywkowo sprawdzane są ręce pasażerów. Kontroluje się wykrywaczem obecność pyłku z substancji wybuchowych - dodaje.
To co jeszcze zmieniło się zadniem dziennikarki w Londynie, to wizerunek samych policjantów. - Pamiętam, jak kilka lat temu przetoczyła się w mediach dyskusja o tym, czy powinni chodzić w kamizelkach ochronnych. Chodziło głównie o osłonięcie ciała w razie bijatyk czy interwencji w przypadkach przemocy domowej. Wówczas stanęło na tym, że kamizelki odgradzają policję od społeczeństwa, a oni są przecież jego częścią, a nie funkcjonariuszami stojącymi ponad nim. Dziś widok policjanta w kamizelce już nikogo nie dziwi - konkluduje smutno.
Po ataku w Manchesterze, Londyn uczcił tę tragedię minutą ciszy. - Mój mąż był wtedy w samym środku ruchliwego londyńskiego centrum handlowego, które na te 60 sekund zamarło całkowicie - relacjonuje Smoleńska. - Budujące jest też to, że nie słyszy się głosów wiążących sprawców ataków z wyznaniem czy kolorem skóry. Po ataku na koncercie Ariany Grande, Baktash Noori stanął na ruchliwej ulicy Manchasteru z plakietką, na której napisał markerem: "Jestem muzułmaninem i ci ufam. Czy ufasz mi na tyle, żeby się przytulić?"