Zmienia się podejście Niemców do śmierci i pogrzebu
W większości niemieckich landów, w tym w stolicy kraju Berlinie, dzień Wszystkich Świętych jest normalnym dniem pracy. Tylko na południu Niemiec - w Bawarii, Badenii-Wirtembergii, Nadrenii-Palatynacie, Kraju Saary oraz w Nadrenii Północnej-Westfalii 1 listopada jest świętem.
01.11.2005 08:25
Dlatego większość katolików odwiedza cmentarze nie 1 listopada, lecz dopiero w pierwszy weekend po dniu Wszystkich Świętych. Odprawiane są wtedy nabożeństwa w cmentarnych kaplicach, a kapłani święcą groby. W tym dniu Niemcy przyozdabiają groby najbliższych oraz zapalają świeczki. Berlińskie cmentarze nie mogą równać się z polskimi nekropoliami, odwiedzanymi przez miliony osób i rozświetlonymi setkami tysięcy zniczy. W liczącym 3,5 mln mieszkańców Berlinie żyje zaledwie 381 tys. katolików.
Niemieccy protestanci oddają cześć swym zmarłym w Niedzielę Zmarłych zwaną też Niedzielą Wieczności. Święto to przypada w ostatnią niedzielę przed rozpoczęciem adwentu - w tym roku 20 listopada.
Wzrost wpływów kultury amerykańskiej, osłabienie więzów rodzinnych, spadające znaczenie Kościołów chrześcijańskich - w 2003 r. z Kościoła katolickiego wystąpiło 130 tys. osób, z ewangelickiego prawie 400 tys. - wszystko to doprowadziło do głębokich zmian w podejściu Niemców do problemu śmierci i ma wielki wpływ na zmianę obyczajowości związanej z kulturą sepulkralną.
Jednym z najważniejszych przejawów tych zmian jest gwałtownie wzrastająca liczba anonimowych pochowków. Na niektórych cmentarzach w Berlinie Wschodnim stanowią one obecnie od 60 do 70% wszystkich pogrzebów - mówi Rosemarie Koehler, oprowadzająca turystów po berlińskich nekropoliach. W tradycyjnych mieszczańskich dzielnicach Berlina Zachodniego odsetek ten jest znacznie niższy - zastrzega Koehler.
Dagmar Kuhle z Muzeum Tradycji Pogrzebowych w Kassel, jedynej tego rodzaju placówki w Europie, potwierdza rosnącą popularność anonimowym pochówkiem. Ludzie mają mniej pieniędzy, rodziny rozpadają się, krewni nie chcą troszczyć się o groby swoich bliskich - tłumaczy.
Urny z prochami zmarłych oraz trumny chowane są na wspólnym trawniku w wydzielonej części cmentarza. Teren pozbawiony jest indywidualnych krzyży, tabliczek czy też innych symboli pozwalających na identyfikację pochowanych.
Dzięki temu krewni nie muszą ponosić kosztów pielęgnacji grobu. Zwolnieni są też z obowiązku odwiedzania go - tłumaczy Koehler. Nie jest to bez znaczenia w społeczeństwie, które "rozsiane" jest po całym świecie - dodaje.
Sondaż przeprowadzony rok temu na zlecenie pisma "Chrismon" wykazał, że tylko jedna trzecia ankietowanych (36%) pragnie być pochowana tradycyjne w trumnie na cmentarzu.
Ostatnim "krzykiem pogrzebowej mody" są pochówki w "Lesie Spoczynku", części lasu przeznaczonej na miejsce ostatniego spoczynku. Urnę z prochami, wykonaną z ekologicznego materiału, grzebie się pod drzewem. Na pniu umieszcza się plakietkę z nazwiskiem zmarłego. Możliwe jest wybranie jednego drzewa dla całej rodziny lub dla grupy przyjaciół. W Niemczech jest obecnie 10 takich leśnych cmentarzy. Zainteresowanie stale rośnie - mówi Kuhle.
Władze Nadrenii Północnej-Westfalii uchwaliły dwa lata temu nową ustawę znoszącą obowiązek umieszczania prochów zmarłych w urnach. Mogą być one teraz rozsypane pod drzewem. Największe Kościoły niemieckie - katolicki i protestancki zapobiegły w ostatniej chwili uchwaleniu przepisu zezwalającego rodzinie na przechowywanie urny z prochami zmarłego w domu.
Ludziom potrzebne jest wspólne miejsce żałoby, gdzie można złożyć kwiaty. To coś innego, niż trzymanie prochów babci w regale na książki - powiedziała wówczas w czasie dyskusji biskup Kościoła ewangelicko-augsburskiego, pani Margot Kaessmann.
Jacek Lepiarz