Zmasakrowany przez własnego psa
Lekarze i rodzice chłopca nie mogą uwierzyć w to, co się stało. Pies wychowany przez domowników od szczeniaka poharatał twarz swojego dwunastoletniego opiekuna.
20.08.2005 | aktual.: 25.05.2018 15:07
Marcin trafił na chirurgię poznańskiego Szpitala Krysiewicza z twarzą, w której trudno było rozpoznać rysy chłopca: ? Widok był wstrząsający ? mówi dr med. Stefan Sobczyński, ordynator Oddziału Chirurgicznego.
Jak to możliwe?
Rodzice, którzy również wczoraj byli obecni przy łóżku syna, ciągle nie mogą się otrząsnąć z szoku. Już w pierwszej rozmowie, gdy relacjonowali przebieg zdarzenia, poprosili o pomoc szpitalnego psychologa. Chłopiec jeszcze wczoraj nie pamiętał, co tak naprawdę się stało: ? Prawdopodobnie w czasie ataku psa stracił przytomność ? przypuszcza chirurg, który rano rozmawiał z pacjentem. Na pytanie lekarza, czy ma jakieś zwierzęta w domu, usłyszał, że tak:
? Mam ukochanego psa, z którym lubię się bawić. I ani słowa o tym, co się wydarzyło. Całkowita luka w pamięci o wydarzeniu, które poza cierpieniem, zburzyło chłopcu cały dotychczasowy świat. Marcinowi po prostu nie mieści się w głowie, że czworonożny kumpel i przyjaciel tak okrutnie go napadł. Gdyby nie pomoc ojca, który wyszarpnął dzieciaka tarmoszonego przez rozjuszoną bestię ? mieszankę ras obronnych! ? nie wiadomo, jak by się ten dramat zakończył. Nie znamy jeszcze wszystkich szczegółów, jakie poprzedziły furię spokojnego dotąd zwierzęcia.
Zatrwożeni nawet lekarze
Chłopiec przeszedł już pierwszą, wstępną operację: ? Dzieciak ma całą głowę w ranach, ale najbardziej ucierpiała jego twarz; uszkodzona jest kość nosa, wargi, oczodół, a miejscami po prostu brakuje tkanki ? opowiada dr Stefan Sobczyński. Chirurdzy próbowali zamknąć ubytki skórą, ale to jest zaledwie początek długotrwałego leczenia i naprawiania szkód wyrządzonych przez psa. W wielu miejscach brakuje też kości.
Dopiero po opanowaniu zakażenia, które zawsze grozi w takich przypadkach, można będzie myśleć o operacjach naprawczych. Do tego będą potrzebni chirurdzy, plastyk szczękowy i dziecięcy oraz okulista.
Pies jest badany przez weterynarza, który ma wykluczyć (bądź potwierdzić) wściekliznę. Rodzina podjęła decyzję o uśpieniu zwierzaka.
Jeszcze w szpitalu
Mała Nikole, także pogryziona przez psy, która leży na tym samym oddziale już piąty tydzień, ma za sobą pierwszy etap operacji plastycznych. Na razie tylko jednej strony ciała. W przyszłym tygodniu zabiegi będą kontynuowane. Dziewczynka, którą czeka jeszcze długie leczenie, już nie otrzymuje środków przeciwbólowych, jest pogodna. Zważywszy na złe rokowania na początku, to prawdziwy sukces lekarzy z intensywnej terapii i chirurgów.
Gazeta Poznańska
Danuta PAWLICKA