PolskaZmarła ofiara lawiny w Tatrach

Zmarła ofiara lawiny w Tatrach

W zakopiańskim szpitalu zmarła turystka
porwana po południu przez lawinę w rejonie Doliny Pięciu
Stawów w Tatrach - poinformowali lekarze. Ratownicy TOPR
przetransportowali kobietę do szpitala na pokładzie śmigłowca
wprost z lawiniska.

Zmarła ofiara lawiny w Tatrach
Źródło zdjęć: © PAP

10.02.2006 | aktual.: 10.02.2006 18:58

Akcja ratunkowa w Tatrach trwała półtorej godziny. Wzięło w niej udział ok. 40 ratowników, część była zaangażowana bezpośrednio, pozostali byli w drodze na lawinisko. Nie wiadomo dokładnie, w jakich okolicznościach doszło do wyzwolenia lawiny.

O godz. 15.55 do TOPR dotarła telefoniczna informacja, że lawina porwała człowieka podchodzącego zimowym szlakiem z Doliny Pięciu Stawów pod Miedziane w kierunku Szpiglasowej Przełęczy. Na razie niestety nie wiemy, kto dzwonił, bo to było krótkie połączenie, które szybko zostało przerwane. Później nie udało się nam nawiązać łączności z tą osobą. Podejrzewamy, że to była osoba towarzysząca zasypanej kobiecie - powiedział naczelnik Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego Jan Krzysztof.

Wkrótce z Zakopanego wystartował śmigłowiec Sokół z kilkoma ratownikami i lekarzem na pokładzie. Pilotowi śmigłowca TOPR, z powodu bardzo trudnych warunków pogodowych, udało się dolecieć na lawinisko dopiero po kilku próbach. Tuż po godz. 17.00 wysadził tam ratowników, którzy po podjęciu reanimacji kobiety wnieśli ją na pokład śmigłowca.

Po kilku minutach lotu maszyna przetransportowała nieprzytomną i wciąż reanimowaną kobietę na lądowisko w Zakopanem, skąd karetką reanimacyjną turystka została przewieziona do szpitala.

Według Jana Krzysztofa, gdyby pilotowi nie udało się dolecieć na lawinisko, to akcja zamiast zakończyć się o 17.20 potrwałaby do późnej nocy. Do Doliny Pięciu Stawów nie da się dojechać samochodem. Można tam dotrzeć skuterem śnieżnym lub pieszo. W takiej sytuacji pierwsi ratownicy doszliby na lawinisko koło godz. 19.00.

Warunki pogodowe były niezwykle trudne. Padał śnieg, mgła ograniczała widzialność. Śmigłowiec wykonał z Zakopanego dwa loty z ratownikami, ale na miejscu było kilka prób podejścia maszyną na lawinisko. Dopiero o zmierzchu widoczność trochę się poprawiła i udało się dolecieć na lawinisko. Jesteśmy pełni podziwu dla pilotów, którzy wykonali ten lot - ocenił Jan Krzysztof.

Według niego jest za wcześnie, aby mówić cokolwiek o przyczynach i przebiegu wypadku. W Tatrach jest drugi stopień zagrożenia lawinowego, więc prawdopodobnie lawina nie zeszła samoczynnie, lecz została podcięta. Na razie nie wiemy, jakie rozmiary miała lawina, przypuszczamy, że nie była duża. Nie znamy wieku kobiety oraz miasta, z którego pochodziła. Ratownicy oraz ewentualni świadkowie zdarzenia dopiero wracają z gór, bliższe ustalenia możliwe będą w sobotę - zakończył naczelnik TOPR.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)