Zmarł znany jazzman Dave Brubeck
Zmarł legendarny pianista jazzowy, autor wielu standardów, Dave Brubeck - poinformował dziennik Chicago Tribune. Był autorem m. in. takich standardów jazzowych jak: "Own Sweet Way", "The Duke" i "Take Five". Zmarł dzień przed swoimi 92 urodzinami.
Przez wiele lat razem z saksofonistą Paulem Desmondem tworzył Dave Brubeck Quartet's. Legendarny jazmann zmarł w szpitalu w Norwalk, w stanie Connecticut. Nie był hospitalizowany, do kliniki przyjechał na rutynowa kontrolę kardiologiczną.
Od weterynarza do jazzmana
Brubeck początkowo nie zamierzał zajmować się muzyką. Chciał pracować na ranczu swojego ojca, który hodował bydło. Początkowo studiował weterynarię, jednak jeden z jego profesorów powiedział mu wprost, że marnuje czas i jego miejsce jest po drugiej stronie trawnika - w Konserwatorium College of the Pacific.
Brubeck tworzył w tzw. złotych latach jazzu. W czasie wojny, służąc w 3. Armii generała Pattona we Francji, grał na pianinie. Trzy lata po wojnie stworzył Jazz Workshop Ensemble, a następnie legendarny Dave Brubeck Quartet, który zapewnił mu międzynarodową sławę.
Dave Brubeck zasłynął jako pianista innowator, który łamał obowiązujące konwencje jazzu. Komponował też symfonie. Za swojego mistrza uważał francuskiego kompozytora Dariusa Milhaud.
"Był muzykiem z klasą"
- Dave Brubeck był absolutnie jednym z największych muzyków w całej historii jazzu. Był wybitnym pianistą, kompozytorem, autorem wielu standardów jazzowych, w tym najsłynniejszego, magicznego utworu "Take Five"; właściwie była to kompozycja Paula Desmonda, ale muzycznie opracował ją, nagrał i spopularyzował Dave Brubeck Quartet - powiedział redaktor naczelny "Jazz Forum" Paweł Brodowski. Jak dodał, w jednym z ostatnich wydań pisma "Down Beat" kwartet Brubecka jest uznany za najlepszy zespół. A więc po 55 latach Brubeck nadal jest Nr.1.
Brodowski przywołał też pierwszy występ amerykańskiego pianisty w Polsce: Koncerty Brubecka w 1958 r. w największych miastach Polski stały się niezwykle ważnym wydarzeniem dla naszego środowiska jazzowego; po raz pierwszy bowiem po wojnie przyjechał do nas zespół jazzowy z Zachodu, będący u szczytu sławy. Atmosfera była niesamowita. W autobusie wiozącym Brubecka z kwartetem z miasta do miasta towarzyszyli mu polscy muzycy Krzysztof Komeda, Andrzej Kurylewicz, Andrzej Trzaskowski i Jerzy Duduś Matuszkiewicz. Przyjaźń wówczas zawarta trwała długie lata. A dzisiaj Jerzy Duduś Matuszkiewicz płakał na wieść o śmierci Dave'a.
Brubeck chętnie przyjeżdżał do Polski, ostatni raz był tu w 2005 r. i koncertował w Filharmonii Narodowej. - Publiczność - jak wspomina Brodowski - zgotowała mu wielokrotnie owacje na stojąco. Najpierw na powitanie, potem, gdy wykonał "Take Five", następnie, gdy zagrał utwór "Dziękuję" - impresję chopinowską, którą napisał po swojej wizycie w Żelazowej Woli podczas pierwszego pobytu w naszym kraju i którą miał stale w repertuarze, a ostatnią owację - na pożegnanie.
- Był muzykiem z klasą - mówi Brodowski - ale też eleganckim, mądrym, szczodrym i współczującym człowiekiem.