Zmarł 93-letni książę Bernard

Książę trafił po południu do szpitala uniwersyteckiego w Utrechcie w stanie ciężkim. Po konsultacjach z księciem zdecydowano się nie podejmować dalszych kroków. I jego wola została uszanowana - głosza opublikowane wieczorem oświadczenia dworu i rządu.

W 1994 i 2000 roku księciu operacyjnie usuwano guzy nowotworowe. W ostatnich dniach nastąpiły jednak przerzuty.

Książę Bernard był miłośnikiem życia, witalnym człowiekiem, aktywnym w bardzo zaawansowanym wieku - powiedział w specjalnym występie w TV holenderski premier, Jan Peter Balkenende. Poświęcał się on sprawom i ludziom bliskim swemu sercu - dodał.

Zmarły osierocił cztery córki oraz ponad dwadzieścioro wnucząt i prawnucząt.

Urodzony w Niemczech, Bernard był znanym z poczucia humoru bohaterem narodowym Holandii w związku z chlubną kartą wojenną. Odznaczył się jako pilot służbą w lotnictwie alianckim. W 1976 roku jego reputacja doznała szwanku po ustaleniu przez komisję parlamentarną, że przyjmował on łapówki za promowanie samolotów firmy Lockheed w Niderlandach.

Książę Bernard mieszkał w królewskim pałacu Soestdijk. Przez 60 lat dzielił go ze swą małżonką, królową Julianą, która odeszła na początku tego roku. Był wysokim, przystojnym, eleganckim mężczyzną, udzielającym się w towarzystwie praktycznie do końca. Do legendy przeszły jego okulary i goździk w butonierce. Stworzył wizerunek dobrotliwego dżentelmena i był szalenie popularny w swej przybranej ojczyźnie.

Za granicą zasłynął pracą w WWF - Światowym Funduszu na rzecz Przyrody, który współzakładał w 1961 roku. Był jego pierwszym przewodniczącym.

Bernard, wspólnie z Polakiem Józefem Retingerem, założył elitarną Grupę Bilderberg, owianą mgłą tajemniczości. Prezesował jej od 1954 do 1976 roku. Bilderberg organizuje co roku dyskusje z udziałem wpływowych polityków, myślicieli i biznesmenów z całego świata.