Złóż donos na rodzinę
Pracownicy opieki społecznej wypytują w
szkołach, gdzie uczą się dzieci samotnych matek, czy nie
odprowadza je tata. Resort polityki społecznej tak szuka osób
wyłudzających zasiłki. Wypytując sąsiadów czy nauczycieli,
urzędnicy tropią ludzi, którzy chcą wyłudzić pieniądze biorąc
fikcyjne rozwody. Takie postępowanie budzi sprzeciw pedagogów -
pisze "Życie Warszawy".
Jeśli rozwiedzeni rodzice nie chcą informować otoczenia o swoich problemach, to co wtedy? Jak będzie czuło się dziecko wytykane w szkole czy na podwórku, gdy usłyszy, że jego ojciec rzucił mamusię - pytają retorycznie. Sprawy rodziny to rzecz dla dziecka najdelikatniejsza - mówi Renata Królak, pedagog szkolny z Warszawy - i z taką samą delikatnością powinna być badana. Skąd pomysł ministerstwa na kontrole? W maju zlikwidowano fundusz alimentacyjny. Zamiast tego wprowadzono przepis, na mocy którego samotne matki dostają 170 złotych miesięcznie na każde z wychowywanych dzieci. Dla biednych rodzin te pieniądze stanowią poważną pozycję w domowym budżecie - podaje dziennik.
Przepisy te doprowadziły do lawinowego wzrostu rozwodów. Od maja liczba wniosków rozwodowych wzrosła o 60 procent w porównaniu do tego okresu w roku ubiegłym. Część z nich to rozwody fikcyjne. Tylko po to, by dostać pieniądze na dzieci. Zamiast zmienić prawo, Ministerstwo Polityki Społecznej postanowiło samo tropić oszustów. Jak to wygląda w praktyce? Pracownicy opieki społecznej mają specjalny formularz. Składa się z trzech części. Dwa rozdziały dotyczą rozmów z rodzicami i pytania są tam bardzo jasno określone. Kontrowersję budzi część trzecia - wywiad z najbliższymi sąsiadami, wychowawcami, opiekunami lub nauczycielami dziecka oraz innymi osobami, które mogą posiadać niezbędne informacje o rodzinie - informuje "Życie Warszawy".
Beata Mirska ze stowarzyszenia "Damy radę" , które wspiera osoby samotnie wychowujące dzieci, opisuje przypadek jednej z matek w Bydgoszczy. Dziewczyna straciła pieniądze tylko dlatego, że jej były mąż odwiedzał dzieci, bo sąd nie ograniczył mu praw rodzicielskich - mówi. Jak można wypytywać nauczycieli i sąsiadów o czyjąś sytuację rodziną? - dziwi się Mirska. Uważa, że dla wyłuskania naciągaczy wybrano sposób, który może skrzywdzić wiele osób. Zapowiada, że już w przyszłym tygodniu jej stowarzyszenie skieruje do marszałka Sejmu protest przeciwko naruszaniu dóbr osobistych rodziców samotnie wychowujących dzieci i pobierających świadczenia rodzinne - pisze gazeta. (PAP)