Złotówka, dwie, ale do góry
W miniony weekend sprawdzaliśmy, jak się zmieniają ceny w naszych sklepach. Od czwartku robi to też bank centralny.
Odczucia konsumentów są różne - jedni mówią, że nie zauważyli ostatnio żadnego ruchu w cenach, inni narzekają na ich dotkliwy wzrost. - Podrożało, szczególnie mięso i wędliny - o jakieś półtora złotego do dwóch na kilogramie - przekonuje pani Krystyna, emerytka z Opola, która w sobotę robiła zakupy w "Remie 1000" przy ul. Krakowskiej. - A już schab to dopiero skoczył: z 10 złotych na 14! Jak tak się nazbiera na każdej rzeczy po parę groszy, to za każde zakupy płacimy o kilka złotych więcej.
Wbrew doniesieniom NBP Wacław Nieznany, właściciel firmy glazurniczo-budowlanej z Opola, twierdzi, że materiały budowlane prawie nie zdrożały, a jeśli już, to o parę groszy na produkcie i to raczej w związku z rosnącymi kosztami transportu po podwyżce cen benzyny niż na skutek zmowy producentów.
- Jak można stwierdzić generalnie, że płytki zdrożały, skoro jest takie mnóstwo ich gatunków. Glazura przecież różni się cenowo w zależności od: jakości, producenta i sklepu - dziwi się Nieznany. - Żeby stwierdzić, że coś podrożało, trzeba by obserwować w dłuższym czasie ten sam produkt od tego samego producenta i w tym samym sklepie. Nie sądzę, żeby przeciętny klient robił takie analizy. Ja nie zauważyłem ostatnio żadnego ruchu cen.
Po cukrowym boomie na początku kwietnia cena i wielkość zakupów tego produktu mocno wyhamowały. Wszystko wskazuje na to, że już niedługo cena cukru spadnie.
- Już są zapowiedzi, że kolejne dostawy będą o 20 groszy tańsze - mówi Marian Moras, kierownik supermarketu Intermarche w Brzegu. - Producenci przeliczyli się co do możliwości nabywczych konsumentów i już obniżają cenę, bo po świętach sprzedaż cukru raptownie spadła. Widzę to po moim sklepie: normalnie sprzedajemy w tygodniu 4-5 ton, a teraz 1-2 tony.
Mimo dużego aplauzu konsumentów dla akcji NBP niektórzy ekonomiści krytykują ją, widząc w tym działania antyrynkowe. - Ja bym się aż tak nie martwił o producentów i handlowców, bo oni są silniejsi od konsumentów i mają za sobą różne lobby - mówi Przemysław Kuk z NBP. - Klient sam niewiele może. Nam nie chodzi o hamowanie wolnego rynku, tylko ochronę konsumentów. Takie akcje jak nasza przed wprowadzeniem euro prowadziły banki centralne w całej Europie.
Joanna Jakubowska
PRZYJDZIE NBP I UKARZE
Ponad 500 osób z całej Polski zadzwoniło w czwartek do banku centralnego z informacjami o nieuzasadnionych podwyżkach. To był pierwszy dzień funkcjonowania w Narodowym Banku Polskim specjalnej infolinii, na którą konsumenci mogą zadzwonić i poskarżyć się na zbyt rosnące ceny. Akcja ma na celu wywarcie presji na producentach i dostawcach, by nie wykorzystywali wejścia Polski do Unii Europejskiej jako pretekstu do podnoszenia cen.
- Najwięcej zgłoszeń dotyczyło zmian cen cukru - mówi Przemysław Kuk z NBP. - Sporo było też informacji o podwyżkach cen wyrobów mięsnych, mąki i leków. Wśród towarów przemysłowych najczęściej wymieniane były: stal, blacha, materiały opałowe, paliwa, samochody oraz płytki ceramiczne. Odnotowano też wzrost opłat abonamentowych za telewizję kablową i usługi telekomunikacyjne. Jeśli NBP stwierdzi zawyżanie cen towarów i usług przed przystąpieniem Polski do UE, prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów będzie mógł nałożyć na takiego przedsiębiorcę karę w wysokości do 10 proc. obrotu uzyskanego w poprzednim roku rozliczeniowym.
Numer infolinii NBP: 801 305 305 (cena jak za połączenie lokalne).