Złodzieje złomu
Łupem złodziei złomu padają pokrywy włazów kanalizacyjnych, kratek wpustów deszczowych, aluminiowe klamki, nagrobne, mosiężne wazony, litery i krzyże, a nawet furtka z bramy do kościoła.
Złom z poligonu
Kilka dni temu z poligonu wojskowego w okolicach Świętoszowa zbieracze złomu próbowali skraść... metalową wieżę obserwacyjną. Zatrzymano ich, gdy podcinali konstrukcję.
Na poligon złodzieje przyjechali traktorem z przyczepą, na którą załadowali butle gazowe i palniki do cięcia metalu. Elementy skradzionej wieży chcieli sprzedać w punkcie skupu złomu.
Kolegów z Dolnego Śląska przebili jednak łódzcy zbieracze złomu, którzy z poligonu wojskowego na Brusie próbowali skraść ... czołg. Plany pokrzyżował im sierżant pilnujący strzelnicy. Powiadomił policję i amatorzy militariów zostali zatrzymani.
54-letni mężczyzna, jego 31-letni syn i ich 32-letni sąsiad na poligon dostali się leśnymi dróżkami od strony ul. Michałowicza i Minerskiej, gdzie mieszkają. Zabrali ze sobę nieduży wózek, podnośnik hydrauliczny, piłę, siekierę, młot i podkłady kolejowe. Do rozkręcania makiety czołgu, która kiedyś służyła do szkolenia żołnierzy w atakach na pojazdy pancerne, zabrali się fachowo. Podłożyli podkłady kolejowe i całą konstrukcję podparli pieńkiem. Do demontowania osi i kół zabrali się z młotem w ręku.
– Musieli dobrze nim walić, bo stuk usłyszałem na strzelnicy odddalonej od tego miejsca o kilkaset metrów – opowiada sierż. sztab. Aleksander Jankowski, kierownik poligonu na Brusie.
Wojskowy, gdy tylko zobaczył, że mężczyźni rozbierają makietę czołgu, telefonicznie powiadomił Żandarmerię Wojskową i policję. Kilkanaście minut później na Brusie pojawili się policyjni wywiadowcy. W stronę lasku brozowego, gdzie pracowali złodzieje, funkcjonariusze wyruszyli w towarzystwie sierżanta i jego ludzi. Zaskoczenie było kompletne. Złodzieje zostali obezwładnieni, zakuci w kajdanki i przewiezieni do komisariatu policji przy ul. Armii Krajowej.
Wpuszczeni w kanał
W Łodzi ogromnym wzięciem u złomiarzy cieszą się pokrywy włazów kanalizacyjnych i kraty wpustów deszczowych.
– Niedawno ze studzienki kanalizacyjnej sprzed mojej posesji skradziono pokrywę – opowiada mieszkaniec Andrzejowa.
– Kłopotów było co niemiara. Nie mogłem samochodem wyjechać na ulicę. Zadzwoniłem do ZWiK i poprosiłem o pomoc. Monterzy przyjechali po dwóch dniach i... postawili „koziołka”, by ktoś nie wpadł do dziury.
Powiedzieli, że studzienkę muszę zabezpieczyć sam. Co miałem robić, pojechałem do składnicy złomu i za 100 zł kupiłem pokrywę.
W Łodzi każdego miesiąca łupem złomiarzy pada kilkadziesiąt pokryw włazów kanalizacyjnych i kratek wpustów deszczowych. Jedna kratka kosztuje około 100 zł, pokrywa 150 zł. W skupie złomu można za nie dostać zaledwie kilkanaście złotych.
Złodzieje i kolekcjonerzy
Na ul. Floriańskiej policjanci zatrzymali 16-latka i dwóch jego dorosłych kompanów. Złodzieje z pobliskiego warsztatu samochodowego ukradli elementy aluminiowe warte 5 tys. zł!
W ręce policjantów wpadła również 46-letnia kobieta, która z młodszym o rok młodszego kompanem kradła listwy aluminiowe z budynku w pobliżu domu handlowego przy al. Piłsudskiego.
Wszystkich ich przebił jednak 24-latek, którego w nocy policjanci zatrzymali na ul. Tuszyńskiej. W torbie, którą dźwigał mężczyzna, znaleziono ponad 20 aluminiowych klamek. Wszystkie zostały skradzione w pobliskich blokach.
Złodzieje kradną wszystko, co ma jakąkolwiek wartość. W nocy ukradli nawet skrzydło bramy do posesji przy ul. Serwituty oraz furtkę z bramy do kościoła przy ulicy Janosika. Ta ostatnia była wykonana ręcznie z kutego metalu.
Dla tych ludzi nie ma żadnych świętości. Niedawno na ul. Grabowej policjanci zatrzymali w nocy 29-letniego Marcina K. i jego rówieśnika Marcina B. Zarzuca się im okradanie grobów na łódzkich cmentarzach. Ich łupem padały mosiężne wazony, litery, krzyże i inne tego typu przedmioty. Złodzieje złomu połaszczyli się nawet na wykonane z brązu husarskie skrzydła, które znajdowały się na grobie kpt. Stefana Pogonowskiego, bohatera Bitwy Warszawskiej. Choć od tej kradzieży minęło już ponad dwa lata nie udało się ich odnaleźć.
Śmierć w punkcie skupu złomu
Złom stał się tak łakomym kąskiem, że przestępcy są gotowi zaryzykować nawet napad. W nocy trzej mężczyźni napadli na 71-letniego stróża pilnującego punktu skupu złomu przy ul. Łaskiej. Obezwładnili go gazem i zamknęli w stojącej na placu nysie. Ukradli 10 pojemników wypełnionych miedzianym złomem, lornetkę i radioodtwarzacz samochodowy. Przykłady okradania punktów skupów złomu można mnożyć. Ich właściciele broniąc się przed niezapowiedzianymi wizytami swoich klientów, zatrudniają stróżów.
Niedawno w punkcie skupu złomu przy ul. Wróblewskiego doszło do tragicznego wypadku. Mężczyzna, który go pilnował, tak nieszczęśliwie skaleczył się w nogę piłą elektryczną do cięcia drewna, że zmarł z wykrwawienia.
Czterdziestojednolatek w punkcie skupu był zatrudniony „na czarno”. Właściciel firmy opowiada, że gdy rano przyszedł do pracy, pomieszczenie, w którym przebywał dozorca, było zamknięte od środka.
– Zaniepokoiła mnie cisza. Wyważyłem drzwi. Na podłodze leżała sterta zbryzganego krwią drewna. Na krześle siedział mój pracownik. Nie dawał oznak życia. Powiadomiłem pogotowie ratunkowe – opowiada właściciel punktu skupu.
Na prawej nodze denata była rozległa rana zadana piłą elektryczną. Lekarz stwierdził zgon. Policja podejrzewa, że czterdziestojednolatek tnąc drewno, przytrzymywał je nogą. W pewnej chwili piła się ześlizgnęła i zraniła go w nogę. Ślady krwi na podłodze wskazują, że próbował podejść do telefonu i wezwać pomoc. Prawdopodobnie zrezygnował z tego zamiaru i sam chciał zatamować krwotok. Stracił jednak przytomność i zmarł na skutek wykrwawienia.
(em)